[ Pobierz całość w formacie PDF ]
227
- Nazywa się Raymond Cooper - powiedziała bez tchu.
- Sierżant Raymond Cooper, z policji w St. Cloud.
Rozwścieczony Doyal wymierzył jej policzek wierzchem
dłoni. Wtedy zaczęła walczyć. Zacisnęła pięści i zaczęła okła
dać go na oślep. %7łeby się bronić, musiał wypuścić jej włosy
i przez moment czuła radość zwycięstwa. Ale po chwili Doyal
usiadł na niej okrakiem, mimo jej desperackiego oporu chwycił
ją za nadgarstki i jedną ręką unieruchomił jej ramiona nad gło
wą. Odwróciła się i ugryzła go, a on wymierzył jej kolejny
policzek.
- Powinienem teraz z tobą skończyć - syknął - ale szybka
śmierć to zbyt łagodna kara dla takiej wrednej donosicielki.
Ufałem ci, a ty mnie zdradziłaś. Jesteś mi coś winna.
Wygięła się spazmatycznie, w nadziei, że zrzuci go z sie
bie, ale był o wiele za ciężki. Roześmiał się drwiąco.
- No, to ci się udało - powiedział cicho. - Podnieciłaś
mnie. Nic mnie tak nie podnieca jak bezbronna kobieta.
Szarpała się rozpaczliwie, ale przycisnął jej nogi, sięgnął
do kieszeni i wyjął z niej srebrny nóż. Nacisnął dzwignię
i ukazało się długie ostrze. Laura zamarła, wpatrzona w nóż,
który zbliżał się do jej szyi. Potem zamknęła oczy i zaczęła
się modlić.
Adamem wstrząsnął dreszcz. Miał przeczucie, że Laura go
potrzebuje, właśnie w tej chwili. Była przerażona. Nie zasta
nawiał się, skąd to wie, po prostu wiedział. Trzymaj się, dzie
cino, powtarzał w myślach. Już do ciebie jadę.
Szybciej, szybciej.
Położył rękę na ramieniu detektywa i ruchem głowy wska
zał jadący przed nimi radiowóz.
228
- Wyprzedz go - polecił.
Kierowca zerknął na siedzącego obok Coopera, ten wahał się
ułamek sekundy, ale zaraz przyzwalająco skinął głową. Samochód
dał znak światłami, zmienił pas i pomknął przed siebie. Adam
czuł, jak strach ściska mu żołądek. Zaczął się cicho modlić.
Doyal przesunął ostrzem po jej szyi i zachichotał, kiedy
ukazała się strużka krwi. Przesunął ostrze niżej i rozciął gruby
sweter Laury. Ostrze wróciło na jej szyję, a potem znów zeszło
niżej i rozcięło podkoszulek. Laura zadrżała, kiedy zimne po
wietrze owionęło jej nagie ciało. Doyal pochylił się i przysunął
swoją twarz do jej twarzy. Nóż leżał teraz na jej brzuchu, przy
gnieciony ciałem Doyala.
- Jak mnie zadowolisz, to zabiję cię szybko - wycharczał.
- Nie będziesz cierpiała, choć na to zasługujesz.
Roześmiała się bezgłośnie. Wolała zginąć najboleśniejszą
śmiercią, niż go zadowolić.
Wsunął nóż za pasek jej spodni, tym samym kierując ostrze
ku swojej pachwinie.
Już wiedziała, co zrobi. Doyal lubi bezbronne kobiety? A to
szkoda, bo tu takiej nie ma. Zebrała wszystkie siły, jednocześ
nie udając, że mięknie. Doyal roześmiał się zwycięsko. W jego
oczach błysnęło pożądanie. Laura splunęła mu prosto w twarz
i z całej siły wygięła ciało, opierając się na barkach i stopach.
Poczuła, jak ostrze się unosi i usłyszała krzyk wściekłości i bó
lu. Coś ciepłego polało się na jej ciało. Uśmiechnęła się. Zraniła
go. Miała nadzieję, że nóż trafił tam, gdzie boli najbardziej.
Nagle zobaczyła nad sobą uniesione ostrze. Wiedziała, że za
chwilę otrzyma pchnięcie prosto w serce. Pomyślała o Adamie
i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
229
Zawsze będę cię kochała"...
Przypomniał sobie te słowa niczym ostateczne pożegnanie.
Samochód gwałtownie zahamował na parkingu przed motelem.
Zaraz pojawił się przy nich jakiś człowiek i podał numer po
koju. Adam nie czekał dłużej. Wyskoczył z samochodu i zaczął
biec.
- Uważaj, on jest tam z nią! - krzyknął ktoś.
Jakimś cudem od razu odnalazł właściwe drzwi. Nie pró
bował nawet naciskać na klamkę, tylko naparł na nie ramie
niem. Drzwi trochę się ugięły, ale nie ustąpiły. Cofnął się o krok
i znów rzucił się na przeszkodę. Nagle obok niego pojawił się
Cooper. Wspólnym wysiłkiem wyważyli oporne drzwi.
Na widok, który ukazał się jego oczom, Adam zamarł
z przerażenia. Laura leżała na łóżku, Moody siedział na niej,
unosząc nad głową nóż. Adam czuł, że serce przestało mu bić.
Zobaczyła go w drzwiach. Miał twarz znieruchomiałą
z przerażenia, oczy pełne miłości. Za pózno, pomyślała. Zro
zumiała wtedy, że dawno powinna była wyjawić mu całą
prawdę. Popatrzyła na niego, prosząc wzrokiem o przebacze
nie. Wtem obok niego pojawił się ktoś inny. Rozpoznała
Coopera. Policjant lekko przykucnął i wycelował w Doyala
trzymaną oburącz broń. Nagle było już po wszystkim. Doyal
odskoczył od niej, podnosząc ręce do góry. Była wolna.
Wreszcie wolna.
Z krzykiem wpadła w ramiona Adama. Słyszała, jak Co
oper oznajmia Doyalowi, że jest aresztowany, i recytuje mu
jego prawa. Wszystkie dzwięki dobiegały do niej jakby z od
dali. Adam objął ją i przytulił.
230
- Nic ci nie jest? Zranił cię? - Potaknęła, a potem zaprze
czyła. Zagubiony Adam położył ją na łóżku i odstąpił o krok.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]