[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ale nie ich.
Przykro nam, że tak szybko musimy wyjść powiedział Alvin. Miłej
przyszłości, Wasza Wysokość.
Chwycił gałkę, wyciągnął zamek z masywnych drzwi, a potem pchnął je lek-
ko. Wypadły z rozpuszczających się zawiasów i z hukiem runęły na podłogę ko-
rytarza.
Wyszli bez przeszkód.
* * *
Trupi fetor wypełniał już strych, kiedy Margaret wreszcie doprowadziła Alvi-
na i Arthura na miejsce. Alvin natychmiast podszedł do ciała Calvina i uklęknął
ze Å‚zami w oczach.
Calvinie, przybyłem, jak tylko mogłem najszybciej.
Ty chcesz płakać powiedział Duńczyk. Płacz po umarłych.
Wytłumaczyłam mu już, że płomień serca Calvina jest schowany w skrzyn-
ce poinformowała Margaret.
Nie mogę naprawić ciała, kiedy nie ma w nim płomienia serca stwierdził
Alvin. A ciało nie zdoła utrzymać płomienia serca, dopóki nie będzie napra-
wione.
Spróbuj jednego i drugiego naraz poradziła Margaret. Potrafisz to
zrobić, prawda, Gullahu Joe? Po trochu wprowadzać płomień serca z powrotem
do ciała?
Ty rozum stracić? zapytał czarownik. Ile cudów chcieć dzisiaj ty?
Zrobię, co będę mógł obiecał Alvin.
Pracował nad ciałem Calvina przez trzy godziny. Gdy tylko zaczynał coś na-
prawiać, część, którą przed chwilą skończył, znowu się rozkładała. Pracując bez
przerwy i metodycznie, zdołał jednak przygotować do działania serce i mózg.
Teraz rozkazał.
Gullah Joe podniósł się ze skrzynki, przyniósł ją do Calvina i otworzył.
238
Alvin i Margaret zobaczyli, jak płomień serca przeskakuje do ciała. Serce
uderzyło konwulsyjnie. Raz. Drugi. Krew popłynęła przez rozpadające się arte-
rie. Alvin nie zwracał na to uwagi teraz musiał naprawić płuca, i to szybko,
natychmiast. Ale z płomieniem serca szło mu łatwiej, gdyż teraz mógł tylko po-
kazać wzór, a ciało naśladowało go, przekazując żywymi tkankami informacje.
Na wpół zniszczona przepona skurczyła się, potem napompowała płuca. Krew, do
tej pory cieknąca słabo, teraz niosła stale rosnącą ilość tlenu.
To był dopiero początek. Dzień wstał już w pełni, zanim Alvin skończył swoje
dzieło. Calvin oddychał teraz swobodnie i równo. Rany zagoiły się, nie pozosta-
wiając blizn. Skórę miał czystą niczym nowo narodzony.
Co widzieć ja w ta noc powiedział Gullah Joe. Jaki bóg być ty?
Alvin potrząsnął głową.
Czy istnieje bóg zmęczenia?
Ktoś zaczął dobijać się do drzwi na dole.
Nie zwracajcie uwagi uspokoiła ich Margaret. Jest ich tylko dwóch.
Nie wyłamią drzwi, dopóki nie zjawi się więcej żołnierzy, by im pomóc.
Ile mamy czasu? spytał Alvin.
Niewiele. Powinniśmy odejść stąd jak najszybciej.
Czy diabeł nigdy nie zazna odpoczynku? zmartwił się Alvin.
Ty diabeł też? spytał Gullah Joe.
To był żart. Margaret, kim są ci ludzie?
W drodze będzie dość czasu, żeby to wyjaśnić. Margaret obejrzała się
na pozostałych. Nie możecie tu zostać. To niebezpieczne. Chodzcie z nami.
Alvin ochroni was, póki nie dotrzemy na Północ, daleko od tego nędznego kra-
ju. Popatrzyła na Rybę i żonę Duńczyka. Warn nie zagraża tak wiele, ale
po co macie zostawać? Zabierzemy was ze sobą. Jeśli chcecie, możecie iść do
Vigor Kościoła albo do Hatrack River. Uśmiechnęła się do Gullaha Joe.
Chciałabym zobaczyć, co utalentowani ludzie w Hatrack River o tobie pomyślą.
Duńczyk pociągnął Alvina za rękaw.
Wiele zrobiłeś dla swojego brata. Wskrzesiłeś go z martwych. Co z moją
żoną?
Przyprowadził ją bliżej.
Alvin przymknął oczy i badał ją przez chwilę.
To stara rana i w dodatku związana z mózgiem. Sam nie wiem. Wynieśmy
się stąd, a kiedy będziemy już bezpieczni na Północy, zrobię, ile się da.
Wszyscy zgodzili się wyruszyć. Zresztą jaki mieli wybór?
Czy możecie zabrać wszystkich? zapytała Ryba. Wszystkich niewol-
ników z tego miasta? Wezcie nas.
Margaret objęła ją.
Gdyby to było w naszej mocy, zabralibyśmy wszystkich. Ale taka liczna
grupa. . . kto by przyjął tyle tysięcy wolnych Czarnych naraz? Zaprowadzilibyśmy
239
[ Pobierz całość w formacie PDF ]