[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Koloseum. Wszystko ją zachwycało i cieszyło. A gdy pod koniec dnia zapytał,
czy chciałaby wybrać się do opery, jej twarz pojaśniała.
Po przedstawieniu odwiózł ją do hotelu i odprowadził do pokoju. Oczy-
wiście skończyło się tak samo jak poprzedniej nocy. I było równie wspaniale.
S
R
ROZDZIAA DWUNASTY
- Po prostu bosko! - westchnęła Laura, wystawiając twarz do słońca, gdy
jedli śniadanie na tarasie luksusowego hotelu z widokiem na wybrzeże Amalfi.
Uśmiechnęła się szeroko do wspaniałego, przystojnego mężczyzny, który
siedział naprzeciwko niej skąpany w promieniach słońca. Wyglądał olśniewa-
jąco w ciemnych okularach, rozpiętej pod szyją koszuli i lekkim swetrze za-
rzuconym na ramiona.
- Co chciałabyś jutro zobaczyć? Herkulanum?
Laura potrząsnęła głową z żalem.
- Wiem, że powinnam, ale może innego dnia. Pompeje tak mną wstrzą-
snęły, że chyba nie dam rady zwiedzać kolejnego zniszczonego miasta. To ta-
kie straszne, że wszyscy musieli zginąć w taki sposób.
Zadrżała, chociaż nie było jej zimno.
- W takim razie, co powiesz na Capri? Sporo tam turystów, ale wyspa nie
straciła uroku.
- Z przyjemnością! Ale nie chciałabym cię do niczego zmuszać.
Allesandro wykrzywił usta w drwiącym uśmiechu.
- Moja wiedza kuleje. Mogę się od ciebie jeszcze wiele nauczyć. - Wska-
zał opasły przewodnik, który leżał na stoliku obok Laury.
Pokazała mu język.
- Lubię być dobrze poinformowana, ale rozumiem, że inni nie muszą się
ze mną zgadzać.
- Masz na myśli takie ptasie móżdżki jak ja? - Allesandro uniósł brew.
- Nie każdy lubi historię.
- We Włoszech mamy jej aż nadto, dlatego zwyczajnie do niej przywy-
kamy i zaczynamy ją ignorować.
S
R
Jednak nie do wszystkiego Allesandro był w stanie się przyzwyczaić.
Chociaż spędził w towarzystwie Laury prawie tydzień, nadał ogarniało go
zdumienie i niedowierzanie, ilekroć na nią patrzył. Jak to się stało, że spośród
wszystkich kobiet wybrał szkaradną, zrzędliwą, upartą wnuczkę Tomasa?
Chociaż z drugiej strony, tamta dziewczyna, którą poznał w Anglii, zniknęła,
ustępując miejsca zdumiewającej syrenie.
I nie tylko jej wygląd uległ zmianie, ale także charakter. Zniknęła szorst-
kość, posępność i krnąbrność, które dawniej tak bardzo go drażniły. Nie został
ślad po uporze i braku chęci współpracy. Nowa Laura była najspokojniejszą,
najbardziej bezproblemową kobietą, jaką znał. Wszystko ją cieszyło. Od dnia,
w którym wyrwał ją ze szponów Luca Dinardiego, bez przerwy wszystkim się
zachwycała - od opery po miłosne igraszki.
Na Don Carlosie" Verdiego siedziała jak zahipnotyzowana. Wyglądała
przepięknie w srebrnoszarej sukni sięgającej za kolana, która podkreślała każ-
dy kształt jej fantastycznego ciała. Dlatego też Allesandro nie za bardzo sku-
piał się na muzyce. Jego uwagę przykuwała niemal wyłącznie boska nimfa u
jego boku, którą spowijała chmura perfum rozpalających jego zmysły do
czerwoności.
Do końca wieczoru zdążył zapomnieć o ostrożności, powściągliwości i
poczuciu winy. Jakżeby mogło stać się inaczej? Był mężczyzną z krwi i kości.
Gdy piękna, seksowna dziewczyna roztaczała nad nim czar, po prostu nie mógł
się oprzeć. A Laura nie miała sobie równych. Niczego nie udawała, czerpała z
życia garściami i nie przejmowała się tym, co przyniesie jutro.
Więc on też nie zamierzał się zadręczać. Ani się jej opierać. I z każdym
kolejnym dniem pragnął jej coraz bardziej. Zabrał Laurę do Amalfi, żeby móc
nacieszyć się nią z dala od zgiełku Rzymu i nieproszonych gości, takich jak
Luc Dinardi.
S
R
Z kolei jej najwyrazniej odpowiadało jego towarzystwo, zwłaszcza w
nocy, gdy w jego ramionach poznawała kolejne tajniki sztuki miłosnej.
Kolejny raz Allesandra zalała fala zdumienia na wspomnienie chwil peł-
nych namiętności i rozkoszy. Nigdy wcześniej żadna kobieta nie dała mu tego
co Laura. Przy niej słowo seks" nabierało nowego znaczenia. Dawniej, gdyby
ktoś zaproponowałby mu dziewicę w zamian za doświadczoną kochankę, ro-
ześmiałby się mu w twarz. Ale Laura okazała się najcudowniejszą partnerką ze
wszystkich. Chociaż sztuka kochania były dla niej czymś nowym, przed ni-
czym się nie broniła. Każdą pieszczotę odwzajemniała z żarem i pasją. Przy
niej czuł się tak, jakby przeżywał coś zupełnie innego, coś niezwykle cennego i
wyjÄ…tkowego.
Na wspomnienie minionej nocy na ustach Allesandra zagościł uśmiech.
Wstał i podał jej rękę.
- W porządku. W takim razie Capri. Musimy tylko wynająć jacht.
Zaczekał, aż dziewczyna wstanie i wsunie palce w jego dłoń. Gdy poczuł
przyjemne ciepło na skórze, zdał sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie trzymał
za rękę żadnej kobiety. Ale na razie nie zamierzał tego roztrząsać. Chciał po-
kazać Laurze wyspę i rozkoszować się kolejnym dniem w jej towarzystwie.
Laura westchnęła uszczęśliwiona i oparła głowę na ramieniu Allesandra.
Słońce ogrzewało jej twarz, a wiatr rozwiewał włosy. Spędzili cudowny dzień
na Capri. Zwiedzili większość atrakcji turystycznych - w Anacapri wjechali
kolejką linową na Monte Solaro, zwiedzili ruiny pałacu rzymskiego cesarza
Tyberiusza i popłynęli na wycieczkę do sławnej Grotta Azzurra. Jak zwykle
była wdzięczna Allesandrowi za poświęcony czas i troskę.
Z kolei on był dla niej miły, nie narzekał i sprawiał nawet wrażenie za-
dowolonego, jakby jej obecność szczerze go cieszyła. Nadal nie mogła uwie-
rzyć, że Allesandro di Vincenzo wybrał właśnie ją. Dobrze wiedziała, że dzięki
S
R
urodzie i bogactwu mógł zdobyć każdą kobietę. Tym bardziej zachwycały ją
jego pożądliwe spojrzenia i czuły dotyk.
Wiedziała, że to nie będzie trwało wiecznie. Ale dopóki mogła, zamie-
rzała korzystać z życia. Z tą myślą przytuliła się do niego, obejmując jego silne
ramiona. Ryk silnika motorówki i szum morza uniemożliwiały rozmowę, ale
wcale jej to nie przeszkadzało. W tej chwili nic nie mogło zakłócić jej szczę-
ścia. Bo gdy wszystko dookoła było cudowne, magiczne, fantastyczne, jakże
mogłaby czuć się inaczej? Pod wpływem impulsu uniosła głowę, wspięła się na
palce i pocałowała Allesandra w usta.
- Dziękuję - powiedziała, a jej oczy zalśniły.
W odpowiedzi posłał jej pobłażliwy uśmieszek. Odprężona ponownie
oparła się o niego i spojrzała na spokojną lazurową taflę.
S
R
ROZDZIAA TRZYNASTY
- Allesandro! Nie! O mój Boże. Przestań!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]