[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Hej, a może by mnie ktoś tak pomógł?!
Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego odparła.
To okrutne. Sama tak mówiłaś. Mam skurcze w plecach, nie mogę się ruszać,
czujÄ™ siÄ™ jak jebane zwierzÄ™ w zoo.
Będziesz musiał poczekać, aż wróci Bobby.
Chryste, a jak on nie wróci?!
Czego chcesz? Nie ma mowy, żebym cię wypuściła.
Kurde, nie proszę, żebyś mnie wypuściła. Rozkuj mi tylko pieprzone nogi i po-
zwól mi usiąść na krześle. Masz pistolet. Czego jeszcze chcesz? Nigdzie się nie wybie-
ram.
Tony nie chciał patrzeć na Ingrid, ponieważ wiedział, że ona wpatruje się w niego.
Wiedział, że jest za tym, by zdjąć Rayowi kajdanki z nóg. Możliwe, że sam tak uważał,
bo wstyd mu było spojrzeć na Raya na podłodze. Czuł się niezręcznie.
Co pan o tym myśli? zapytała.
Zaczekajmy na Bobby ego odpowiedział.
Po dłuższej chwili nadjechał samochód. Zwiatło wpadało oknem. Ingrid odrzuciła
czytaną akurat książkę i podrywając się z krzesła, szepnęła: Dzięki Bogu.
180
Z zewnątrz dobiegł trzask drzwi samochodu, lekkie kroki na żużlu, ruch klamki
i młoda kobieta w czerwonej mini stanęła w progu. Wyglądała na zmieszaną. Ray łyp-
nÄ…Å‚ okiem.
Co jest? bÄ…knÄ…Å‚.
Mój Boże, to Susan powiedziała Ingrid.
Dziewczyna o imieniu Susan spojrzała na Raya na podłodze.
Co tu się dzieje? zapytała.
Gdzie Bobby? rzuciła Ingrid.
Skąd mam wiedzieć. Nie ma go tu?
A co ty tu robisz?
Leslie znowu mnie wykopał.
Ingrid roześmiała się: Cóż, jeśli wolisz spać w lesie...
Kobieta o imieniu Susan patrzyła na kajdany na nogach Raya.
Bawicie siÄ™ w coÅ›?
Mała policyjna robótka. Poznaj Tony ego Hastingsa i Raya Marcusa. Ray Marcus
jest więzniem.
Prawdziwym?
Cześć, Susan odezwał się Ray. Miło cię poznać.
Tony jest gościem spoza miasta. Ray jest oskarżony o morderstwo.
Już nie poprawił Ray. Oskarżenia zostały odrzucone.
Susan miała mocny makijaż, podkreślający poszczególne części jej twarzy. Jej oczy
otoczone były ciemnym kolorem. Spojrzała na Raya i cofnęła się nieznacznie.
Posłuchaj, Susan zaczął wtedy Ray. Powiedz swoim przyjaciołom, żeby po-
zwolili mi wstać z tej podłogi.
O czym on mówi?
Nie podobajÄ… mu siÄ™ kajdanki na nogach.
Susan odetchnęła ciężko. Właśnie spostrzegła pistolet w ręku Tony ego.
Jest pan policjantem? spytała.
Tony jest ofiarą zbrodni, o którą oskarżony jest Ray.
Hm, sądziłam, że chodzi tu o morderstwo...
Jezu, oni myślą, że się na nich rzucę. Mają broń i kajdanki i jeszcze myślą, że się
na nich rzucÄ™!
Cicho, kurwa padło z ust Ingrid. Dajcie mu wstać, na litość boską.
Tony Hastings był zadowolony, że to ona zadecydowała. Wiedział, że ich środki
ostrożności są nadmierne i sprawiają, iż on sam czuje się tchórzliwie. Lepiej jednak
być ostrożnym. Dlatego też zrobili to z rozwagą, Ingrid trzymała pistolet przy skroni
Raya, a Tony odpiął w tym czasie rękę od ramy łóżka, spiął nadgarstki razem i uwolnił
mu nogi. Wtedy cofnął się do tyłu i wziął od Ingrid broń, a Ray z trudem wstał na nogi
i usiadł na krześle. Popatrzył na nich wszystkich z oburzeniem.
181
Jezu rzucił do Susan oni myślą, że jestem z kosmosu!
Co Bobby zamierza z nim zrobić? spytała Susan.
To policyjna robota odparła Ingrid. Boże, co go tak długo zatrzymuje?
A gdzie on jest?
Pojechał zadzwonić. Nie ma go od godziny.
To szaleniec wytłumaczył Ray Susan. Ona sama przyznała to Tony emu.
Ten facet jest trzaśnięty, a ona nie wie, co robić.
Bądz cicho, nie masz o tym wszystkim zielonego pojęcia.
Martwisz się, że ten dupek zostanie wyrzucony...
Zamknij siÄ™. Nic nie wiesz.
Nie jestem taki głupi, paniusiu.
Jesteś potworem. Mordercą. Gwałcicielem. Jesteś przerażającą kreaturą.
Nie bÄ…dz sukÄ…, paniusiu. To ci nie pasuje.
PI
Susan nie ma czasu na więcej niż przelotną myśl o pojawieniu się jej imienia w tek-
ście, ani na przypominanie sobie, że ta szczególna Susan została tak nazwana przez
Edwarda, który nie musiał tego robić. Jest tu tylko chwila na zasmakowanie melancholii
chaty Bobby ego i myśl o przesiąkaniu smutkiem we wszystkich letnich miejscach, cha-
tach, albo domkach, w lesie albo nad morzem, Penobscot Bay czy Cape w dzieciństwie,
Michigan teraz, i nie jest to tylko wspomnienie smutku, że dzieciństwo się skończyło
i odeszło jakieś miejsce, ani też jakiś ogólny smutek z powodu zabijania okien deskami,
jest to smutek pełni sezonu, jasnych wycieczkowych dni, ale i tych mglistych w hama-
ku, smutek sierpniowej ciszy, odlotu ptaków, pożegnania w każdym powitaniu. Smutna
marność mierzenia czasu letnimi porami, pomijania zimy i całej reszty.
Wróćmy do terazniejszości.
Na ulicy śnieg zasypuje samochody. Na lodzie łuki i ósemki, krzyki i muzyka pod
niebo. Henry wlokąc się na pokrzywionych kostkach obserwuje zakryty krótką spód-
niczką niczego sobie tyłek Elaine od Astolatów, oddalający się sto mil na godzinę z du-
żymi chłopakami. Zaczyna się nowe kółko.
ZWIERZTA NOCY 23
Tony Hastings siedział tak z bronią, w chacie Bobby Andesa, nie spuszczając oka
z Raya Marcusa na koi, trzymającego skute ręce na kolanach. Susan w swej czerwonej
miniówce usadowiła się na plecionym krześle, a Ingrid Hale krzątała się po alkowie. Ray
182
z uśmieszkiem na twarzy przyglądał się nogom Susan. Czekali na Bobby ego Andesa,
zastanawiając się, co mogło się z nim stać. Tony myślał, że tym, co czyni tego człowieka
więzniem, jest wiara Tony ego, iż użyje broni, by go zabić, gdyby próbował zwiać.
Susan zdążyła się wytłumaczyć Tony emu i Rayowi: Jestem kuzynką Bobby ego.
Za każdym razem, gdy Leslie mnie wykopie, przyjeżdżam tutaj.
Przyjeżdżaj, kiedy chcesz rzucił na to Ray.
Czuła jego oczy na swoich udach i spojrzała na niego zuchwale.
Hej, facet, kogo zabiłeś? zapytała.
Nikogo nie zabiłem.
Kogo on zabił? zwróciła się do Tony ego.
Moją żonę i córkę.
Jej oczy rozwarły się szeroko.
Kiedy to zrobił?
Rok temu.
Znów spojrzała na mężczyznę na koi, który nagłe był inny, obcy, z innego gatunku.
Szeptem, jakby starając się, by nie usłyszał, choć oczywiście musiał usłyszeć, zapytała:
Jest pan pewien?
Oczywiście, że jestem pewien odparł Tony. Widziałem, jak to robił.
Poczuł wstrząs w pokoju, Ray pochylił się do przodu.
Jesteś kłamcą, facet, wiesz o tym.
A Tony ponownie opowiedział swoją historię, świadom prawdziwej widowni na
koi, udającej, że nie słyszy, ale poczuł jakby opowiadanie tego za dużo razy sprawiało, iż
nie była to dłużej całkowita prawda.
Susan wyszeptała:
Jakież to okropne, okropne dla pana. Wrócił pan już teraz do normalności?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]