[ Pobierz całość w formacie PDF ]

daty z horoskopu Garrisona:
 Maszyna. Przedział czasu: do ośmiu lat. RGA S... Zwiatłość! .  Osiem lat od wczesnego
lata 1973... to znaczy lato 1981; zostało zaledwie kilkanaście miesięcy.  Zwiatłość! - Garrison
mógł to rozumieć tylko w jeden sposób: na skutek jakiegoś cudownego wydarzenia odzyska
wzrok.
 RG/TS - Richard Garrison i Thomas Schoreder. Powrót Schroedera, jego reinkarnacja,
przybycie
zza grobu i wejście w ciało Garrisona. Metempsychoza - rodzaj podziału, który być może już się
rozpoczÄ…Å‚...
Były to niełatwe lata, niezbyt spokojne i szczęśliwe. Dziewczyna nie lubiła Koeniga od
samego początku, od momentu, gdy przekonała się, jak wielki wpływ miał Niemiec na jej męża.
Z początku - nieświadomie - starała się ich rozdzielić, ale przekonała się tylko o sile
łączących ich więzów. Nie mogła wiedzieć, że przyszłość ma ich połączyć na zawsze.
Nauczyła się, więc tolerować Koeniga, a ten, wiedząc w czym rzecz, starał się nie wchodzić
jej w drogę. Przyjazń obu mężczyzn wzmogła się pomimo oczywistego, jednak hamowanego i
kontrolowanego, sprzeciwu żony Garrisona.
O jednaj rzeczy Terry nie miała pojęcia, a Richard nie miał sposobności powiadomić jej o
tym, że Koenig był panem samego siebie, a przy tym zamożnym człowiekiem. Garrison
uświadamiał sobie od czasu do czasu, co wcale nie zmieniało jego uczuć w stosunku do Koeniga,
że Niemiec także był człowiekiem, dla którego pieniądze nie stanowiły problemu. Zadbał o to
Thomas Schroeder - Willy Koenig mógł, kiedy tylko chciał,  wymówić i odejść, dokąd tylko
chciał. Ale nie chciał. Wyjaśnił to już kilka lat temu - on także poszukiwał drogi do rozszerzenia
granic swojego życia. A gdzież lepiej szukać nieśmiertelności niż w towarzystwie człowieka, czy
też raczej ludzi, którzy - Koenig był tego pewien - potrafią przedłużyć ten ziemski rozdział?
Zlepota nie była już dla Garrisona żadnym problemem. Był niewidomy, to prawda, ale
oznaczało to tylko tyle, że jego oczy nie były sprawne. Poruszał się zupełnie naturalnie, jak osoba
widząca, tak, że ludzie spotykający go po raz pierwszy dość sceptycznie przyjmowali informację o
jego ułomności.  Wzrok Garrisona polepszył się na skutek znacznych udoskonaleń w jego
elektronicznych  oczach , po części dzięki instynktowi, ale głównie na skutek wzrostu aktywności
- nienaturalnej wręcz aktywności pozostałych czterech zmysłów.
Doskonale radząc sobie z interesami, stał się również ekspertem w dziedzinie do niedawna
zupełnie mu nieznanej - parapsychologii. Wydawało mu się naturalne, że wraz ze wzrostem mocy
ESP wzrastają również inne jego umiejętności. A jego moc rosła bardzo chętnie - poddawał ją
testowaniu. Rozwój mocy następował w postępie geometrycznym we wszystkich kierunkach, z
wyjątkiem jednego: nie miał już wizji, pomimo że niegdyś były pierwszym sygnałem jego
nadnaturalnych talentów. Od tego dnia przed czterema laty, kiedy poczuł, że musi jechać do
Włoch, aby ocalić Terry, nie miewał żadnych proroczych snów, żadnych przeczuć kształtu
przyszłości. Wydawało się, że poszukiwania dziewczyny i pospieszenie jej na ratunek kompletnie
go wypaliło.
Regularne wizyty w  Samotni Garrisona pozwoliły mu docenić w pełni zarówno bogatą
bibliotekę, jak i centrum badawcze. Jednak badania wykazały, że raczej nie ma szans zostać
drugim
Adamem Schenkiem.
Garrison nie zabrał Terry ani razu do posiadłości w Harzu. Wiedział dobrze o jej niechęci
do Koeniga, który zawsze mu tam towarzyszył. Znał też jej uprzedzenia, czy też raczej
wątpliwości, wobec metafizyki. O ile te powody były dla niej wystarczające, to w rzeczywistości
żaden z nich nie był naprawdę istotny dla Garrisona. Tak naprawdę za każdym razem, jadąc tam,
wspominał Vicki Maler, której nazwisko nigdy nie padało w ich małżeńskich rozmowach, a miał
poważne obawy, że mogłoby się to zdarzyć, gdyby wybrali się tam wspólnie. Garrison wiedział, że
nie powinien nosić w sercu wizerunku dwóch kobiet. Zabierając do Harzu żonę, ryzykowałby, że
jej obraz nałożyłby się na obraz Vicki, a tego by nie zniósł. Vicki musi pozostać nietknięta -
ingerencja innych osób w jego wspomnienia byłaby okaleczeniem ich piękna. Z tych samych
powodów kontrolował swoje myśli o Vicki, oczywiście z wyjątkiem okresów pobytu w Harzu,
gdzie było to po prostu niemożliwe. Tam czuł jej zapach, jej obecność w każdym pokoju, w
każdym miejscu, nawet w świeżo zmienionej pościeli.
Garrison - człowiek, który nauczył się dławić w sobie wszystkie problemy i przeganiać
nocne koszmary, odkrywał u siebie nowe słabości. Nie był, co prawda w pełni świadomy ich
istnienia, ale, od kiedy zaczęły go nachodzić myśli na ten temat, stało się to dla niego zródłem
irytacji.
Terry była jedną z jej przyczyn. Nie było tak, że Garrison jej nie kochał - wręcz przeciwnie
- wierzył, że kocha ją tak mocno, jak tylko potrafi. Po prostu czuł, że jego miłość idzie na marne.
Być może miało to związek z horoskopem Schenka:
 Dziewczyna Przedział czasu - do ośmiu lat . Maszyna. Przedział czasu - do ośmiu lat.
RG/TS...  i oczywiście -  światłość! Ale pózniej już żadnej wzmianki o Terry! %7ładnej wzmianki,
w ogóle. Być może jego irytacja brała się stąd, że Terry go nie kochała. Szaleli za sobą, to prawda
-
ona była jak w transie, wyczuwała wszystkie jego pragnienia, ale... odnosił wrażenie, że to nie jest
miłość.
Garrison miał do rozwiązania jeszcze jedną zagadkę. Spał z Terry, mieszkali razem, ale nie
mógł jej rozszyfrować. Zresztą ona nie było osobą łatwą do rozgryzienia. W tych rzadkich
momentach, gdy myślał o swoim małżeństwie, zdawał sobie sprawę z tego, że był to jego
największy problem - poznać ją.
Niestety, tak to właśnie wyglądało. Z nieznanych mu powodów jego zdolności nie
przydawały się na nic przy próbach głębszego poznania osobowości dziewczyny. Nie miała w
sobie niczego, co dałoby się zakwalifikować do jakiejś kategorii. Tu tkwił kolejny problem - być
może Garrison nie chciał się dowiadywać, co kryje się pod jej gładką skórą. Być może nawet bał
siÄ™ tego...
Cierpiał jeszcze z jednego powodu. Z powodu nienawiści Terry do Suzy. Było to jasne od
początku. Pomimo wysuwanych przez niego racjonalnych argumentów, w umyśle dziewczyny
wciąż tkwiło przekonanie, że Suzy jest zwierzęciem, którego należy się obawiać. Nawet widząc
miłość psa do Garrisona - dostrzegając w niej niemal ludzkie cechy, które widzieli także wszyscy
domownicy, i mając pewność, że żaden intruz nie wejdzie do domu, gdy Suzy jest na straży - Terry
wciąż przywoływała obraz ze swego snu, obraz psa wzbudzającego lęk. A jeśli...
A jeśli nie psa, to na pewno bała się jego niewidomego towarzysza... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl