[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Akurat w tym jestem dobra - odrzekła Megan, wzruszając ramionami. -
A czasu mam aż za wiele.
- To powiedz, co mam teraz robić, a sama usiądz na chwilę.
- 131 -
S
R
- Tak fatalnie wyglÄ…dam?
Molly ugryzła się w język. Meg rzeczywiście wyglądała zle, miała
podkrążone oczy i bladą cerę. Nawet morelowa suknia nie poprawiała jej
kolorytu.
- Wydajesz się zmęczona - rzekła, ostrożnie dobierając słowa. Starsza
dama kokieteryjnym kroczkiem weszła do jadalni.
- Kochanie, co za cudowne przyjęcie! - zaszczebiotała, całując Megan w
policzek. - A gdzie się podział twój uroczy małżonek?
- Nieoczekiwanie wypadła mu pilna służbowa sprawa. Ogromnie żałował,
że nie może zostać.
Od początku przyjęcia Molly już kilkakrotnie słyszała to tłumaczenie.
Czy dlatego Megan jest taka przygaszona? Właściwie, nie można się dziwić,
takie przyjęcie to potężny stres. Nawet gdy jest gospodarz.
Orkiestra zagrała do tańca i goście rozstąpili się, by zrobić miejsce dla
honorowej pary. Alix i Bernie rozpoczęli walca.
Trzydzieści lat, pomyślała Molly. Trzydzieści długich lat wspólnego
życia, wychowywania dzieci, budowania domu. Jak oni to zrobili?
Gdyby tak wiedzieć, jakie znaczenie miała dla nich miłość! Czy była tą
dodatkową szczyptą przypraw, która podniosła smak i tak doskonałej potrawy?
Jak olej. który chroni części silnika przed zniszczeniem i przegrzaniem i nie
dopuszcza, by się rozpadł?
A jeśli kocha tylko jedna osoba? Czy dla małżeństwa to lepiej, czy gorzej,
niż gdyby nie kochał nikt?
- To jest chyba mój taniec - tuż za sobą usłyszała głos Luke'a.
Ogarnęło ją dziwne poczucie nierzeczywistości. Pozwoliła się
poprowadzić.
Nie tańczyła z nim od tamtego obowiązkowego tańca na ślubie Megan.
Nie chciała pamiętać, jak to było, gdy tydzień temu trzymał ją w ramionach, co
wtedy czuła. Musi się zdystansować, zachować zimną krew. Od tego może
- 132 -
S
R
zależeć jej los. Ale ciepły dotyk jego palców, dłoń, którą położył na jej plecach,
muśnięcie policzka o włosy, to wszystko obudziło wspomnienia tamtej
pazdziernikowej nocy.
Nieprawdopodobne, ale obejmował ją jakoś inaczej, uścisk jego ramion
elektryzował, wyzwalał nowe uczucia... Może to przez tę romantyczną muzykę,
a może sprawiał to taniec? Serce biło jej mocno, coraz bardziej niespokojne.
- Molly... - usłyszała cichy szept Luke'a.
- Czy z Bailey wszystko w porządku? - przestraszyła się. - Nie płakała, że
zostaje w Oakwood? Po tej wczorajszej scenie...
- Rozpogodziła się, bo Watkins obiecał, że pójdzie z nią i Lucky na
spacer. Od razu ją udobruchał. Molly, nie odwlekaj...
- Bardzo chciała przyjść na to przyjęcie - weszła mu w słowo - ale
przecież to nie jest dla dzieci...
- Przyjęcia u Megan nigdy nie nadają się dla dzieci. Molly, miałaś dać mi
odpowiedz. Czekam.
A więc czas minął. Biła się z myślami, wyszukując za i przeciw, i w
końcu do niczego nie doszła. Musi pójść za głosem serca, to jedyne rozwiązanie.
- Tak.
Jak na zamówienie orkiestra zaczęła grać powolny utwór. Luke, ze
spokojną pewnością, przygarnął ją ku sobie.
- Ogłosimy to teraz?
Sądząc po jego tonie, wcale się nie cieszy, przemknęło jej przez myśl.
Raczej triumfuje, że postawił na swoim. Jakby wygrał walkę... a może całą
wojnÄ™.
- 133 -
S
R
ROZDZIAA DZIESITY
Ogłosić zaręczyny, gdy już zaczęła żałować, że się zgodziła? Najchętniej
by się teraz ukryła w mysiej dziurze!
- Nie - powiedziała pośpiesznie. - To jest uroczystość moich rodziców -
próbowała złagodzić swój sprzeciw.
- Nie uważasz, że taka nowina dodatkowo ją uświetni?
- Najpierw powinniśmy powiedzieć naszym rodzinom, nie wypada
stawiać ich przed faktem dokonanym. A Bailey? Ma się dowiedzieć na końcu?
Zresztą po co się tak śpieszyć? - zapytała, choć świetnie rozumiała, o co mu
chodzi. Jeśli ogłoszą zaręczyny, nie będzie już mogła się wycofać. Jest sprytny.
Domyśla się, że decyzja, która przyszła z takim trudem, może nie jest
ostateczna.
Kątem oka dostrzegła nagłe poruszenie po drugiej stronie atrium. Goście
[ Pobierz całość w formacie PDF ]