[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zostać. Jakoś nauczy się walczyć z pociągiem do niej. Tym
bardziej, że nie mógł pozwolić, by zobaczyła go Kelly. Wiedział,
że córka ma już ukształtowany w głowie obraz ojca. Odwróci-
łaby się od niego, a przez to nie chciał przechodzić. Andrea nie
starała się nawet ukryć swojej reakcji, gdy zdjęto mu bandaże.
Nie oczekiwał czegoś innego od dziecka. Być może odrobinę
większej tolerancji mógł spodziewać się ze strony Laury. Ale
nie zamierzał ryzykować. Nie po tym, jak miał ją w ramionach.
Nie po pocałunku, który dogłębnie nim wstrząsnął. Jej odrzu-
cenie byłoby zbyt bolesne.
- A co z rodziną twojej żony?
- Byłej żony - poprawił ją. - Ona też nie miała żadnej ro-
dziny. A przynajmniej nigdy o nikim nie wspomniała.
Brak rodziny oznaczał, że Kelly nigdy się nie dowie, jak to
jest mieć dziadków, kuzynów. Oboje byli bez siebie tacy osa-
motnieni. Podjęła jeszcze silniejsze postanowienie, że wyciąg-
nie go z tych jego ciemności.
Wlała kakao do dwóch kubków, wzięła je i ruszyła do salonu.
- Dlaczego zrezygnowałaś z uczenia dzieci za granicą i pod
jęłaś pracę w  Pani domu"?
Odwróciła się w jego stronę. Zachodzące za oknem słońce,
ukryte za deszczowymi chmurami wydobywało ciemną, wysoką
sylwetkÄ™.
- Z powodu mężczyzny - wyznała szczerze. - Mężczyzny,
którego kochałam.
Richard poczuł się tak, jakby ktoś rozpłatał go mieczem na
pół.
- Co on takiego zrobił, Lauro?
- Kłamał, zdradzał, oszukiwał, a, co najgorsze, chciał mnie
ze względu na mój wygląd. Więc sam widzisz, Richardzie, że
łączy nas więcej, niż ci się wydaje.
- Raczej nie.
- Czyżby? Czy nie pragniesz mnie dlatego, że milo na mnie
popatrzeć?
- Cholera, jest wielka różnica. Nie masz pojęcia, jak to
bywa, gdy jest siÄ™ szkaradnym.
- Nie, nie mam o tym pojęcia, ale wiem, co to osądzanie
człowieka po wyglądzie.
Nagie do jadalni wpadła Kelly. Laura zatrzymała się.
- Czy rozmawiasz z moim tatusiem? Czy on tu jest? Czy
mogę go zobaczyć? Gdzie on jest?
Pobiegła do kuchni, lecz gdy Laura zajrzała tam za nią, od
razu wyczuła, że Richard zniknął.
- Tak, myszko, to był on.
Kelly podniosła na nią swoje wielkie, pełne rozpaczy oczy.
Tuliła do siebie kociaka.
- Czy on nie chce się ze mną spotkać?
Usta wykrzywiły się jej w podkówkę, a w niebieskich oczach
błysnęły łzy. Serce Laury szarpnęło się boleśnie. Nie go licho
porwie! Jak może robić coś takiego własnej córce.
- Chce, myszko, chce. Tylko nie może. Jeszcze nie teraz.
- A kiedy?
W tych dwóch krótkich słowach było tyle smutku, że Laurę
zaczęły palić łzy pod powiekami.
- Niedługo - wyszeptała, choć nie była pewna, czy Richard
Blackthorne kiedykolwiek wychynie ze swojej kryjówki, żeby
spotkać się z tą małą księżniczką.
ROZDZIAA SZÓSTY
Richard usłyszał warkot ciężarówki, a potem dzwonek do
drzwi. Ciekawe, dlaczego dostawca nie zostawił zakupów na
schodach. Po chwili zrozumiał. Laura! Miasteczko musi huczeć
od plotek o piękności, która zamieszkuje w zamku bestii. Wła-
ściwie to dziwne, że dotąd przyszli tu tylko trzej ludzie. Nie
miał wątpliwości, że Laura Cambridge nigdy nie cierpiała na
brak admiratorów.
Właśnie na to się ostatnio uskarżała. %7łe mężczyzn interesuje
tylko jej wygląd. Nawet tego, którego kochała. To dlatego rzu-
ciła pracę w ambasadzie. Z powodu mężczyzny, który ją oszu-
kał. Okłamał. Zdaniem Richarda, ten gość był kompletnym idio-
tą, niewartym kobiety takiej jak Laura Cambridge. Była ciepła
i szczodra. Zasługiwała na mężczyznę, który ją doceni. Richard
dostrzegł w jej pięknych, zielonych oczach złość, która nie znik-
nęła do dziś. Ile czasu minęło? Kim on był? Richard chciałby
teraz dać mu w zęby.
Wyjrzał do ogrodu i zobaczył Laurę przy ogrodowym stole.
Rysowała coś w dziecięcym bloku, pilnując jednocześnie jego
córki, która bawiła się na drewnianej huśtawce. Gdy podszedł
do niej dostawca, odłożyła rysunek, podpisała odbiór paczki,
a potem poprosiła go, żeby zostawił ją na schodkach tylnej
werandy. Lecz facet nie odchodził. Miał nawet czelność usiąść
koło niej. Zbyt blisko. Richard zazgrzytał zębami. Laura zaśmia-
ła się z czegoś, co powiedział dostarczyciel i poczęstowała przy-
bysza kawÄ… z termosu.
Pojawił się Dewey. Richard miał nadzieję, że nachmurzona
mina przyjaciela wystarczy, by młody mężczyzna wziął nogi za
pas. Ale nic z tego. Laura nalała Deweyowi kawy. Staruszek
wypił ją duszkiem i posłał dostawcy znaczące spojrzenie, lecz
ten ani drgnął. Był to przystojny facet, co najmniej kilka lat
młodszy od Laury. Richard miał ochotę otworzyć okno i wrzas-
nąć, żeby się wynosił, żeby... wracał do swojej rodziny. Był
zazdrosny. Zazdrosny jak wszyscy diabli. OdsunÄ…Å‚ siÄ™ od
okna i ukrył twarz w dłoniach.
Doskonale się odkrył!
Nie miał prawa być zazdrosny o Laurę. Nie należała do
niego. Tylko Kelly do niego należała. Bez Laury nie miałby
teraz nawet tego dziecka. Laura, Dewey, Kelly... tworzyli ro-
dzinę mieszkającą w jego domu, a on sam był tylko duchem.
Człowiekiem żyjącym w cieniu. Boże, jak to możliwe, że jego
życie zmieniło się w coś takiego?
Podszedł do okna. Kelly podskakiwała, a kociak atakował
sznurowadła jej tenisówek. Zacisnął dłonie na zasłonach, mnąc
je mocno. Oddałby wszystko za możliwość bycia teraz z Kelly,
za wspólny śmiech. Za ciepło słonecznych promieni na twarzy.
Nagle Laura obejrzała się i popatrzyła prosto na niego.
Nawet z tej odległości dostrzegł, że jest wściekła. O co?
Przecież to ona flirtowała z dostawcą. Facet spojrzał w tym
samym kierunku, co ona. Szybko oddał kubek, pożegnał się
i odszedł.
Kelly chodziła teraz za kociakiem na czworakach. Dobrze
było zobaczyć znowu uśmiech na jej twarzy. Była ponura przez
te wszystkie dni od wieczora, gdy znalazła kociaka, a ojciec stał
zaledwie kilka metrów od niej i nie chciał jej zobaczyć. Zranił
ją. Gdy zapytała Laurę, dlaczego tatuś jej nie chce, wściekłość
Laury na Richarda jeszcze wzrosła.
Nie ukrywała swojego gniewu i to pozwoliło jej oddalić się
nieco od Richarda. Była zajęta zakupami dla nowego członka
rodziny. Smolista, czarna kotka paradowała teraz w zielonej
obróżce z małym dzwoneczkiem, odzywającym się przy każ-
dym ruchu. Otrzymała już imię: Serabi. Kelly się uparła, bo
według niej ten kotek nie wygląda jak Kicia, a Mruczek to
zdecydowanie chłopięce imię. W ustach Kelly, która miała trud-
ności z wymawianiem  r" imię brzmiało przeuroczo.
Laura wzięła znowu do ręki blok rysunkowy i skończyła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl