[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wieko. - Ta jest chyba najlżejsza.
- Co? - Seth nie był pewien, czy dobrze zrozumiał.
- Beczki pełne gliny są naprawdę ciężkie. Nie mam pojęcia, jak udało im się je tutaj wnieść
tak szybko.
- Są młodymi, silnymi chłopakami, nie to, co ja. Możesz mi wreszcie powiedzieć, o co ci
chodzi?
Napięła mięśnie i naparła na beczkę, przesuwając ją o kilkadziesiąt centymetrów.
- Wiesz, spotykałam się kiedyś z takim facetem, który pisał książkę o rękodziele w
osiemnastym i dziewiętnastym wieku, głównie amerykańskim, ale też i zagranicznym. Jeśli więc
mowa o rynku kolekcjonerskim, spróbuj sprzedać im piec Franklina, stare sanie albo taczkę. Niezle
chodzą również wczesne, amerykańskie kredensy, szczególnie, jeśli można zidentyfikować ich
projektanta.
- Nie mamy nic takiego - powiedział Seth, pochłonięty myśleniem o jej ciele, a nie
drogocennych meblach.
- Nie - zbeształa go - ale mamy bardzo stare beczki, prawdopodobnie praskie, w dobrym
stanie. Bednarstwo, kochany, bednarstwo.
- Bednarstwo?
- Sztuka tworzenia beczek. Chodzi mi o to, że kolekcjonerzy kupują stare beczki,
szczególnie jeśli mają autentyczne oznaczenia.
Seth spojrzał na zakurzoną beczkę.
- Aha, czyli chcesz postawić ją dnem do góry, aby zobaczyć, czy ma oznaczenia?
- To może być cokolwiek. Napis, pieczęć, rycina - powiedziała, złapała metalową obręcz i
popchnęła beczkę.
- Daj, ja to zrobię - rzucił Seth, chcąc dowieść swojej męskości.
Odsunął Judy na bok, sam objął beczkę, ledwie powstrzymał się od jęknięcia, podniósł ją,
obrócił i położył na boku. Wyprostował się i mrugnął do Judy.
Podekscytowana, uklękła obok beczki i zbadała dno.
- Seth! - krzyknęła. - Nie uwierzysz!
- Są oznaczenia?
Judy wstała i uśmiechnęła się do niego.
- Oczywiście, że nie.
- Zabawne, skarbie, naprawdę śmieszne. No to mamy jasność; beczki są bezwartościowe.
- Niekoniecznie. Napiszę e-maila do tego faceta, z którym się spotykałam, i zapytam go...
Seth westchnął.
- Proszę, daj sobie spokój. I tak jestem już wystarczająco niepewny swojej wartości.
Judy zaśmiała się.
- Jeśli chcesz wiedzieć, tylko raz uprawiałam z nim seks i było tak drętwo, że jak przyszłam
do domu, musiałam chwycić za wibrator.
Seth poczuł się nieco lepiej, słysząc tę informację.
- I, Seth, pamiętaj, że bednarstwo było jednym z najważniejszych rzemiosł, do tego jednym
z pierwszych, narodziło się już w epoce brązu. Niektóre z wczesnych narzędzi metalowych służyły
do wyrobu beczek. Mówię tutaj o plemionach sprzed pięciu tysięcy lat.
Seth pokręcił głową.
- Naprawdę nie dajesz się zaszufladkować.
- Słucham?
- Wykształcone laski są nudne i myszowate. Wręcz nie powinny mieć takich ciał.
- E tam - powiedziała, patrząc na siebie. - No i mam cellulit. I dobiegam czterdziestki. A to
nieuchronne.
Seth podziwiał jej piękną sylwetkę.
- Judy. Jesteś piękna. Nie masz żadnego cellulitu. No okej, zbliżasz się do czterdziestki, ale
wyglądasz o dziesięć lat młodziej. Masz wspaniałe ciało. Nie, lepsze niż wspaniałe.
- Czyli moje ciało jest wybitne?
Seth przewrócił oczami.
- Zgoda! Wybitne! Jesteś tak gorąca, jak kamień w ognisku.
- Ale to słodkie!
- Przestań więc gadać o byciu grubą!
- No wiem, że nie jestem gruba, ale byłam - powiedziała, masując sobie biodra wziętą ze
szklanki kostką lodu. - Tego mi było trzeba w ten upał.
Seth dreptał w miejscu.
- Przestań, bo zejdę. Dobrze wiesz, że mam słabość do mokrej skóry.
Uśmiechnęła się do niego i podwinęła do góry biustonosz. Stanęła na palcach i przesunęła
kostką lodu po swoim sutku.
- To nawet ma swoją nazwę. Ogólnie fetysze seksualne określamy mianem parafilii, a ten
konkretny to chyba będzie... potofilia.
Seth usiadł na leżącej na boku beczce i zakrył twarz dłońmi.
- Boże, czy jest coś, czego nie wiesz? Mówisz po czesku, grecku, po łacinie i po hebrajsku.
- No i po staronordycku i scytyjsku - dodała.
- Wiesz wszystko o prosie rózgowym, etanolu, biomasach, trzęsieniach ziemi, parowcach,
fetyszach, bednarstwie, lampach naftowych i miale węglowym.
- I paliwie z papki węglowej.
- I jesteś profesorem teologii.
- Teologii oraz teozofii - poprawiła go.
- Przy tobie czuję się jak kretyn.
- Niepotrzebnie. Po prostu dużo czytam.
Sutki Judy stwardniały pod wpływem lodu, spływała po nich zimna woda. Przesunęła
topniejącą kostkę niżej, do majtek, i wodziła nią wzdłuż pasa.
Niech mnie... - pomyślał Seth.
Judy wzięła po kostce do obu rąk i zatoczyła nimi koliste ruchy wokół bioder. Strużki wody
poleciały po jej udach.
- Chcesz, żebym zwariował?
Rzuciła mu wyzywający uśmiech.
- Nartroszyłeś piórka, co?
- Aha.
Judy nie przerywała, ponownie wmasowując lód w swoje piersi. Woda skapywała z jej
sutków jak z nieszczelnych kraników.
Nie wytrzymam dłużej, pomyślał Seth. Skoczył na równe nogi i złapał Judy w objęcia,
przytulił mocno i pocałował. Po sekundzie jego ręce przesunęły się w dół jej pleców. Ona
odwzajemniła uścisk, złapała go za krocze i poczuła, że jest już gotowy. Seth zerwał górę od jej
kostiumu i rzucił za siebie, a potem ściągnął jej majtki. Jęknęła, gdy rozmasował na skórze jej
pleców i pośladkach kilka kostek lodu.
- Zrobimy to tutaj - wydyszał.
Judy, siłując się z paskiem jego spodni, powiedziała:
- Tak, na ziemi...
Gdy jednak zaczęła kłaść się na klepisku, zerwała się i odepchnęła Setha.
- Co jest?!
- Nic, to...
- Ej, nie możesz tak rozpalać faceta i sobie przerywać!
- Seth. Spójrz - powiedziała i wskazała coś za jego plecami.
Nadal podenerwowany, odwrócił się.
O cholera...
Nie zauważyli wcześniej, lecz wyglądało na to, że kiedy Seth podniósł się z beczki, zaczęła
się toczyć i uderzyła w ścianę.
Niektóre belki wyraznie odstawały od pozostałych pod tym samym kątem.
- Ta beczka nie jest na tyle ciężka, aby wbić belki głębiej w ścianę! - krzyknął Seth.
- Może nie za wszystkimi kryje się ściana - powiedziała zaintrygowana Judy przyciszonym
głosem. - Wez latarkę...
No i to by było na tyle, jeśli chodzi o seks w piwnicy, pomyślał z rezygnacją Seth.
Promienie słońca wpadające do środka przez otwarte drzwi były niewystarczające. Zabrał z
domu latarkę i wrócił na dół...
Judy popchnęła odstające belki; trzy z nich z łatwością ustąpiły, jakby były przymocowane
do zawiasów.
- Judy, czy to...
- Tak, Seth. To drzwi. Ukryte drzwi - powiedziała i weszła do środka, a Seth podążył za nią.
Okej, to faktycznie ukryte drzwi, pomyślał.
Szerokim strumieniem światła z latarki omiótł długi, wąski i niski pokój.
- Asher, ten rabbi, mówił, że mieszkał tutaj jego praprapradziad, Gavriel Lowen -
powiedział Seth. - Dodał, że Lowen rozkręcił niezły biznes przy swoim tartaku. Założył także firmę
kolejową i zajmował się wycinką drzew.
- I pewnie niezle mu szło - Judy rozglądała się po pomieszczeniu. - Co wyjaśnia obecność
tego pokoju.
- To znaczy?
Uśmiechnęła się.
- Zapewne był bardzo bogaty, a tacy ludzie potrzebują bezpiecznego miejsca na swoje
kosztowności.
- Tak, ale nie widzę...
Nie zdążył dokończyć zdania, kiedy światło latarki padło na jedyną rzecz znajdującą się w
pokoju. Był to kredens przytwierdzony do drewnianej ściany.
Judy uśmiechnęła się szeroko i dotknęła uchwytu drzwiczek.
- Może to tutaj Gavriel Lowen trzymał swoje bogactwo...
Seth poczuł, że odzywa się w nim coś pierwotnego i serce zaczęło walić mu mocniej, lecz
oprzytomniał, zdając sobie sprawę, że nie potrzebuje już żadnych kosztowności.
Nic by się nie zmieniło, gdyby w beczkach było złoto, a w tym kredensie klejnoty. Nie
potrzebuję już niczego więcej...
Judy otworzyła kredens. W środku były trzy półeczki. Seth poświecił do środka; coś
błysnęło.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]