[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Włochami, kto to może wiedzieć! Znalazł go nocny stróż i odstawił, prawie wlokąc po ziemi,
do pogotowia; podobno z tego wrażenia don Casto narżnął w spodnie.
- Dona Pura, czy pani pamięta takiego sierżancika z wąsami, który się nazywał Fermin
Pendón Paz i pochodził z Malagi? Tak, no tego, co zamiast iść z którąś na górę, walił konia w
salonie, żeby zaoszczędzić.
- Ach, tak, już pamiętam! Co się z nim stało?
- Ano nic, ubiegłej nocy zabili go butelką, rąbnęli go butlą od wody sodowej, taką wielką, i
położyli trupem, jak to się mówi, zimnym trupem.
- Biedaczysko! A gdzie to było?
- Na środku ulicy, wychodził od Zezowatej Makreli, zrobiło się wielkie zamieszanie i
sprawÄ™ bada sÄ…d wojskowy.
- Boże święty!
Raimundo z Casandulfów powiedział do Robina Lebozana Castro de Cela:
- Tobie przypadło w udziale zwołanie krewnych w imieniu wuja Camila, ja myślę, że trzeba
zawiadomić Moranów, to oczywiste, ale również Guxindów, nie szkodzi, że będzie nas dużo,
bo sprawa jest poważna, wszyscy musimy się wypowiedzieć, a do czasu spotkania trzeba
milczeć, Moncha użyczy nam swojego domu, bo tam są najlepsze warunki.
Don Bregirno, ojciec panienki Ramony, był przyjacielem sławnych pilotów-akrobatów,
Yedrinesa, Garniera, Leforestiera i Lacombego, którzy robili piruety w powietrzu na swoich
aeroplanach przystrojonych kolorowymi żaróweczkami, krzesło kosztowało od 25 do 50
centymów w zależności od miejsca, a damy przychodziły nadzwyczaj elegancko ubrane, w
wielkich słomkowych kapeluszach z szerokim rondem i w tiulach, to było dawno temu,
panienka Ramona jeszcze się wtedy nie urodziła.
My Moranowie wszyscy mamy końskie twarze i szeroko rozstawione zęby, czasami dość
znacznie, o tym już kiedyś wspominał artylerzysta Camilo, mówią też, że czuć od nas
niedopałkami cygar i że lubimy się rozbijać po odpustach i weselach, ale to nieprawda, na
Guxindach mniej to widać, bo są bardziej przemieszani, możliwe, że tak jest, nie mówię, że
nie, rasa nie traci przez krzyżówki, zyskuje, ale wtedy również mieszają się cechy, to samo
dotyczy rodu, pamiętaj, jak to powiadają: jeden przehula, inni dołączą i ród wykończą, ty
wiesz, o co mi chodzi. Większość nas Moranów pochodzi od marszałka Pardo de Cela,
chociaż nie wszyscy; wtedy marszałek to nie był dowódca wojskowy, tylko koniuszy. Wuj
Evelio jest Mo-ranem o świetnej prezencji, wuja Evelia nazwano Dzikiem, bo jest
korpulentny i nieokrzesany, Dzik rzadko schodzi z gór i obcych nawet nie pozdrawia, w
czasie wojny Dzik miał swoje problemy, ale potrafił się z nimi uporać skutecznie i z dużym
szczęściem.
- To jest konflikt pomiędzy golcami, ludzie poważni nie zabijają się ani dla kaprysu ani dla
czyjegoś widzimisię, oni są podobni do Francuzów, a to, co robią, przypomina tresurę kóz,
nikomu, kto nie jest Cyganem, nie przyszłoby do głowy tresować kozy.
Dzik lubi jeść, pić, palić, pieprzyć i spacerować, Dzik jest człowiekiem dystyngowanym, o
zwyczajach opartych na honorze i tradycji, w tym podobny jest do twojego wuja, don Claudia
Montenegro.
- Chce pan bronić swojej obsesji z karabinem w ręku? W porządku, niech pan broni, ale
strzelać trzeba samemu, a nie wysyłać kogoś, żeby strzelał za pana, niech pan pójdzie w góry
ze strzelbą, a wtedy zobaczymy czy jest z pana chłop z jajami, kiedy trzeba odpowiadać za
swoje czyny, ludzie zaczynają pękać, żołądek szybko podchodzi im do gardła i zaraz
przepraszają i pytają, która godzina.
Dzik liczy sobie siedemdziesiąt długich lat i nosi okulary.
- To kwestia wieku, w młodości widziałem lepiej
i dalej niż ktokolwiek inny, ale to nie mogło trwać bez końca, zdaję sobie sprawę; nosić
okulary na starość to jeszcze nic takiego, najgorzej, kiedy trzeba je nosić będąc jeszcze
młodym, młodzi ludzie w okularach to albo seminarzyści, albo homoseksualiści.
- Ależ na Boga, wuju Evelio! Wszyscy?
- No, prawie wszyscy, zdarzajÄ… siÄ™ wyjÄ…tki, nie przeczÄ™.
%7łona Dzika umarła bardzo dawno, ponad pół wieku temu, żona Dzika była bardzo ładna i
sprytna, zawsze nosiła sznur pereł i świetnie się ubierała, Dzik nie ożenił się po raz drugi,
chociaż nie brakowało mu okazji, i całe życie fruwał z kwiatka na kwiatek, tę kocham, a tej
nie kocham, tej zrobię syna i wykształcę na księdza, a tamtej zrobię córkę i otworzę jej
gospodę, i tak po kolei, Dzik zamówił na grób żony płytę z białego marmuru, na której kazał
wyryć następujące epitafium: Ponieważ zwano cię Marią, imieniem Matki Bożej, zawsze
będę żałował, że nie zrobiłem ci zdjęcia.
- To siÄ™ nie rymuje.
- No tak, ale Dzik nigdy-nie potrafił rymować.
Dzik ma sklasyfikowane swoje niechęci i antypatie, które idąc od największej do
najmniejszej są następujące: księża, wojskowi, Włosi, celnicy, grabarze, niscy wzrostem i
jąkały.
- A Portugalczycy?
- Nie, ci nie.
Sabiniano Sagramón Roidiz poza tym, że się jąkał, jeszcze przy mówieniu pryskał śliną,
Sabiniano to był obrzydliwy typ, który przebył ten padół płaczu wciąż opluwając wszystkich
dookoła, nie zostawiając na nich suchego miejsca, jego żona Justinita Cereixal Roibos przez
całe życie przyprawiała mu rogi, aż któregoś pięknego dnia odrzuciła półśrodki, zamknęła go
w zakładzie dla obłąkanych i związała się z Felipe Albiol Fornerem, właścicielem zakładu
glazurowania migdałów, który pochodził z miejscowości Alcala de Chivert w Castellón de la
Piana.
- A orzechów laskowych, nasionek sosny i innych skorupkowych różności to nie
glazurował?
- Też, owszem, Albiol się nie oszczędzał i glazurował wszystko, co popadło.
Justinita nigdy nie zdradziła swojego kochanka, chociaż bywało, że obiecywano jej złote
góry, Albiolowi
nigdy nie przyprawiła rogów, widać przy Sabinianie straciła cały swój impet.
- On jest taki czyściuteńki!
Justinita była siostrzenicą zmarłej żony Dzika, więc była z nim trochę spowinowacona,
Justinita ubierała się na miastową modłę i nosiła czerwone pantofle na wysokich obcasach
wiÄ…zane w kostce.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]