[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zarzucaniem tobołów przez plecy.
- Niech pan profesor dobrze zamknie drzwi i nikogo dziś nie wpuszcza - poradził Wiesiek na
odchodnym.
- Więc do jutra, do zobaczenia! - kiwnęła mi od progu.
- Do niezobaczenia! - dopiero teraz porwała mnie ostateczna rozpacz i wstręt do siebie. Boże,
czym prędzej wyjechać, zaszyć się w mysią dziurę, bo nie do Mińska po takiej kompromitacji...
Albo coś sobie zrobię! - zgarnąłem z biurka zeszyty. Oddaję. Chłopcy już na dole.
- Zeszyty - kamienny głos - dostaniemy jutro: Zarobił pan przecież kupę czasu. - I głosem jakby
odtajałym: - Mężczyzna?
Między dniem sto dziewięćdziesiątym
a następnym
Z ratusza wyszedł ten siwawy dyrektor, co patrzy po ptasiemu - połową twarzy; drugie oko,
nieruchome, kieruje w tym czasie na jakikolwiek przedmiot z lewej strony.
- Jak widzę, pan naprawdę chce poznać miasto, które Bartkiewicz nazwał  złym .
Tłumaczę, że chciałem, ale od jakiegoś czasu przestało mnie ono interesować, a teraz szukam
Celiny, która odeszła przez nieporozumienie, bo zrobili kawał i naopowiadali mnóstwo złych
rzeczy. Nie dosłyszy, jak to ludzie starzy, zanadto zaabsorbowani wsłuchiwaniem się w samych
siebie.
- Zaczniemy chronologicznie: najpierw pokażę miejsce, z którego wykiełkowało jak wierzba.
Wyminął bombiasty kościół garnizonowy, gdzie ksiądz Aawrynowicz wygłasza kazania, na
których bywanie należy do dobrego tonu, i poprowadził mnie w Pomorską, którą nazwał Zrednią.
- Ależ pan się spieszy! - zdziwił się, a przecież jest to ulica od początku do końca poznaczona
śladami moich i Celiny stóp. Może więc za ostatnim śladem?...
- Była, wie pan, w modnej półszubce, miała na głowie chustkę., Taką w macedońskie hocki-
klocki. Być może, że miała jeszcze srebrnego lisa. - Było mi głupio, że ja wciąż o tym samym, a on
czas dla mnie traci, więc dodałem w formie usprawiedliwienia: - Przepraszam, że pana zanudzam,
ale tłumaczy mnie młodość.
- Młodość? - zastanawiał się przez chwilę, jakby sobie usilnie przypominał, co znaczy to
historyczne dlań słowo. - W takim razie po cóż ten cały niepokój? - Pan zobaczy tę damę, bo
młodość ma oczy szeroko otwarte.
Skręcamy w lewo, w ulicę, gdzie Celina czasem przystaje i żegna się ze mną. Za
skrzyżowaniem straszą mnie druty kolczaste po jakimś hitlerowskim więzieniu.
- O, tu jest właśnie park Anstadta - wskazuje na konary drzew, które nas po chwili otoczyły.
Na okrągłym placu jest muszla koncertowa; na prawo spoza szachownicy gałęzi wyłania się tor
kolarski w kształcie węża gryzącego się we własny ogon; po przeciwne j stronie - dwa budynki w
modnym na przełomie wieku stylu willowo-petersburskim.
Idzie powoli i udziela wyjaśnień:
- Tu stały wiedeńskie stoliki i thomsonowskie krzesła dla królów. Bo hrabiowie złota, błękitne
ptaki, aferzyści z rozmachem, póki nie zarobili na berła i korony, wysłuchiwali walców Straussa -
toutes proportions gardees - o, tam na lewo. A drobni bądz początkujący spekulanci, pośrednicy
tudzież - zniżył głos, jakby względy natury delikatnej wzbraniały mu wyrazniej wymówić -
zarobkujący na kradzieży surowca - to na stojaka, tam bliżej stawu. %7łelazna etykieta, jak pan widzi.
Szczególna rzecz, ci ludzie pasjami uwielbiali iluminacje. Wie pan: rzymskie świece, beczki, smoki
astrachańskie. Kiedyś Anstadt sprowadził arcyiluminatorów którzy wystrzelili szmermele w
kształcie kuli ziemskiej, okolonej trzema kartuszami. Na nich świeciły się słowa:  Wiara, Nadzieja,
Miłość . Piękne cnoty, co? Panu to najbardziej przypadła do smaku ta ostatnia, he he! Znakomicie
rozbrajają! Anstadt, panie kochany, nie tylko kazał je tak wysoko wystrzelić po to, żeby olśnić
Wersal, lecz przede wszystkim po to, aby pozłocić nimi powieki ludzi w mieście i na przed-
mieściach: gdy się pozłoci powieki, można potem łatwo lać wodę na miecze! Ale klasa robotnicza
to właśnie młodość, więc miała oczy otwarte, jeszcze jak otwarte!
Podeszliśmy w końcu do tamtego stawu. Jest dziwnie martwy. Z jednej strony podkrada się doń
rzeczka, z drugiej ucieka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl