[ Pobierz całość w formacie PDF ]

młodych spoczywa Polaków,  ile razy spojrzałam na niego, łzami się zale-
wałam, boć to pierwszy raz w życiu tak długie bęóie rozłączenie. Nareszcie
przyszła najsmutniejsza może chwila ostatecznego pożegnania, o nie daj Pa-
nie, aby się ona jeszcze kiedy powtórzyła.
17 kwietnia.  Całą noc oka nie zamknęłam, a nie chcąc płaczem moim
robić mężowi przykrości, głowę umieściłam mięóy dwie poduszki i z całą
swobodÄ… oddaÅ‚am siÄ™ szalonej rozpaczy. òiÅ› mi siÄ™ tak wszystko brzydsze
i brudniejsze wydaje, czemu też tak we troje nie możemy na zawsze pozostać?
 już mi się i wyjść nie chce, i po jeziorze pływać, myślą jestem z nim.
Sieóę z zegarkiem w ręku nad szczegółową kartą geograficzną i prowaóę
go od stacji do stacji, ocierając cisnące się łzy do oczów.
18 kwietnia.  Mąż powrócił od Mistrza skruszony, zbieóony jak zbrod-
niarz pokutujący, mówił mało, jadł niewiele, spacerował samotny w górach.
20 kwietnia.  Druga audiencja, tym razem powrócił promieniejący.
Mistrz przyjął go za adepta, darował poprzednie winy i bratem swoim nazwał,
od óiś przyjmie od niego najdrobniejszą choćby ofiarę.
³t r no zÄ…c o i n n zwi o  Sobieski. [przypis autorski]
- BrÄ…zownicy 72
21 kwietnia.  Idę do Mistrza z mniejszą daleko emocją, niż myśla-
łam.  O 12-ej mąż doprowaóił mnie do drzwi jego i odszedł. Zapukałam
trzy razy, drzwi się otworzyły. Weszłam do sporego, schludnego pokoiku
o dwóch oknach. Aóżko zwyczajne, białe, sosnowe, czysto zasłane, nad niem
posążek Napoleona pierwszego ze złożonemi na krzyż rękami na piersiach,
na malutkiej umieszczony konsolce. Szafa, komoda, dwa stoliki założone
książkami, cztery proste stołki dopełniały umeblowania. Przede mną stała
postać wzrostu średniego, tuszy dobrej, łysy, bez zarostu, nos duży, kształt-
ny, usta wąskie, zaciśnięte, w okularach niebieskich, ubrany w długi surdut
do ziemi, na jeden rząd zapięty, ze stojącym kołnierzem. Zbliżyłam się do
majestatu i z pokorą ucałowałam dłoń. Przyjrzawszy mi się z wielką uwagą,
objął mnie w ramiona, przycisnął do piersi i złożył pocałunek na broóie, ale
wcale nie duchowo, tylko najzwyczajniej po ziemsku. W tej chwili z pew-
nością o świętej sprawie nie myślał i to mnie takim wstrętem do tej wyższej
istoty przejęło, że mi zupełnie imponować przestał, co naturalnie w tej chwi-
li spostrzegł, bo go słuchałam tak spokojnie. Teraz dopiero zrozumiałam,
co znaczyło to trzydniowe przebywanie Falkowskiego z nami; wszystko, co
przez ten czas udało mu się zręcznie z nas wydobyć, powtórzone zostało Mi-
strzowi, a on, niby oświecony łaską Ducha Zwiętego, rozwoóił się nad fak-
tami i okolicznościami dotyczącymi mojej przeszłości, o których nikt prócz
mnie wieóieć nie mógł. Nie trafił jednak na naiwną, bo się bynajmniej wie-
óy jego nie zaóiwiałam. Rozmawiając z nim, mimo woli rozglądałam się po
pokoju i wzrok mój kilka razy spoczął na figurze Napoleona umieszczonej
nad łóżkiem, nie mogąc się domyśleć, jakie by miała znaczenie. Spostrzegł
to przebieglejszy od lisa Mistrz, a słysząc, że jestem tak na kwestię duchów
wrażliwą, zaczął mnie straszyć opowiadaniem mnóstwa anegdotek na tym
tle osnutych, zapowiadając, że jeślibym kiedy, broń Boże, przeniewierzyła
się Sprawie świętej, będę nielitościwie nawieóana i szarpana przez duchy,
a jeśli tych męczarni ciało moje nie wytrwa, umrę, aby się znów odroóić
koniem, psem lub jeszcze czem gorszem. Napoleon 1-szy jest adwokatem
sprawy świętej w niebie, czyli że wszystkie interesa dotyczące jej on Panu
Bogu przedstawia, z Nim też bezpośrednio ma nieustające stosunki. Dru-
gim takim opiekunem jest Kościuszko: ten jako Polak więcej kocha kraj swój
i wpływem swoim więcej jeszcze dla sprawy naszej otrzymać może. Słucha-
jąc tych wszystkich bredni, mimo woli przychoóiło mi do głowy, jak mógł
ten człowiek porywać luói tak wielkich i niepospolitych jak Mickiewicz,
to jednak nie przeszkaóało, że się z trwogą oglądałam za siebie, czy owa
figurka brązowa nie zamieni się w dużą i żywą postać Napoleona i czy ją
stojącą przed sobą nie ujrzę. Mówiąc o małżeństwie moim, nadmienił, że
z powodu zbyt wielkiej różnicy wieku mięóy nami, uwalnia mnie zupełnie
od wierności małżeńskiej, której zresztą ani Pan Bóg, ani Kościół od niko-
go nie wymaga; mam tylko uważać, aby duch wybranego był czysty, i to
powieóiawszy, zrobiÅ‚ krzyż na moim czole, »Absolvo te« dodajÄ…c i gorÄ…cy
pocałunek na mojej twarzy złożył. Wyszłam więcej jak oburzona, z silnem
postanowieniem nigdy już więcej nie wracać, nawet jeśli mąż koniecznie tego
żądać bęóie.
22 kwietnia.  Mąż znów wezwany do Mistrza. Po dwugoóinnej kon-
wersacji, powrócił tak szczęśliwy, swobodny, lekki, jakim go dawno nie wi-
óiałam. Po obieóie usiadł na kanapie, wyjął z kieszeni książeczkę z Ewan-
geliami, z którą się nigdy nie rozłączał, czerpiąc z niej skarby dla duszy,
a otworzywszy ją, rzucił z pogardą na stół stojący w drugim rogu pokoju.
Sieóąc z robotą pod oknem, spojrzałam na niego z przerażeniem i zapyta-
Å‚am, co to ma znaczyć? »Mistrz zabroniÅ‚ mi brać Ewangelii do rÄ™ki, bo niÄ…
mój umysł obałamucam. Ewangeliści robili własne uwagi na marginesach,
pisząc Ewangelie, które następnie wciągnęli do tekstu; trzeba mieć wiel-
ką łaskę ducha, żeby odróżniać słowa Chrystusa od dodatków piszących,
- BrÄ…zownicy 73
a ponieważ kilka lat opierałem się wpływowi Mistrza, dopatrując różniące
siÄ™ prawdy od zasad Å›wiÄ™tej sprawy, wiÄ™c mi w niÄ… zaglÄ…dać nie wolno«. Po
chwili wstał, przeszedł przez pokój i usiadł na drugiej kanapie, przed którą
na stoliku spoczywała rzucona książeczka, i znów bezwiednie wziął ją do rę- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl