[ Pobierz całość w formacie PDF ]

-Nie zrobią tego. Nie pozwolimy im już skrzywdzić nikogo.
Rozdział 34
-Cam - poczułam uderzenie w nogę. Zwiatło oślepiło mnie po oczach.
-Wstawaj - warknęła Abby. Stała nade mną, a słońce padało przez okno na jej ramiona.
-Co... Która godzina?
-Godzina przedstawienia.
Założyłam tenisówki na bose stopy i pobiegłam za nią w dół skrzypiących schodów.
-Gdzie? - spytałam, robiąc jeszcze kilka kroków - Gdzie idziemy?
Abby się uśmiechnęła:
-Do domu.
Tak naprawdę nie doceniasz rzeczy dopóki ich nie stracisz. Wiem, że to tandetne, ale taka
jest prawda. Zawsze wiedziałam, że pewnego dnia opuszczę Akademię Gallagher. W końcu
kiedy postanowiłyśmy uciec do ukończenia szkoły pozostawało zaledwie kilka miesięcy. Ale
nawet wtedy nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo będę tęskniła za zasypianiem we
wspólnym pokoju, otoczona koleżankami z klasy, z babskim filmem lecącym w tle. Nie
wiedziałam jak bardzo będzie mi brakowało lekcji i nauczycieli - nawet zadania domowe
zostałyby mile powitane w mojej nowej codzienności (i nawet nie zmuszajcie mnie do
mówienia o niesamowitym crme brle szefa kuchni).
Ale najbardziej tęskniłam za budynkami i terenami otaczającymi szkołę. Niektórzy ludzie
uważają, że posesja Gallagher jest domem. Niektórzy uważają, że to szkoła. Ale dla mnie, w
tym momencie, wszystkim co się liczyło było to, że była ona moim domem. I miałam do
niego wrócić. Jednak moje podekscytowanie nie znaczyło, że nie byłam zdenerwowana.
-Jesteś pewna, że to dobry pomysł? - spytała Bex. To nie pierwszy raz kiedy zastanawiałam
się czy przypadkiem nie dzielimy mózgu - Znaczy, jestem pewna, że osoby uciekające przed
prawem nie powinny wracać do domu.
-Nie zostaniemy tam długo, dziewczynki - powiedziała moja ciotka - Tylko zamkniemy tę
kobietę w podpoziomach - Abby zdławiła te słowa. Odmówiła używania imienia Catherine -
A potem znajdziemy Amirah i wydostaniemy ją stamtąd. Potem ruszymy w drogę i
pozostawimy za sobą prawo. Umowa?
-Umowa - powiedziałyśmy wszystkie, a ja nie mogłam oprzeć się pokusie odwrócenia się,
by spojrzeć na auto podążające za nami.
Abby ustaliła, że się podzielimy - chłopcy w samochodzie Townsenda, dziewczyny w vanie.
Może chciała dać Townsendowi szansę na porozmawianie z Zachiem. Albo nie mogła znieść
myśli o byciu w tym samym samochodzie co Catherine (nawet jeżeli była ona uwięziona w
bagażniku*).
-Abby - zaczęła ostrożnie Macey - Dokąd pójdzie Amirah?
-Do bezpiecznego miejsca, dziewczynki.
-A nie może zostać tutaj? - spytała Liz - Szkoła jest jednym z najbezpieczniejszych
budynków w kraju.
-Nie dopóki Joe i twoja mama nie odnajdą ostatniego członka Wewnętrznego kręgu. Nawet
wtedy ona nadal będzie królową Kaspii. Będzie potrzebowała ochrony przez resztę życia.
Więc tym momencie najlepsze miejsce dla niej będzie niedostępne dla innych.
Oczywiście moja ciocia miała rację. To musieliśmy zrobić. Ale i tak wróciłam myślami do
dziewczyny, którą poznałam pierwszej nocy semestru. Wydawała się taka młoda i taka
szczęśliwa pośród tych korytarzy. Nienawidziłam tego, że musieliśmy zabrać ją z dala od jej
szkoły i przyjaciół. Nienawidziłam tego, że musiała dorosnąć tak szybko. I to tak bardzo, jak
zgadywałam, ponieważ całkowicie znałam to uczucie.
-Patricia! - krzyknęła ciocia Abby, pchając frontowe drzwi - Doktorze Fibs! Madame
Dabney, wróciliśmy!
Nie wyszło z tego całkowicie tajne wejście, ale nie narzekałam kiedy zobaczyłam Madame
Dabney pojawiającą się na szczycie schodów:
-Abby, dobrze cię widzieć, kochanie! - ruszyła w naszą stronę, przyciągając moją ciotkę do
uścisku, a potem przesuwając spojrzenie z Abby na moje współlokatorki i mnie. Może to
kwestia światła, ale mogłabym przysiąc, że widziałam jak łza spłynęła po jej policzku -
Witajcie w domu, dziewczynki.
Kiedy weszłam do Wielkiego Hallu zobaczyłam Profesor Buckingham stojącą w drzwiach,
zmrożoną. Jakby nie chciała się poruszyć, by przypadkiem nie zniszczyć sceny dziejącej się
na jej oczach:
-Dzięki Bogu, jesteście bezpieczne.
Ale potem jej wyraz twarzy całkowicie się zmienił. Najeżyła się i stanęła prościej.
Mogłabym przysiąc, że widziałam grymas na jej twarzy, kiedy Townsend i Zach przywlekli
Catherine przez drzwi wejściowe. Ale nie wzdrygnęła się na widok kobiety, nawet kiedy
uśmiechnęła się ona w jej kierunku.
-Cóż, witaj Patricio - spojrzenie Catherine prześlizgnęło się z łatwością po korytarzu i
schodach. Na nogach i rękach miała kajdanki, a mimo to oceniała rezydencję jakby miała
więcej praw do przebywania w niej niż sama Gilly.
-Tak dobrze być w domu - powiedziała Catherine, a ja poczułam okropne uczucie, że
Catherine się nie zgubiła - że wcale jej nie złapaliśmy. %7łe w jakiś sposób znalazła się w
miejscu do którego zawsze chciała trafić.
-Zamknij się! - wybuchnął Zach, pociągając za łańcuchy swojej matki.
-Zachary - odezwała się ostrzegawczo Buckingham - Zabierzcie ją na Podpoziom drugi -
potem zwróciła swoje spojrzenie na Catherine - Mamy dla ciebie przygotowany pokój.
Spodziewałam się, że kiedy tylko Catherine zniknie, nastrój od razu się poprawi i napięcie
opadnie. Ale to nie tylko jej obecność trzymała wszystkich na krawędzi. To było coś więcej
niż niezręczna cisza między Zachiem i Townsendem. Coś było nie tak i ja to czułam.
-O co chodzi? - spytałam, przesuwając się - Co się dzieje? Chodzi o moją mamę?
-Twoja mama ma się dobrze, Cameron - powiedziała Buckingham - Właściwie, jeżeli się nie
mylę, ona i Joseph są bardzo blisko wytropienia potomka Maxwella.
Ale coś było nie tak i nie zamierzałam poprzestać dopóki nie poznam prawdy.
-Więc co się dzieje? Chodzi o Amirah? Czy wszystko z nią w porządku?
-To interesujące pytanie, Cameron - przyznała Buckingham - Prawdę mówiąc, nie wiem.
Nie zawahała się ani nie próbowała przeinaczać faktów na swoją korzyść. Prawda ma
znaczenie - każdy szpieg to wie. A wtedy potrzebowaliśmy znać ją całą.
-Poprzedniej nocy po naszej rozmowie, postanowiliśmy powiedzieć Amirah wszystko, co
nam oznajmiłaś na temat jej ojca i Kręgu - spojrzała na Abby, a potem potrząsnęła głową
jakby próbowała wyrzucić wątpliwości ze swojej głowy.
-Może powinniśmy byli poczekać. Jej ojciec dopiero umarł. To tyle zmian i presji i...
-Co się dzieje? - spytałam.
-Cóż, wygląda na to, że nie możemy jej znalezć - Buckingham nieco się wyprostowała -
Wygląda na to, że Amirah zniknęła.
I przekonałam się na temat jednej rzeczy: Bex miała rację. O wiele łatwiej jest być
uciekinierem niż osobą pozostawioną.
Grupa poszukiwawcza przeszukiwała ziemie otaczające posesję. Moje przyjaciółki i ja
rozdzieliłyśmy się i przeszukałyśmy każde sekretne przejście, które siódmoklasistka
prawdopodobnie mogłaby znalezć w ciągu jednego roku. Przepytałyśmy jej przyjaciółki i
przejrzałyśmy nagrania z kamer ochrony. A kiedy to wszystko zawiodło chodziłyśmy po
prostu korytarzami i terenami na zewnątrz, nawołując jej imię. Ale Amirah nie
odpowiedziała.
W końcu znalazłam się we własnym łóżku. W naszym pokoju. Niemal jakbym nigdy nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl