[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tournee Dreams. To będzie spektakularne wydarzenie. Znowu
na scenie, we trzy, razem. Poza tym, jestem jej wiele winna,
prawda? W ten sposób obie będziemy mogły się pożegnać z
Dreams i przywitać z czymś nowym.
- Mam nadzieję, że ona też zobaczy w tym jakieś dobre
strony, mimo całej nienawiści, którą karmiła się przez te
wszystkie lata - May westchnęła krojąc kotleta. - Stała się
większa ode mnie.
- Zaufaj mi mamo, jeśli uda mi się z nią spotkać na jej
warunkach, jestem na to przygotowana. Zgodzi się na to -
powiedziała Deena. - Zrobi to.
Deena miała rację, ale musiała postarać się trochę bardziej
niż myślała. Musiała pójść do opuszczonej zaniedbanej
dzielnicy, gdzie, przy Woodward Avenue, Effie miała swoje
mieszkanie. Od lat nie była na takiej ulicy. Deena wysiadła z
auta matki i spojrzała na rozwalającą się czynszówkę, gdzie
mieszkała Effie, objęła wzrokiem dobudowane do niej
budynki, które wydawały się z innego świata. Potrząsnęła
głową.
- Idziemy, staruszko - powiedziała do siebie, wchodząc na
klatkę schodową.
Kiedy Deena zapukała do drewnianych drzwi mieszkania
Effie, C.C. otworzył i objął ją serdecznie.
- Chodz, wszyscy na ciebie czekają - powiedział, łapiąc ją
za rękę i wprowadzając do środka. Przy maleńkim kuchennym
stole siedzieli Marty, Lorrell i Michelle. Effie siedziała na
kanapie, głaszcząc włosy córeczki, która leżała obok
przytulona.
- Cześć wszystkim - powiedziała słabo Deena, po raz
pierwszy niepewna, czy uda się jej to, do czego była tak
przekonana siedząc w samochodzie. Rzuciła okiem na wnętrze
mieszkania i zrobiło jej się niedobrze; nie mogła uwierzyć, że
Effie tak mieszkała.
- Hej - odpowiedzieli jej wszyscy, z wyjątkiem Effie.
- Usiądz - Effie wskazała jej miejsce na podniszczonej
kanapie.
- Pozwólcie mi zacząć - odezwała się Deena. - Jak pewnie
już wiecie, i z powodów, których jesteście świadomi,
odeszłam z Rainbow Records. Zamierzam zacząć karierę
solową.
- Zdaję sobie z tego sprawę - powiedziała Lorrell.
Cały miniony tydzień Lorrell myślała o swoim życiu i o
tym, jak cieszyła ją sława, ale też o tęsknocie. Bezustannie
udzielała wywiadów, nagrywała płyty, spotykała się z
dziennikarzami, koncertowała, uważała, żeby jej fryzura była
doskonała, nawet jeśli tylko na chwilę wychodziła do
pobliskiego warzywniaka. I po co to wszystko? Oczywiście,
zarabiała dobrze, ale nie miała tak naprawdę na co zarabiać.
Opowiadała wszystkim, którzy chcieli tego słuchać, że kiedy
Jimmy umarł, wraz z nim umarła część jej samej. Ale Lorrell
wiedziała, że zakończyła pewną część życia, zanim Jimmy
przedawkował narkotyki - zakończyła ją, kiedy zgodziła się na
zabawę w dom z mężczyzną, który należał do innej kobiety.
 Zmarnowane Lata" śpiewała, chodząc po domu. Ułożyła tę
smutną piosenkę, kiedy rozmyślała, co teraz ze sobą pocznie.
Zpiewanie solo nie było dla niej wyjściem. Postanowiła, po
dłuższym wahaniu, że zacznie nowe życie - ciche i spokojne.
- Nie mogę powiedzieć, że cię obwiniam za to, co się
stało - powiedziała Lorrell do Deeny. - Szczerze mówiąc,
jestem zmęczona. I tak myślałam o emeryturze. Kupię sobie
mały domek z dużym telewizorem. Może znajdę męża i będę
mieć dzieci, jedno albo dwoje. Przegapiłyśmy kawał życia,
nie?
- To prawda - przyznała Deena, patrząc na Magic.
Dotknęła jej. - To prawda.
- Czy spotkaliśmy się tutaj wszyscy, żeby ponarzekać, że
już nie mamy pracy? - spytała niewzruszona Effie.
- Absolutnie nie, Effie - odpowiedziała Deena. -
Właściwie przychodzę tu spytać, czy chciałabyś ze mną
znowu pracować.
- Pracować? Z tobą? - z niedowierzaniem powtórzyła
Effie. - Ostatnim razem kiedy próbowałyśmy, chyba się nie
udało.
- Zaczekaj, Effie, niech mówi - wtrącił się C.C.
- Chyba też powinieneś być trochę ostrożniejszy, C.C. -
odpaliła Effie.
- Effie, jestem biznesmenem i kocham muzykę. Każdy,
kto ma jakiś pomysł, jak robić coś, co kocham, zasługuje na
moją uwagę.
- Wiem o tym aż za dobrze - zapewniła Effie.
- Posłuchaj - zaczęła znowu Deena. - Nie przyszłam tu po
to, żeby kogokolwiek denerwować. Przyszłam z ofertą. Chcę,
żebyśmy razem dali koncert pożegnalny. Tutaj w Detroit.
Lorrell, Michelle i ja wystąpimy...
- I co to ma niby, do diabła, wspólnego ze mną? -
przerwała jej Effie.
- Wszystko, Effie - Deena spojrzała jej w oczy. - Nie
rozumiesz? Kiedy przejdziemy do naszej najsłynniejszej
piosenki, chcę, żebyś to ty przejęła główny wokal. Ponieważ
zasługujesz na to, żeby ją zaśpiewać.
Effie zastanawiała się chwilę nad tą propozycją, ale nie
miała pewności, czy była aż tak dobra, jak myśleli pozostali.
Powrót na scenę byłby dla niej zbyt bolesny, mógłby
przynieść zbyt wiele wspomnień o utraconym bezpowrotnie
życiu.
- Nie wiem - odpowiedziała cicho.
- Effie, to może być świetny koncert. Sprawię, że
publiczność będzie pełna producentów i szefów wytwórni
płytowych, którzy będą błagać, żebyś zechciała z nimi
pracować, po tym, jak usłyszą twój głos - błagała Deena.
- A Curtis? - spytała Effie.
- On nie ma z tym nic wspólnego, naprawdę -
odpowiedziała Deena. - Umowy i pozostałe rzeczy mogą
opracować nasi prawnicy. Wiem tylko, że nie możemy
pozwolić, żeby ten człowiek znowu zrujnował nasze kariery.
Nigdy.
- Dalej, Effie. Co ty na to? - spytał C.C.
- No dalej, Effie - zachęciła ją Lorrell. - Zgódzmy się.
Lorrell poprosiła kierowcę, żeby zatrzymał się przed
Teatrem Detroit i uśmiechnęła się na widok tego, co ujrzała.
Był tam wielki napis  Deena Jones & Dreams: Występ
Pożegnalny".
- Nie przywykłaś do patrzenia na Dreams w światłach
reflektorów, prawda? - Deena zerknęła zza ramienia Lorrell na
plakat.
- Czas wejść do środka - dodała i kiwnęła na kierowcę,
żeby podjechał do wejścia dla gwiazd.
Niecałą godzinę pózniej powietrze pełne było napięcia.
Publiczność w czarnych krawatach wypełniała salę. Curtis
wysiadł z limuzyny i podprowadzono go do miejsca, gdzie
czekali na niego reporterzy.
- To musi być noc pełna smutnych i radosnych
wspomnień, panie Taylor - odezwał się jeden z reporterów. -
Jak się pan czuje, mówiąc  do widzenia" Dreams?
- To utalentowane panie i muszę uszanować ich decyzję,
chcą odkrywać nowe możliwości - odpowiedział. - Poza tym,
nie wierzę w pożegnania, wierzę w przywitania. I chcę wam
wszystkim przedstawić Tanię Williams - powiedział
skinąwszy na piękną dziewczynę, która wyglądała na niewiele
starszą niż Deena, kiedy poznała Curtisa.
- W przyszłym miesiącu wydajemy nowy album Tani i
powiem wam tylko, że to prawdziwa bomba. Całkiem nowe
brzmienie.
Curtis niemal tonął wśród tłoczących się wokół niego
fanów, kiedy Effie weszła na czerwony dywan w
towarzystwie C.C. i Magic.
- Panno White! - zawołał za nią jakiś reporter, kiedy
zbliżyła się do dziennikarzy, stając nieopodal Curtisa. - Pani
płyta stała się numerem jeden. Z pewnością bardzo to panią
cieszy.
- Tak, to naprawdę miłe - odpowiedziała Effie.
- Planuje pani przenieść się do Kalifornii?
- Nie. Mój dom jest tutaj. Poza tym, ludzie tam są za
chudzi - reporter zaśmiał się i zwrócił uwagę na Magic.
- Kim jest ta mała dama, Effie?
Effie zerknęła na Curtisa, który mijał ją, idąc do środka
Teatru.
- To Magic, moja córka - odpowiedziała.
Curtis zatrzymał się i natychmiast pojął, że był jej ojcem.
Była naprawdę piękna - miała jego oczy i uśmiech Effie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl