[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wciskając jej w rękę złożoną kartkę papieru. - To mapa Namibii. Zaznaczy-
Å‚em naszÄ… trasÄ™.
Kerry chemie została sama na resztę dnia. Mogła obejrzeć miasto w
swoim tempie. Przez resztę poranka oglądała wystawy sklepów. Po obie-
dzie przespacerowała się ze swoją leicą po Kai sers trasse, by uwiecznić fa-
scynujÄ…ce kontrasty architektoniczne.
S
R
Stały tu budynki z początków dwudziestego wieku, ze stromymi dachami
i ozdobnymi oknami, a obok nich wyrosły współczesne wieżowce. Była to
interesująca mieszanka starego z nowym - starej architektury z czasów nie-
mieckiej kolonizacji i nowej, z betonu i szkła. Kerry uznała, że połączono
wszystko ze smakiem i elegancjÄ….
Cienie stawały się coraz dłuższe. Westchnęła bezwiednie, odwracając się
od okna. O ósmej miała zjeść z Maksem kolację w hotelu. Zerknęła na ze-
garek, zostało jej tylko kilka minut na zrobienie odpowiedniej fryzury.
Szybko zasiadła przy toaletce. Poprawiła makijaż i zabrała się do szczotko-
wania włosów. Zamierzała związać je apaszką, ale rozmyśliła się i zostawi-
Å‚a rozpuszczone.
Wygładziła niebieską sukienkę, zastanawiając się, czy dekolt nie jest zbyt
głęboki - odsłaniał odrobinę cienistego zagłębienia między piersiami. Za-
czynało ogarniać ją zdenerwowanie i podniecenie. Nie było sensu wmawiać
sobie, że Maxwell Harper nie ma z tym nic wspólnego.
Byli sobie całkiem obcy, a jednak nie mogła stłumić tego dziwnego uczu-
cia radości na samą myśl, że z nim spędzi czas.
Rozległo się stukanie do drzwi. Podskoczyła nerwowo, złapała małą,
srebrną torebkę i pobiegła otworzyć.
Jej serce waliło jak oszalałe, gdy otworzyła drzwi i spojrzała prosto w
ogorzałą, gładko ogoloną twarz Maksa. Włosy zaczesał do tylu, odsłaniając
szerokie czoło. Lekki, beżowy garnitur i rozpięta pod szyją koszula podkre-
ślały wdzięk jego sylwetki.
Kerry przypomniała sobie chwilę, gdy go po raz pierwszy ujrzała na ślu-
bie siostrzenicy. Teraz była tak samo fizycznie świadoma jego obecności.
Stali, patrząc na siebie, a ciemne, badawcze spojrzenie przesuwało się po jej
ciele, wzbudzając tę samą, zawstydzająco kobiecą reakcję. Miała wrażenie,
S
R
że jej dotyka. Dziwny ból sprawił, że zapragnęła czegoś, o czym nawet nie
ważyła się myśleć.
- Pójdziemy?
Kerry skinęła głową, nie ufając własnemu głosowi. W milczeniu modliła
się, by jej drżące nogi nie zawiodły, gdy szła korytarzem.
Nie mogła nie zauważyć jego zmysłowego, lekko drwiącego uśmiechu.
Podejrzewała, że doskonale wie, jakie na niej wywiera wrażenie, i podobało
mu siÄ™ to. A niech go!
Restauracja pełna była miejscowych i turystów. Jednak ich najwyrazniej
się spodziewano, bo od razu zostali zaprowadzeni do stolika, na którym
czekała już w wiaderku z lodem butelka drogiego wina. Kelner zapalił
świeczki na stole. Szybko obejrzeli kartę i złożyli zamówienia, a kelner na-
lał im wina
Kerry, z poczÄ…tku zdenerwowana, po kilku Å‚ykach wina zdecydowanie siÄ™
odprężyła. Max był tak interesującym rozmówcą, że półtorej godzi-
ny-minęło niemal niezauważalnie.
- Mam nadzieję, że pamiętałaś o dobrym olejku do opalania? - Pili kawę.
Drgający płomyk świecy wydawał się dodawać jego spojrzeniu dziwnego
ognia. Niespodziewanie Max wyciągnął rękę i przesunął końcem palca od
jej kości policzkowej do podbródka. - Na pustynnych obszarach słońce
może zniszczyć młodą, ładną buzię - dodał.
Jego dotyk ją zdenerwował, ale szybko się uspokoiła. Gdyby znał ją le-
piej, wiedziałby, że nie musi jej ostrzegać przed niebezpieczeństwami po-
dobnych wypraw. Jednak Kerry nie podjęła tematu i pozostawiła rozmowę
na neutralnym gruncie.
S
R
- Chciałabym wiedzieć, czego się po mnie spodziewasz. - Zlad zmysło-
wości, który dostrzegła w jego uśmiechu, wywołał u niej rumieńce. - To
znaczy, chodzi mi o zdjęcia -dodała pośpiesznie.
- Daję ci wolną rękę. Możesz sobie fotografować wszystko, co ci się
spodoba, byle potem to ponumerować i opisać.
- Max obserwował ją uważnie. - Jeśli znasz moje książki, powinnaś mieć
pojęcie o tym, czego oczekuję od fotografa.
Kerry nie odpowiedziała. Znała jego książki aż nadto dobrze, ale nie mo-
gła się zdecydować, czy się do tego przyznać.
- Mówiłaś, że jedną czytałaś - nalegał, a w jego oczach zabłysły drwiące
iskierki. - Przeczytałaś naprawdę, czy powiedziałaś tak, bo wypadało?
Nie miała już wyboru. Nie mogła pozwolić mu wierzyć, że wygłosiła tyl-
ko uprzejmy, ale nieprawdziwy komplement.
- Czytałam wszystkie twoje książki - wyznała.
- Wszystkie?
- Josie dała mi pierwszą na urodziny, a resztę kupowałam, gdy tylko się
ukazały. - Kąciki jej ust uniosły się z rozbawieniem na widok lekkiego
zdumienia na jego twarzy. - Przeczytałam wszystkie, niektóre nawet po
kilka razy.
- Lubisz książki podróżnicze? - spyta! ironicznie, a Kerry od razu chwy-
ciła przynętę.
- To nie są zwykłe książki podróżnicze - zaprotestowała gorąco. - Kiedy
piszesz o jakimś kraju, dajesz czytelnikowi dokładne pojęcie o atmosferze
politycznej. Zaznajamiasz go z mieszkańcami i ich zwyczajami. A wszyst-
ko w taki sposób, że nie raz byłam gotowa przysiąc, że widziałam to na
własne oczy.
S
R
Za dużo gadasz! zganiła się w myśli. Na litość boską, Kerry, musiałaś tak
jasno dać do zrozumienia, że uwielbiasz jego książki?
Wyraz jego oczu, wpatrzonych w nią, był niemożliwy do odczytania.
- Nie spodziewałem się takiego komplementu - powiedział. ~ Ale wierzę,
że jest szczery, i dziękuję.
Nagle powstało między nimi dziwne napięcie, którego przyczyn Kerry nie
mogła odgadnąć. Usiłowała znalezć odpowiedz w jego ogorzałych rysach,
ale zamknÄ…Å‚ siÄ™ w sobie.
- O której chcesz rano wyjechać? - spytała, gdy dopili kawę.
- Zaraz po śniadaniu, a śniadanie o siódmej. Proponuję więc wcześnie się
położyć.
Wstał od stołu, zmuszając Kerry, by zrobiła to samo. Gdy w milczeniu
opuścili restaurację i wjechali windą na trzecie piętro, miała dziwnie ści-
śnięte gardło.
Co się stało? Co takiego powiedziała?
Gdy się wreszcie położyła i zgasiła światło, było już wpół do jedenastej.
Leżała bezsennie, usiłując znalezć wytłumaczenie nagłej zmiany nastroju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]