[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Siadaj mi tu zaraz i jedz! Nie możesz teraz myśleć tylko o sobie, bo twoje dziecko potrzebuje
pożywienia, czy ty będziesz jadła, czy nie. Chyba chcesz, żeby było zdrowe i silne, prawda?
- Dobrze już, Johnsy, twoje na wierzchu.
Christina zjadła zimne śniadanie, po czym pierwsze kroki skierowała do stajni. Ledwo tam weszła,
koniuszy Deke wybiegł jej na powitanie.
- Przypuszczałem, że panienka jeszcze dziś tu przyjdzie. Tak się cieszę, że panienka wróciła!
- Ja też się cieszę, że znowu jestem w domu. Gdzie on jest?
- A kogóż to panienka ma na myśli?
220
- Jak sÄ…dzisz, Deke?
- Pewnie tego wielkiego, karego ogiera w ostatnim boksie?
- Jakbyś zgadł! - roześmiała się Christina i pobiegła do ostatniego boksu. Objęła karego za szyję i
czule uściskała, a on jej się odwzajemnił radosnym parskaniem.
- Och, Dax, jakże tęskniłam za tobą!
- Powiem panience, że on także tęsknił. Od czasu wyjazdu panienki nikt na nim nie jezdził, ale on nie
próżnował. Spłodził cztery śliczne zrebaki, a piąty w drodze. Widzę, że będzie musiał trochę
poczekać, aż panienka na niego wsiądzie... - dodał z zażenowaniem.
- Nie tak znów długo - uspokoiła go Christina. - Wyprowadz go, Deke, i puść luzem w zagrodzie.
Chciałabym widzieć go w ruchu.
- To się da zrobić, proszę panienki. Zobaczy panienka, jak się będzie wspinał i tańczył, jakby się
chciał popisać!
Kiedy napatrzyła się na Daxa, poszła na spacer do lasku za stajnią; zatrzymała się przy sadzawce, w
której często pluskali się z Tommym jako dzieci. Było to ciche i spokojne miejsce, ukryte w cieniu
starego dębu, który zwieszał gałęzie nad wodą. Usiadła pod dębem i próbowała sobie przypomnieć
podobnÄ… sadzawkÄ™, tylko po
łożoną wysoko w górach. Pewnie teraz Philip zabierał
tam NurÄ™ do kÄ…pieli.
Do domu wróciła pózno, kiedy zaszło słońce, a niebo przybrało odcień purpurowy i coraz bardziej
ciemniało.
Christina w sukni bez rękawów trochę zmarzła, więc rozcierała ramiona, kiedy weszła do rzęsiście
oświetlonego hallu, kierując się wprost do salonu.
Pokój tonął w ciemnościach, tylko przyćmione świat
ło padające z hallu umożliwiło jej trafienie do kominka.
Zdjęła z gzymsu zapałki i rozpaliła ogień. Kiedy zapło-221
nął, wstała, czując, że już się rozgrzewa. Zrobiła dwa kroki, aby zapalić lampy w salonie, i w tym
momencie zobaczyła postać stojącą w cieniu przy otwartym oknie.
Przestraszona krzyknęła, bo postać zaczęła się do niej zbliżać. Strach szybko przerodził się w gniew,
kiedy rozpoznała intruza.
- Przestraszyłeś mnie śmiertelnie, Tommy! Co ty tu robisz o tej porze, i to jeszcze po ciemku? -
spytała z irytacją.
- Czekałem na ciebie, ale wcale nie chciałem cię przestraszyć - tłumaczył się pokornie. Zwykle
kapitulował, kiedy wzbudził w Christinie gniew.
- To dlaczego się nie odezwałeś, kiedy weszłam do pokoju?
- Bo chciałem ci się przyjrzeć tak, abyś nie wiedziała, że cię obserwuję.
- Po co, na miłość boską?
- Bo nawet w tym stanie ciągle jesteś najpiękniejszą dziewczyną w Anglii.
- To miłe z twojej strony, Tommy, ale przecież dobrze wiesz, że nie znoszę, kiedy ktoś mnie
szpieguje.
Poza tym nie spodziewałam się, że dziś złożysz mi wizytę. Czy miałeś jakiś specjalny powód, aby
mnie odwiedzić? Bo jeśli nie, to przyjmij do wiadomości, że jestem zmęczona. Chciałabym teraz
zjeść kolację i poło
żyć się spać.
- To po co rozpaliłaś w kominku?
- Ty możesz wyprowadzić człowieka z równowagi!
Wyobraz sobie, że chciałam zjeść kolację tutaj, bo nie cierpię sama siedzieć w tej wielkiej jadalni.
W tym momencie do salonu weszła któraś ze słu
żących, ale zatrzymała się w progu, gdy zobaczyła Christinę.
- Chciałam tylko zapalić lampy, proszę panienki.
222
- Dobrze, nie przeszkadzaj sobie. A kiedy skończysz, powiedz pani Ryan, żeby przygotowała mi
kolacjÄ™.
- Czy mógłbym zjeść z tobą? - wprosił się Tommy.
Christina uniosła brew, zaskoczona jego propozycją. Pomyślała jednak, że on mimo wszystko chce
pozostać jej przyjacielem.
- Molly, poproś panią Ryan, aby przygotowała kolację na dwie osoby, i podasz ją tutaj. Aha, jeszcze
powiedz Johnsy, że wróciłam, żeby się nie martwiła.
Po wyjściu pokojówki Christina usiadła na kanapie, a Tommy zajął miejsce obok niej.
- Christino, mam ci coś do powiedzenia, ale chciałbym, żebyś mnie wysłuchała, zanim odpowiesz.
Przyjrzała mu się i zauważyła, że w ciągu ostatniego roku znacznie wydoroślał. Podrósł i nie miał już
takiej chłopięcej buzi. Zapuścił nawet wąsy, a jego głos nabrał
głębszego brzmienia.
- Słucham cię, Tommy. Mów, proszę.
- Przez całe popołudnie próbowałem otrząsnąć się po ciosie, jaki mi zadałaś, deklarując miłość do
innego mężczyzny. Uświadomiłem sobie jednak, że nadal cię kocham, mimo że kto inny jest ojcem
twego dziecka. Chciałbym się z tobą ożenić, a twoje dziecko przyjmę i wychowam jak swoje. Szybko
zapomnisz o tamtym i kiedyÅ› mnie pokochasz, jestem tego pewien. Nie proszÄ™ ciÄ™ od razu o
odpowiedz, dam ci czas do namysłu. - Przerwał
i ujął ją za rękę. - Potrafię uczynić cię szczęśliwą, Christino. Nigdy nie pożałujesz, że zostałaś moją
żoną.
- Przykro mi, że wciąż darzysz mnie głębokim uczuciem - odpowiedziała Christina. - Mam nadzieję,
że zostaniemy przyjaciółmi, bo nie mogę zostać twoją żoną, Tommy. Nigdy nie zmienię zdania, zbyt
wielka jest mi
łość, jaką żywię dla ojca tego dziecka. Wiem, że go już więcej nie zobaczę, ale nie mogę o nim
zapomnieć.
223
- Ależ, Christino, jak można wiecznie żyć wspomnieniami? On jest daleko, a ja jestem tutaj. Czy w
twoim sercu nie znajdzie się miejsce na jeszcze jedną miłość?
- To nie ten rodzaj miłości.
- A nie myślisz o przyszłości dziecka? Dałbym mu nazwisko i nie musiałoby iść przez życie z piętnem
bękarta.
- Za pózno, bo plotki o moim odmiennym stanie rozeszły się po całym Halstead. Czy za ciebie wyjdę,
czy nie, moje dziecko i tak będzie nosić to piętno. Jedynie jego rodzony ojciec mógłby zmienić tę
sytuacjÄ™.
- Tak czy inaczej, Crissy, dziecko potrzebuje ojca. Pokocham je choćby dlatego, że jest twoje.
Musisz pomy
śleć o dziecku!
- Tommy, już ci powiedziałam...
- Daj spokój, Christino, nie mów więcej. - Stanął za nią i ścisnął ją za ramiona. - Na miłość boską,
przemyśl swoją decyzję! Tylko o tobie marzyłem i śniłem, nie mo
żesz tak łatwo odebrać mi nadziei. Nic na to nie poradzę, Crissy, że cię kocham!
Odwrócił się i wyszedł, nie dając jej szansy na odpowiedz. Po kilku minutach Molly przyniosła dwie
porcje, lecz jedną musiała zabrać. Christina zjadła kolację na marmurowym biało-złotym blacie
stołu, naprzeciw trzech pustych krzeseł.
Czuła się gruba i ociężała, a przy tym smutna i samotna. Dlaczego Tommy musi ciągle wzbudzać w
niej poczucie winy? Nie chciała za niego wyjść, bo nie wyobra
żała sobie życia z człowiekiem innym niż Philip. %7łe też Tommy musiał się w niej zakochać! Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl