[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie wierzył w Boga?
- Trudno powiedzieć. Napisał przecież: "Gdyby Boga nie było, należałoby Go wymyślić". To
on w głównej mierze przygotował grunt pod Rewolucję, on i jemu podobni, których zwano
filozofami. W Ferney, tam gdzie mieszkał do śmierci, wystawił przecież kościół, a na
frontonie pyszni się łaciński napis: "Deo erexit Voltaire", czyli "Bogu wzniósł Voltaire", a jego
grobowiec tkwi połową w kościele, połową poza jego murem.
- Nie wydaje mi się człowiekiem sympatycznym.
- Chyba się mylisz, panno Klotyldo - zaprotestował don Biagio. - Osobiście go nie znałem,
mieszkał bowiem w Szwajcarii, tuż przy francuskiej granicy, a zmarł na dziesięć lat przed
wybuchem Rewolucji. %7ływość jego umysłu była jednak niezwykła i fascynująca i gdyby
ograniczył się do pism polemicznych biorących w obronę niesłusznie prześladowanych,
godzien byłby podziwu. Ale podniósł rękę na Stwórcę, wykazując w tym, co pisał, ignorancję i
zajadłość. Był zdecydowanym wrogiem chrześcijaństwa i Kościoła. Objaśniał Pismo święte, a
wszystkie te wątki podjęli po nim różni "filozofowie" szykujący Rewolucję. Mimo jednak, że
dla niego Chrystus nie był Bogiem, że obrzucił Go bluznierstwem, wierzył w Coś czy w Kogoś,
w jakąś Siłę czy Istotę, która rozpętała istnienie wszechświata, gdyż jak mówił: "Zegarek
świadczy przecież o istnieniu zegarmistrza". Voltaire to człowiek pełen sprzeczności, ale
inteligencją przerastał swoich współczesnych.
- Mój Boże, don Biagio, tyle dowiaduję się rzeczy ważnych, o których nie miałam żadnego
pojęcia.
- Chciałem zająć twój umysł sprawami innego rodzaju - uśmiechnął się don Biagio. - Nie
można krążyć myślą wyłącznie wokół toczącej się obok nas wojny lub opłakiwać utracony
afekt, którego, jak wiesz, wcale nie utraciłaś.
- Obawiam się, że utraciłam - szepnęła.
- Proszę, wierz mi, panno Klotyldo, hrabia rozmyśla teraz, w jaki sposób przyjść ci z pomocą,
aby cię nie obrazić, a uspokoić własne sumienie.
- Czyż jego sumienie jest niespokojne? - zdziwiła się.
- Bardzo niespokojne - westchnął don Biagio. - Wiem, że mu przebaczysz, gdy cię o to
poprosi we właściwej formie. Trudniej będzie mu przekonać Canisa...
- Canis jest bardzo zawzięty.
- Zwierzęta pamiętają dłużej niż ludzie. Ale i Canis przebaczy.
- Ksiądz tak mówi, jak gdyby był pewny.
- Jestem pewny, dziecko... Notariusz opowiadał, że w rachunkach dotyczących dóbr
Roccanera, panuje nieopisany zamęt - dodał wstając. - Ma tu wkrótce być, by rozplątać ten
"gordyjski węzeł". Obawiam się, że hrabia poniósł już ogromne straty, Pinin zaś wzbogacił się
niepomiernie.
Coś działo się w Roccanera, jakaś burza przewaliła się ponad wyniosłymi basztami zamku,
echa gromów odbiły się nawet w tak spokojnej wiosce jak Roccabruna.
Signor Martini spędził u hrabiego pięć dni pochylony wraz z młodym panem nad
rachunkowymi księgami posiadłości Certów. W drodze powrotnej odwiedził Teklę i don
Biagia. Daleko mu było teraz do dawnej pogodnej dobroduszności. Wyraz zatroskania nie
schodził z jego twarzy, a usta zacinały się surową linią nagany.
- Otóż po nitce doszliśmy do kłębka - oświadczył, rozsiadając się na kanapce w saloniku
Tekli. - Wszystko było tak zawikłane, tak namotane, że rozplątanie tego motka okazało się
trudniejsze niż najbardziej nawet splątany jedwab, którego używasz, pani, do haftu.
- Czy hrabia poniósł wielkie straty? - spytała ze współczuciem.
- Wielkie.
- To... jak teraz będzie żył?
- O, nie martw się, pani, o niego. Fortunę Certów budowały przez wieki pokolenia jego
przodków. Tego nie można porównać do wyrastających z dnia na dzień jak grzyby po deszczu
fortun w porewolucyjnej Francji. Bogactwo Certów oparte jest na ziemi, a ziemia Piemontu,
choć górzysta, ma jednak wiele zasobów. Wez, pani, chociażby pastwiska, wspaniałe łąki
górskie, gdzie pasą się ogromne stada liczące tysiące sztuk owiec i baranów. Nasza wełna
znana jest poza granicami Italii. A wino... Widziałaś przecież te winnice, rzędy rozpiętych na
żerdziach winorośli... Na każdym niemal stoku wystawionym na działanie słońca, osłoniętym
od wiatru, o tej porze zwisają grona bogate w sok życiodajny. Znasz nasze wina. Nie ustępują
tym, które piłaś we własnej ojczyznie. Francja ma burgundy i szampany, ale nasze białe wino
na górskich ziołach, które wyrabia znany już od czterdziestu lat Cinzano, jest jedyne w swoim
rodzaju.
- Tak - przyznała. - Wiem, że Piemont ma wielkie bogactwa.
- Nikt tu nie zaznaje głodu, bo biedaka nawet nakarmią ryby z górskiego strumienia, grzyby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl