[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zobaczyłem, że
płacze. Scałowywałem duże, słone łzy. Naciągnęła na głowę wygnieciony koc i przytuliła
się do mnie w geście rozpaczy i miłości.
Dziękuję wyszeptała.
Była to dla mnie najpiękniejsza chwila tej nocy.
Wuh Linhg mieszkała na tym samym piętrze co ja, w budynku przy ulicy Gomez, w
Barcelonie.
Była drobną, jak laleczka, Wietnamką. Wojna w Indochinach zmusiła jej rodzinę do
emigracji. Ojciec należał do grupy najbardziej wpływowych polityków partii
profrancuskiej, toteż bez trudu znalezli schronienie we Francji.
Przyjechała do Hiszpanii na studia baletowe. Bogaci rodzice przysyłali pieniądze, które z
powodzeniem starczały na pokrycie wszystkich kosztów jej pobytu z
dziesięciomiesięcznym synkiem. Dzieciak był uroczy; nie słyszałem, żeby kiedykolwiek
płakał.
Młoda matka spędzała cały wolny od zajęć czas w domu; w czarnym trykocie baletowym
ćwiczyła przy muzyce taneczne pas. Zdawało się, że tylko to
ją interesuje. Porcelanowa buzia była zawsze uśmiechnięta.
Nie mówiła ani słowa po hiszpańsku. W jakiś sposób dowiedziała się od portiera, że jestem
nauczycielem i któregoś dnia zapukała do moich drzwi.
Proszę, proszę... czym mogę służyć?
Zorientowałem się, że nic nie rozumie. Pochyliła głowę i złożyła dłonie jak do modlitwy.
Wykonałem zapraszający gest. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Zaprowadziłem ją za rękę
do pokoju i pokazałem fotel.
Za pomocą mimiki, która jest najlepszym językiem międzynarodowym, dogadaliśmy się w
sprawie lekcji hiszpańskiego, co było celem wizyty Wuh Lingh. Ustaliłem wstępnie
godzinę, zastrzegając, że może ulec zmianie w zależności od mojego rozkładu dnia, co dla
niej nie stanowiło większego problemu, ponieważ z wyjątkiem godzin
przedpołudniowych, przeznaczonych na zajęcia w szkole baletowej, prawie nie
wychodziła z domu.
Naukę zaczęliśmy od alfabetu i rysowania różnych przedmiotów, których nazwę
powtarzała za mną wiele razy i powoli, bo hiszpańska fonetyka sprawiała jej spore
trudności. Z dnia na dzień robiła postępy w mowie. Kiedy ją chwaliłem, cieszyła się jak
dziecko i klaskała w dłonie. Zawsze widywałem ją w czarnym, obcisłym trykocie, który
znakomicie podkreślał finezyjne kształty kruchego ciała. W tańcu przypominała motyla.
Po kilkunastu lekcjach mogliśmy już porozumiewać się swobodniej i opowiedziała mi o
sobie.
0 okrutnych represjach wojennych, przed którymi uciekła i o tęsknocie za mężem, który
nadal walczył w Indochinach.
Wydawała mi się tak delikatną i niebiańską istotą, że chociaż codziennie patrzyłem na jej
dziewczęce piersi, płaski brzuch, idealne biodra i nogi, doznawałem jedynie czystych,
niemal ojcowskich uczuć. Na powitanie i na pożegnanie kłaniała się
1 całowała mnie w oba policzki.
Nauczyłem się przy niej sporo wietnamskich słów, ale wszystko już zapomniałem.
Udzielałem jej lekcji hiszpańskiego bezpłatnie, chociaż nalegała, żebym brał pieniądze.
Polubiłem nasze wieczorne spotkania i nie traktowałem tego jako pracę.
Często zapraszała mnie na kolację; najbardziej smakowały mi orientalne dania, które
przyrządzała wspaniale.
Pewnego razu rozmowa zeszła na temat gejsz. Moje pytania bardzo ją śmieszyły.
Zapytałem ją między innymi, czy otrzymała takie samo wykształcenie jak gejsze;
odpowiedziała ze śmiechem, że dużo lepsze.
Tego wieczoru po raz. pierwszy popatrzyłem na nią, jak na kobietę i zapragnąłem poznać
jej wiedzę i umiejętności z. dziedziny sztuki miłosnej.
Na pożegnanie powiedziała mi w drzwiach:
Ty dziś pierwszy raz widzieć we mnie kobietę.
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, zamknęła drzwi.
Odtąd nasze lekcje nie były już takie jak przedtem. Nie odrywała ode mnie oczu i
zachowywała się trochę prowokacyjnie.
Podczas następnej kolacji, oznajmiła:
- Ty nie znać zwyczaju w mojej ojczyznie.
Kiedy kobieta pragnąć mężczyzny, podaje cieple
wino.
Pomyślałem, że chodzi jej o utrzymanie większego dystansu między nami. Poczułem się
nieswojo, bo nie chciałem stracić jej sympatii.
Po kolacji zaproponowała wietnamski deser; poszła do kuchni i po dłuższej chwili wróciła
z tacą, na której były jakieś ciasteczka i dwie lampki wina. Kiedy podała mi moje wino.
stwierdziłem ze zdziwieniem, że jest ciepłe.
Na jej twarzy malowała się niewinna słodycz, zmieszana z łobuzerską radością.
Ty wypić, jeśli chcesz kochać Wuh Linhg. Oszołomiony, popijałem wino drobnymi
Å‚ykami.
Ona pierwsza wypiła swoje, podniosła się i tanecznym, prawie zwiewnym krokiem
podeszła do mnie, zarzuciła mi ramiona na szyję, wspięła się na paluszki i pocałowała
mnie w usta.
Nie jestem w stanie wyrazić, co czułem. Chyba tylko anieli potrafią całować w ten sposób.
Przyciągnąłem ją do siebie łagodnie, wziąłem na ręce i leciutką jak piórko zaniosłem na
kanapę. Nie wiem, ile czasu tak siedzieliśmy, patrząc sobie w oczy. Wreszcie Wuh Linhg
przerwała milczenie.
Ty mi się bardzo podobać. Ja chcieć ci dać szczęście. Ja lepsza od gejszy.
Ta dziewczyna równie dobrze mogła mieć piętnaście, jak dwadzieścia pięć lat, chociaż na
podstawie jej zwierzeń łatwo mogłem wydedukować, że ma dwadzieścia osiem.
Ty chcieć kochać się ze mną?
A ty chcesz? Pragniesz mnie?
Bardzo.
Ja również, Wuh Linhg.
Wysunęła się zręcznie z moich objęć, wzięła mnie za rękę i poprowadziła do łazienki.
Błyskawicznie ściągnęła czarny trykot. Serce zabiło mi mocniej; oto kobieta z obrazów
Botticellego!
Jej zwinne ręce rozbierały mnie do naga. Odkręciła prysznic z ciepłą wodą i zaprosiła mnie
do wanny. Namydloną dłonią zaaplikowała mi rytualny masaż miłosny, nie pomijając
żadnego skrawka skóry. Pieściła moje plecy jak struny harfy. Największe hołdy
otrzymywał penis; traktowany jak bożek, rósł i twardniał boleśnie. Elektryzujący dotyk jej
rąk wprawiał w drganie moje ciało.
Potem podała mi ręcznik, kazała wyjść z wanny i podczas gdy wycierałem się do sucha,
sama namydliła się szybko, opłukała i stanęła obok. Skropiła dłonie egzotyczną wodą
kolońską, natarła siebie i mnie, i od nowa rozpoczęła pieszczotliwą grę palców.
Doprowadziła do tego, że penis osiągnął maksymalną długość. Uklękła przed nim, ujęła w
obie dłonie razem z jądrami i pocałowała. To była tylko chwila, jeden krótki moment," ale
do dziś pamiętam niezwykłe uczucie, jakiego doznałem.
Podniosła się z klęczek i uśmiechnięta, jak zwykle, zaprowadziła mnie do sypialni.
Pomyślałem, że to zbyt egoistyczne z mojej strony poddawać się bez ruchu jej
pieszczotom, spróbowałem to nadrobić, ale odepchnęła ranie czule.
Ty być spokojny. Ty nie przeszkadzać, proszę.
Kazała mi się położyć, przyklęknęła na łóżku i muskała opuszkami palców moje plecy,
piersi, uda i seks. Potem weszła na mnie i kontynuowała masaż piętą i palcami u stóp,
fruwającymi po moim ciele. Wcale nie czułem ich ciężaru.
Przykucnęła obok mnie i szepnęła do ucha:
Ty cały mój. Ty nie protestować. Mnie bardzo dobrze z tobą.
Zwinna jak łasiczka, z powrotem znalazła się na mnie, odwróciła się plecami i wypięła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]