[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Andes Airlift to linia nie odznaczaj¹ca siê sprawn¹ organizacj¹, a Fil-
son, mój szef, nie jest specem od papierkowej roboty. Ten lot nie mia³ nawet
numeru; pamiêtam, ¿e przed startem z San Croce sam siê nad tym zastana-
wia³em. Pewne jak w banku, ¿e wie¿a San Croce nie zada³a sobie trudu po-
wiadomienia Santillany o naszym przylocie.  Widz¹c zaS wyraz twarzy
Forestera, doda³:  Ca³y ten biznes to jedno wielkie gówno.
 Jednak twój szef z pewnoSci¹ zaniepokoi siê, jeSli nie dasz znaku ¿ycia.
 Zapewne  zgodzi³ siê O Hara.  Kaza³ mi zatelefonowaæ do siebie
z Santillany. Ale pocz¹tkowo nie bêdzie to wielki niepokój. Bywa³y sytu-
acje, kiedy nie dzwoni³em, mimo ¿e o to prosi³, i co najwy¿ej mia³em trucie
dupy z powodu straty ³adunku powrotnego. Nie s¹dzê, by przynajmniej przez
kilka dni martwi³ siê zaginiêciem samolotu.
Forester nad¹³ policzki i powiedzia³:
 Fiu, fiu, organizacja w stylu japoñskim. Teraz naprawdê czujê siê za-
gubiony.
 Mo¿emy liczyæ tylko na siebie  doda³ Rohde.  Jak widzê, tylko sie-
bie mo¿emy byæ pewni.
 Poza tym zeszliSmy z kursu  powiedzia³ O Hara.  Poszukiwania
zaczn¹ na pó³noc od tego miejsca& JeSli w ogóle zaczn¹.
Rohde popatrzy³ na zasypiaj¹cego Aguillara.
 W tej chwili nie mo¿emy zrobiæ nic  zauwa¿y³.  Ale musimy spaæ.
Jutro czeka nas ciê¿ki dzieñ.
III
I tej nocy O Hara nie spa³ dobrze. Jednak tym razem odpoczywa³ przynaj-
mniej z pe³nym brzuchem i na materacu, a nie na twardej pod³odze i z kiszka-
mi graj¹cymi marsza. Wartê pe³ni³ Peabody. O Hara mia³ go zmieniæ o dru-
giej; by³ rad, kiedy nadesz³a jego pora. Za³o¿y³ swoj¹ skórzan¹ kurtkê
i otrzymane od Forestera palto. Podejrzewa³, ¿e w ci¹gu najbli¿szych dwóch
godzin bêdzie zadowolony z faktu, i¿ je ma. Kiedy wychodzi³, Forester poma-
cha³ mu, lecz nic nie powiedzia³.
50
Nocne powietrze by³o rozrzedzone i zimne. Schodz¹c drog¹ w dó³, O Ha-
ra dygota³. Tak jak powiedzia³ Rohde, szanse przetrwania tu, chocia¿ wiêk-
sze ani¿eli przy l¹dowisku, by³y jednak nader nik³e. Mia³ SwiadomoSæ, ¿e
jego serce ³omocze i ¿e ma przySpieszony oddech. By³oby znacznie lepiej,
gdyby zeszli do Quebrady, jak Rohde nazwa³ poprzeczn¹ dolinê, ku której
zamierzali siê skierowaæ. Dotar³ do zakrêtu, gdzie musia³ zejSæ z drogi. Zbli-
¿y³ siê do nawis³ego wystêpu skalnego, który Rohde wybra³ na punkt obser-
wacyjny. Peabody powinien sterczeæ na szczycie tej ska³y i s³yszeæ, jak on
nadchodzi. Jednak nie by³o Sladu jego obecnoSci.
O Hara zawo³a³ pó³g³osem:  Peabody . Cisza. Okr¹¿y³ wystêp skalny,
by dostrzec jego obrys na tle nieba. Na grzbiecie zauwa¿y³ wybrzuszenie,
które nie do koñca potrafi³ zidentyfikowaæ. Zacz¹³ siê wspinaæ, a kiedy osi¹-
gn¹³ szczyt, us³ysza³ zduszone pochrapywanie. Potrz¹sn¹³ Peabodym, a jego
stopa potr¹ci³a butelkê. Peabody by³ pijany.
 Ty cholerny g³upcze  powiedzia³ i zacz¹³ policzkowaæ Peabody ego,
co jednak nie przynios³o oczekiwanego rezultatu. Peabody mamrota³ coS
w pijackim oszo³omieniu, ale nie odzyskiwa³ SwiadomoSci.
 Powinienem pozwoliæ zdechn¹æ ci tu z zimna  wyszepta³ O Hara jado-
wicie. Jednak wiedzia³, ¿e nie potrafi³by siê na to zdobyæ. Wiedzia³ tak¿e, ¿e
sam nie zdo³a zataszczyæ Peabody ego do osady. Musia³ wezwaæ pomoc.
Powiód³ spojrzeniem po zboczach, a poniewa¿ wszêdzie panowa³ spo-
kój, zsun¹³ siê ze ska³y i ruszy³ drog¹ pod górê. Kiedy wszed³ do chaty,
Forester wci¹¿ nie spa³.
 O co chodzi?  zapyta³ ogarniêty nag³ym niepokojem.
 Peabody jest nieprzytomny  odpar³ O Hara.  Potrzebujê pomocy,
¿eby go tu przytaszczyæ.
 Niech cholera wexmie te wysokoSci  powiedzia³ Forester wzuwaj¹c
buty.
 To nie wysokoSci  odrzek³ O Hara oziêble.  Sukinsyn jest w trupa
pijany.
Forester zakl¹³ pod nosem.
 Sk¹d wzi¹³ gorza³kê?
 Przypuszczam, ¿e znalaz³ w jednej z chat. Ja ci¹gle mam swoj¹ pier-
siówkê. Oszczêdza³em dla Aguillara.
 Dobra  powiedzia³ Forester.  Przywleczemy tego cholernego durnia.
Zadanie nie nale¿a³o do ³atwych. Peabody by³ wielkim, rozlaz³ym mê¿-
czyzn¹, a jego cia³o przewala³o siê opornie. Jednak wreszcie dopiêli celu i bez-
ceremonialnie zwalili go na pryczê. Forester wysapa³ siê i powiedzia³:
 JeSli nie bêdziemy go mieæ na oku, ten idiota wykoñczy nas wszyst-
kich.  Urwa³.  Zejdê z tob¹. Mo¿e lepiej mieæ tam teraz dwie pary oczu
zamiast jednej.
51
Wrócili na stanowisko. Wbili wzrok w okryte ciemnoSciami zbocze góry.
Milczeli przez kwadrans. Jednak niczego nie dostrzegli i nie us³yszeli.
 Chyba wszystko w porz¹dku  powiedzia³ Forester na koniec. Zmieni³
pozycjê, by rozprostowaæ koSci.  Co s¹dzisz o starszym panu?
 Chyba jest okay  odpar³ O Hara.
 Przyzwoity goSæ. Niez³y polityk. JeSli poci¹gnie d³u¿ej, ma szansê zo-
staæ dobrym, liberalnym mê¿em stanu. Ale w tej czêSci Swiata libera³om rzad-
ko udaje siê poci¹gn¹æ d³ugo, a s¹dzê, ¿e jest ciut za miêkki.  Forester zachi-
chota³.  Nawet kiedy chodzi o jego ¿ycie lub Smieræ, ¿e nie wspomnê o brata-
nicy, wci¹¿ upiera siê przy procedurze demokratycznej. Chce, bySmy g³oso-
wali nad tym, czy mamy go przekazaæ w ³apy komuchów. Tylko pomySl.
 Komunistom nie odda³bym nikogo  odpar³ O Hara. Zerkn¹³ z ukosa na
ciemn¹ sylwetkê Forestera.  Mówi³eS, ¿e potrafisz pilotowaæ samolot. Do-
mySlam siê, ¿e ma to zwi¹zek z twoim zawodem; samolot firmy i w ogóle.
 Do diab³a, nie. Moja firma nie jest na to ani dostatecznie du¿a, ani
wystarczaj¹co bogata. S³u¿y³em w si³ach powietrznych i lata³em w Korei.
 To tak samo jak ja. Ale ja by³em w RAF-ie.
 No, no, kto by pomySla³  Forester by³ zachwycony.  Gdzie stacjono-
wa³eS?
O Hara rzuci³ nazwê i doda³:
 Wiêc tak samo jak ja lata³eS na sabre ach. PrzeprowadzaliSmy wspól-
ne operacje. Cholera, wiêc na pewno odbywaliSmy wspólne loty.
 Prawdopodobnie.
Przez chwilê le¿eli pogr¹¿eni w przyjacielskim milczeniu, a potem Fo- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl