[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czeństwa.
- Otrzyma to, a nawet jeszcze więcej - powiedział, stawiając wyrywające się do
zabawek dziecko na podłogę.
R
L
T
- Nie wiem, jak zdołasz jej zapewnić poczucie bezpieczeństwa, skoro będziemy
tkwili w pozbawionym miłości i namiętności małżeństwie - zauważyła cierpko Bronte.
Luca popatrzył na nią przenikliwie.
- Sądzisz, że w naszym małżeństwie nie będzie namiętności? - spytał.
- Sama nie wiem, co myśleć. - Bronte czuła, że się rumieni. - Wszystko dzieje się
stanowczo za szybko. Domagasz się, żebym zlikwidowała swoje tutejsze życie, a nie
wiem nawet, co mnie czeka w zamian.
- Wiem, że to dla ciebie trudne - powiedział po chwili milczenia. - Dla ciebie i dla
innych. Wiem, co czuje twoja matka. %7łal mi mojej rodziny, która nie znała Elli od uro-
dzenia. Ale jako rodzice nie mamy wyjścia, powinniśmy być razem dla jej dobra.
Bronte czuła pieczenie łez pod powiekami.
- Wszystko musi być po twojej myśli. Pragniesz kontrolować każdy szczegół. To
dla mnie trudne. Tak ciężko pracowałam nad swoją karierą. A teraz mam wszystko rzu-
cić, i to dla niechcianego małżeństwa, które jest skazane na porażkę!
- Nie musi tak być, jeśli oboje będziemy się starali - pocieszył ją. - Wiem, że lubi-
łaś uczyć. Zadbałem o to, żebyś mogła to robić w Mediolanie.
- Przecież nie znam włoskiego - odparła ponuro. - Bez tego niewiele zdziałam.
- Możesz iść na kurs. Albo jeszcze lepiej, zatrudnię dla ciebie prywatnego nauczy-
ciela. Chcę, żeby Ella mówiła w moim ojczystym języku. Powinna się nauczyć obu ję-
zyków, póki jest jeszcze mała. To ważne, żebyś umiała się do niej zwrócić także po wło-
sku.
- Masz przemyślany każdy aspekt sprawy - zauważyła kąśliwie.
- Nieprawda. Nie wszystko można kupić za pieniądze.
Przykucnął przy Elli i bawił się z nią rozkładaną pluszową cytryną. Pogłaskał jej
miękkie włoski, ale w jego uśmiechu był cień smutku. Bronte pamiętała, że twarz Luki
nieraz zamieniała się w kamienną maskę. Wiele by dała, żeby wejrzeć w jego prawdziwe
uczucia.
- Trzeba zmienić małej pieluchę - powiedział, podnosząc się z kucek.
- Ja to zrobiÄ™.
- Poradzę sobie - odparł. - Ostatnio mi się udało, ale przyda mi się praktyka.
R
L
T
Bronte zaprowadziła go do małej łazienki i wyjęła niezbędne akcesoria do kąpieli.
- Naszykuję jej piżamkę i nową pieluchę na przewijaku - powiedziała.
Kiedy wróciła, rozpromieniona Ella chlapała się w wodzie. Ku uciesze małej, Luca
naśladował głos kaczki, żartobliwie poszturchując ją żółtą gumową kaczuszką. Typowa
scena wieczornej kąpieli: kochający ojciec i szczęśliwe, zadowolone niemowlę podczas
zabawy. Bronte poczuła się jednak wyobcowana. Niedługo przestanie być Elli potrzebna,
bo mała będzie widziała tylko tatę. Rozumiała wprawdzie, że ojciec chce nadrobić stra-
cony rok, kiedy to nie wiedział nawet, że ma córkę, lecz mimo to dręczyło ją poczucie
niepewności.
Kiedy Ella była już przebrana do snu, Bronte pozwoliła Luce poczytać jej bajkę
przed snem. Zpiewna melodia obcego dla niej włoskiego uświadomiła jej, że wkrótce ję-
zyk będzie przyczyną dodatkowego wykluczenia.
Sprawdziła stan zapiekanki w piekarniku i poszła do pokoju dziennego, gdzie zaję-
ła się nieuważnym kartkowaniem czasopism. Była coraz bardziej zdenerwowana.
- Zasnęła jak aniołek - oznajmił po chwili Luca.
- Często jej się to zdarza - odrzekła Bronte. - Pod tym względem mam wielkie
szczęście. Nie wiem, jak poradziłabym sobie z dzieckiem sprawiającym problemy. Ella
jest tylko bardzo energiczna.
- Znowu odmalowujesz siebie w roli ofiary - powiedział. - A przecież oboje jeste-
śmy ofiarami zaistniałej sytuacji. Kiedy to wreszcie pojmiesz?
- A kiedy ty pojmiesz - zawołała Bronte, zrywając się na równe nogi - że nie mo-
żesz tak po prostu zacząć od punktu, w którym kiedyś skończyłeś? Złamałeś mi serce,
Luca. Zniszczyłeś moją pewność siebie. Nie chcę być znowu zraniona, i nie będę!
- Aż tak mnie nienawidzisz?
Odwróciła się tyłem, by nie mógł dostrzec łez w jej oczach.
Przez chwilę panowało milczenie.
- Bronte?
- Myślę, że znasz już odpowiedz.
Zadrżała znacznie wcześniej, niż poczuła dotyk jego rąk na ramionach. Skąd jej
ciało wiedziało, że Luca jest blisko? Przeszedł ją dreszcz niepewności.
R
L
T
Gdyby odchyliła się w tył, oparłaby się o jego rozpaloną pierś.
I byłaby zgubiona.
- Nie czujesz do mnie nienawiści, cara - wyszeptał jej do ucha. - Wściekasz się, bo
nadal mnie pożądasz.
- To nieprawda - wydusiła. - Nie cierpię cię.
Parsknął cichym śmiechem i powiódł rękoma wzdłuż jej ramion, zamykając nad-
garstki w stalowym uścisku.
- A może mi pokażesz, jak bardzo mnie nie cierpisz? - zaproponował, ocierając się
o niÄ….
Zacisnęła powieki, usiłując oprzeć się pokusie. Miała w nozdrzach piżmowy za-
pach podnieconego ciała Luki. Każda komórka jej jestestwa błagała o więcej jego doty-
ku. Jej piersi nabrzmiały boleśnie, wyczekując pieszczoty palców i warg. Czuła nie-
spokojne pulsowanie żądzy w całym ciele, która, jak się okazało, nigdy nie wygasła, ale
tliła się niczym żar ogniska, czekając na odpowiedni moment.
- No dalej - kusił, skubiąc lubieżnie płatki jej uszu. - Pokaż mi. Rzucam ci wyzwa-
nie.
Bronte zadrżała i bezsilnie zwiesiła głowę, gdy wargi Luki przesunęły się po jej
szyi ku obojczykowi. Czuła wyraznie każde ich poruszenie, miękkie muskania, delikatne
skubnięcia, wilgotny dotyk języka. Rosnące podniecenie stawało się nie do zniesienia.
Kolana zaraz ugnÄ… siÄ™ pod niÄ…...
Odwrócił ją ku sobie i utkwił w niej gorące spojrzenie czarnych oczu.
- Pokaż mi, Bronte - wyszeptał z ledwo wyczuwalną kpiną.
Przymknęła powieki, gdy się ku niej pochylił. Jej wargi musnął jego świeży od-
dech, ale Luka nie posunął się dalej. Zawisł nad jej ustami, czekając, by mu je podsunęła.
Starała się wytrzymać najdłużej, jak umiała, ale walka była z góry przegrana. Przemknę-
ło jej przez myśl, że to dlatego trzymał się z dala od niej przez ostatnie trzy tygodnie, by
móc udowodnić, że nie jest zdolna oprzeć się jego urokowi.
No cóż, miał rację. Rzeczywiście nie potrafiła mu się oprzeć. Nie była w stanie da-
lej walczyć. Z cichym westchnieniem podała mu spragnione usta.
R
L
T
Początkowo pocałunek był lekki i niespieszny, lecz bardzo zmysłowy. Bronte nie
umiałaby ocenić, kiedy i za czyją sprawą nastąpiła zmiana. Lekkość ulotniła się bez śla-
du, oddając pole gwałtowności i żarowi, który spalił jej wargi. Gorący język Luki doma-
gał się dostępu do wilgotnej otchłani jej ust, by urządzić zmysłowy pokaz tego, co zaraz
nastÄ…pi.
Niemal oszalała z pożądania, objęła go ciasno za szyję, ocierając się lubieżnie
swym łonem o jego twarde podbrzusze. Byli objęci tak mocno, że jej naprężone sutki
wbijały się w jego pierś jak kamyki.
Całowali się z pasją i żarem. Nie wahała się gryzć jego warg, nie dbając o to, czy
go to boli. Jęknął głucho, gdy umknęła językiem tylko po to, by po sekundzie powrócić i
drażnić się z nim w niewyobrażalnie rozkoszny sposób.
Porwał ją w ramiona i rzucił na dywan. Zdzierał z niej odzież sztuka po sztuce i
rozrzucał dokoła. Bronte myślała jedynie o tym, że za moment przygniecie ją jego silne
ciało, zabierając do zródeł pierwotnej rozkoszy.
Jego ręce zdawały się być wszędzie. W jednej chwili głaskał jej twarz, a już w na-
stępnej zataczał rozkoszne kręgi wokół stwardniałych sutków, dobywając z jej krtani jęki
zachwytu. Wygięła się, gdy kontynuował pieszczotę wargami.
Szorstki dywan ocierał jej skórę na plecach, ale nie czuła tego. Gdy tylko Luka
zrzucił spodnie i bieliznę, wyciągnęła głodne dłonie w jego stronę.
- Ostrzegam cię... - zaczął gardłowo, ale nie dokończył, wstrząsany dreszczami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]