[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dołączyć.
Zerknęłam na Adama. Wyglądał na całkowicie zdrowego, jak
gdyby nigdy nie odniósł obrażeń. Słyszałam, że Alfa potrafi
czerpać siłę ze stada, ale nie miałam pojęcia, dlaczego stało się
to dopiero teraz, a nie w domu Warrena.
Shawn i rudy wilk pierwsi przeszli przez drzwi. Adam
przytrzymał je dla mnie i Jesse, a następnie wkroczył na
zastawione samochodami podwórze, jakby wchodził do
własnego salonu.
Z początku nikogo nie widziałam, ale po chwili zza
samochodu wyłonił się cień, a zaraz potem kolejny i jeszcze
jeden. Stado w milczeniu otaczało Alfę. Większość
wilkołaków przybrała już zwierzęcą postać, tylko Warren i
Darryl podeszli do nas na dwóch nogach. Obaj byli uzbrojeni
i mieli na sobie ciemne ubrania.
Warren spojrzał na wilka, który nas uratował, i uniósł brew,
ale nie przerwał ciszy. Dokładnie obejrzał Adama, a
następnie dotknął opuchniętego policzka Jesse.
- Warren - przemówił Adam ściszonym głosem. - Zabierz
moją córkę i Mercy w bezpieczne miejsce.
W innych okolicznościach pewnie bym zaprote-stowała. W
końcu kto kogo uratował? Tylko że moja ręka pulsowała
ostrym bólem, a poza tym wyrobiłam już dzienną normę,
jeśli chodzi o zabijanie. Przynajmniej przestało dzwonić mi w
uszach. Niech Adam i jego ludzie sami doprowadzÄ… sprawÄ™
do końca - ja byłam gotowa wrócić do domu.
- Nie chcę cię zostawiać - wyjąkała Jesse, czepiając się
kurczowo koszulki ojca.
- Wezmę ją do siebie. Możesz ją odebrać w drodze do domu -
powiedział Warren. Uśmiechnął się do Jesse, by dodać jej
odwagi. - Zostanę z tobą, dopóki twój tato nie wróci. Ze mną
będziesz bezpieczna.
- W porządku - energicznie skinęła głową. Chyba nagle
pojęła, że jej ojciec nie chce, by była w pobliżu, kiedy będzie
się rozprawiał z porywaczami.
- Tylko że nie mam tutaj samochodu - powiedział Warren. -
Zatrzymaliśmy się jakieś pięć kilometrów stąd i dotarliśmy na
plantacjÄ™ pieszo.
- Shawn? - usiłowałam mówić tak cicho jak pozostali. -
Powiedziałeś, że jest tu gdzieś stara ciężarówka, którą łatwo
odpalić za pomocą kabli. Gdybyś mi powiedział, gdzie stoi,
mogłabym ją uruchomić.
- Po przeciwległej stronie budynku, z dala od wszystkich
samochodów.
Ruszyłam sama, lecz wkrótce Warren i Jesse deptali mi po
piętach. Po drugiej stronie magazynu zaparkowano tylko
jeden samochód. W centrum bladego światła lamp stał
Chevrolet rocznik 69, po-
malowany ciemnym, metalicznym lakierem. Ktoś nie będzie
szczęśliwy, kiedy zobaczy, że zniknęła jego zabawka - o ile
ten ktoś przeżyje gniew Adama.
Ale to już nie mój problem. Mój problem stanowiło
uruchomienie samochodu. Trzymałam złamaną rękę sztywno
przyciśniętą do boku, ale coraz mniej to pomagało. Ból
narastał, przyprawiając mnie o zawroty głowy.
- Wiesz, jak uruchomić samochód bez kluczyków? -
zapytałam Warrena, pełna nadziei, kiedy podeszliśmy do
ciężarówki
- Obawiam siÄ™, ze nie.
- A ty, Jesse?
Spojrzała w górę.
- Co?
- Czy wiesz, jak uruchomić samochód bez kluczyków? -
zapytałam ponownie, a ona potrząsnęła przecząco głową.
Pachniała strachem i przypomniałam sobie, jak przed chwilą
kurczowo przylgnęła do Adama.
- Ten strażnik - powiedziałam.
Przez chwilę wyglądała na zdezorientowaną, a potem oblała
się rumieńcem i zgarbiła.
- Już nigdy więcej nie wyrządzi nikomu krzywdy.
- To ten wilk, który zginął? - Nie potrafiłam odgadnąć, co
znaczy wyraz jej twarzy. - Dlatego go zabiłaś? -
Spochmurniała. - To dlatego tata tak do niego strzelał. Skąd
wiedział? Przecież nic mu nie powiedziałaś.
- Nie musiałam. - Próbowałam jej wyjaśnić, ze chodziło o
moment doskonałego zrozumienia, kiedy jeden gest
powiedział Adamowi wszystko, co musiał wiedzieć. -
Przypuszczam, że wyczytał to z mojej twarzy - dodałam na
koniec. Wręczyłam Warrenowi czterdziestkęczwórkę, aby
zająć się ciężarówką w miarę moich obecnie dość
ograniczonych sił.
Uruchamianie samochodu za pomocą kabli zajęło mi
zdecydowanie więcej czasu, niż trwałoby włożenie kluczyka
do stacyjki. Musiałam przyjąć dość niewygodną pozycję, żeby
zdjąć obudowę kolumny kierownicy, przez co raz po raz
uderzałam w coś złamaną ręką. Jednak silnik w końcu
zaryczał - coś dużego, z pewnością nieoryginalnego
zadudniło pod
maską - i zdałam sobie sprawę, że mój słuch wrócił już do
normy.
- Nie wiedziałam, że przeklinasz - Jesse spojrzała na mnie
karcÄ…co, nieco bardziej rozluzniona. - Przynajmniej nie tak.
- Słowa mocy, bez których cały świat mechaniki ległby w
gruzach - wytłumaczył Warren lekceważącym tonem głosu.
Podtrzymywał mnie delikatnie, kiedy wychodziłam z kabiny,
po czym oddał mi rewolwer. Widząc, jak niezdarnie się z nim
obchodzę, pomógł mi zablokować kurek.
Otworzył drzwiczki po stronie pasażera i podsadził Jesse, a
następnie wyciągnął do mnie rękę. Zrobiłam krok w jego
stronę i wtedy coś zwróciło moją uwagę.
Ponieważ zmęczenie przytępiało moje zmysły, w pierwszej
chwili pomyślałam, że to jakiś dzwięk. Zorientowałam się
jednak, że była to magia - i to nie wilka ani nieczłowieka.
Przypomniałam sobie o Elizawiecie.
Samuel o niej wiedział, sama mu powiedziałam. Ale nie
mogłam teraz tak po prostu odjechać. %7ładen z wilkołaków
nie potrafił wyczuć tego rodzaju magii, przynajmniej nie do
momentu, kiedy było już za pózno. Nie miałam pewności,
czy Samuel zdawał sobie sprawę, jaką wagę miała dla Adama [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl