[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Hm, może i jestem, mamo.
Chyba wolÄ™ mamusiu.
A ja wolÄ™ tatusiu.
A co sÄ…dzisz o papciu?
Papcio brzmi jak dzwięk wydawany przez korek od szampana.
Sugerujesz, że trzeba to uczcić? spytała.
Myślę, że powinniśmy włożyć szlafroki, wymknąć się do kuchni i upitrasić wczesną ko-
lacyjkę. Oczywiście, jeśli jesteś głodna.
Umieram z głodu.
Możesz zrobić sałatkę z grzybów powiedział. A ja szybko przyrządzę moje ulubio-
ne danie, fettuccine Alfredo. Mamy butelkę czy dwie mumm s extra dry, które zostawiliśmy na
specjalne okazje. Rozlejemy, nałożymy sobie na talerze kopiaste porcje fettuccine Alfredo, grzy-
bów i zjemy w łóżku.
Oglądając równocześnie wiadomości telewizyjne.
Potem będziemy czytać thrillery i sączyć szampana, aż oczy same nam się zamkną.
Brzmi to cudownie, takie błogie lenistwo.
Zwykle wieczorami Paul przez dwie godziny poprawiał swoją powieść, cyzelując każde sło-
wo. Do wyjątkowych należały też noce, kiedy Carol nie miała jakiejś papierkowej roboty.
Musimy się nauczyć odpoczywać rzekł Paul. Będziemy musieli spędzać dużo cza-
su z dzieckiem. To dla niego niezbędne.
Albo dla niej.
Albo dla nich.
Oczy jej zaświeciły.
Sądzisz, że pozwolą nam adoptować więcej niż jedno?
Oczywiście, że tak, jeśli udowodnimy, że dajemy sobie radę z pierwszym. A tak właści-
wie naigrawał się z siebie czyż nie jestem bohaterem, który ocalił życie poczciwemu
staremu Alowi O Brianowi?
W drodze do kuchni, w połowie schodów, Carol zatrzymała się, odwróciła i objęła go.
Naprawdę będziemy mieć rodzinę.
Na to wyglÄ…da.
Och, Paul, nie pamiętam już, kiedy byłam taka szczęśliwa. Powiedz, że to uczucie będzie
trwało wiecznie.
Przytulił ją; bardzo lubił trzymać ją w ramionach. Gdy się już w coś takiego zabrnie, uczucie
może być nawet lepsze niż seks bycie potrzebnym i kochanym to lepsze niż uprawianie
miłości.
29
Powiedz, że wszystko pójdzie dobrze prosiła.
Wszystko pójdzie dobrze, a twój nastrój będzie trwał wiecznie, i cieszę się, że jesteś taka
szczęśliwa.
Pocałowała go w podbródek i kąciki ust, a on ucałował jej nos.
Czy możemy przejść wreszcie do fettuccine, zanim zacznę żuć własny język?
I to mówi romantyk.
Nawet romantycy odczuwają głód.
Kiedy zeszli ze schodów, przestraszył ich niespodziewany hałas. Jakieś powtarzające się,
lecz nierytmiczne walenie: Aup, Å‚up, Å‚up-Å‚up-Å‚up, Å‚up-Å‚up&
A cóż to, do diabła? spytała Carol.
Dochodzi z zewnÄ…trz& jakby sponad nas.
Stali na ostatnim schodku, patrząc w górę, za siebie, na drugie piętro.
Aup, Å‚up-Å‚up, Å‚up, Å‚up&
Cholera powiedział Paul. Założę się, że wiatr obluzował jedną z okiennic. Nasłu-
chiwali przez chwilę, potem westchnął. Muszę wyjść i ją naprawić.
Teraz? W deszczu?
Jeśli tego nie zrobię, wiatr może ją całkiem urwać. Co gorsza, może tak wisieć i trzaskać
przez całą noc. Nie zmrużymy oka, my i połowa ludzi w sąsiedztwie.
Zmarszczyła brwi.
Ale pioruny& Paul, po tym wszystkim, co się wydarzyło, nie powinieneś ryzykować
wspinaczki po drabinie w środku burzy.
Jemu też nie podobał się ten pomysł.
Nie chcę, żebyś wychodził, jeśli&
Walenie ustało.
Czekali.
Wiatr. Bębnienie deszczu. Gałęzie drzew uderzające o ściany domu.
Za pózno. Jeśli to okiennica, już się urwała powiedział Paul.
Nie słyszałam, żeby upadła.
Nie musiała zrobić wiele hałasu, jeśli upadła na trawę lub krzaki.
A więc nie musisz wychodzić na deszcz stwierdziła, idąc przez hol do przedpokoju
prowadzÄ…cego do kuchni.
Ruszył za nią.
Tak, czeka mnie poważna naprawa.
Weszli do kuchni, a ich kroki rozbrzmiewały pustym echem na podłodze z kamiennych pły-
tek.
Nie musisz się tym martwić aż do jutra lub pojutrza. Teraz masz się martwić tylko o sos do
fettuccine. Nie pozwól mu zakrzepnąć odezwała się.
Zdejmując miedziany rondel z wieszaka, udawał, że jest wielce urażony jej uwagą&
30
Czy kiedykolwiek mi się to przytrafiło?
Wydaje mi się, że ostatnim razem&
Nigdy!
Owszem drażniła go. Owszem, czegoś takiego jeszcze nie jadłam. Wyjęła grzy-
by z plastikowej torby. Jest mi ogromnie przykro, że ci to mówię, ale ostatnim razem, kiedy
robiłeś fettuccine Alfredo, sos był tak skawalony jak materace w najparszywszym motelu.
Cóż za podłe oskarżenie! A odkąd to jesteś takim znawcą parszywych moteli? Prowa-
dzisz podwójne życie, o którym nie wiem?
Przygotowywali kolację, gawędząc o tym i owym, przekomarzając się, starając się wzajem-
nie rozbawić i co jakiś czas wybuchając śmiechem. Paul miał uczucie, jakby świat się skurczył i
był zamieszkany tylko przez dwoje ludzi. Wszechświat to ta ciepła, przyjazna kuchnia.
Błysnęła błyskawica i miły nastrój prysnął. Nie była tak oślepiająca jak te kilka godzin wcze-
śniej, niemniej Paul przerwał w pół zdania. Podążył spojrzeniem za rozświetlonym zygzakiem i
utkwił je w tym, co było za oknem. Miał wrażenie, że drzewa wiją się, błyszczą i falują
w migającym świetle burzy, a ich obraz, zamazany przez deszcz, był jak odbicie na powierzchni
jeziora.
Nagle jakiś inny ruch przyciągnął jego wzrok, chociaż nie był pewien jego zródła. Popołu-
dnie, szare i mroczne, stopniowo przechodziło we wczesną noc. Unosiła się lekka mgła. Wszę-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]