[ Pobierz całość w formacie PDF ]

unicestwiły. Czego jak czego, ale pławienia się w duchowym komforcie na pewno nie można
jej było zarzucić.
 Jak śmiesz mnie osądzać!  wybuchnęła.  Cała twoja wiedza o mnie sprowadza się do
tamtych lat.
 Więc dlaczego nie zadasz sobie trudu wtajemniczenia mnie w przeżycia ostatniego
okresu?  odparował.  Jedyna rzecz, jaką posiadamy tu w nadmiarze, to czas.
Mogła mu powiedzieć o sobie wszystko albo nic. Każda wyrywkowość i cząstkowość
byłaby tu kłamstwem. Jednak powiedzenie całej prawdy Judowi przekraczało jej siły, 
Jestem tutaj, by wykonać konkretne zadanie, a nie oddawać się gadaniu.
 Rób, jak chcesz  rzekł z posępną miną.  Lecz jeśli kiedykolwiek przestaniesz być na
bakier z rzeczywistością, daj mi znać. Teraz zaś, póki woda jest gorąca, może byś tak
ugotowała owsiankę? Bądz co bądz, minęło kilka godzin od naszego ostatniego posiłku.
Strofował ją niczym małą dziewczynkę, lecz ona, mimo iż buntowała się wewnętrznie
przeciwko takiemu traktowaniu, nic na to nie mogła poradzić.
Płatki owsiane z rodzynkami i cukrem smakowały niczym najwyszukańsze danie w
najdroższej restauracji. Kathrin powoli uspokajała się. Zjadła swoją porcję i zjadłaby drugi
talerz, gdyby to nie było zwykłą rozpustą. Potem podparła pięścią brodę i zapatrzyła się na
stojące w dolinie stado reniferów.
Nagle ciszę przerwał głos Juda:
 Mogłabyś przynajmniej powiedzieć mi coś o swoich badaniach naukowych.
Tak, ten temat wydawał się dość bezpieczny.
 Zbieram materiały do mojej pracy doktorskiej na temat zachowania się zwierząt. Mam
tu na myśli całą sferę współżycia i wzajemnych stosunków.
 O ile wiem, obserwacje tego typu można równie dobrze prowadzić w jakimś miłym i
przytulnym laboratorium uniwersyteckim.
 Już na pierwszym roku studiów nabrałam niechęci do eksperymentów na królikach.
Lubię podpatrywać przyrodę w jej nieskażonym, naturalnym stanie.  Uczyniła szeroki gest
ręką.  Tutaj nie dopatrzysz się ingerencji człowieka, a ja ze swoim notatnikiem, lornetką i
kamerÄ… filmowÄ… jestem tylko okiem.
 Wydaje mi się, że rozumiem, o co ci chodzi  powiedział z zamyśloną miną. 
Pamiętasz zoo i polarnego lisa?
Pamiętała. Miała wówczas dziewięć czy dziesięć lat i wraz z Judem wybrała się do
pobliskiego miasta, by zwiedzić ogród zoologiczny. W pewnym momencie stanęli przed
klatką o rozmiarach dwa na dwa metry. Jej lokatorem był lis polarny, a właściwie okaz jego
rzadkiej i wysoko cenionej odmiany zwanej lisem niebieskim. Zwierzę przez cały czas
biegało w kółko, jak gdyby goniąc własny ogon.
 Gdy zobaczyłam go, wybuchnęłam płaczem i rzuciłam się z pięściami na stojącego w
pobliżu strażnika.
 I chybabyś go zakatrupiła swoimi piąstkami, gdybym cię nie odciągnął  powiedział
Jud z promykami uśmiechu w kącikach ust i oczu.  Ale to nie wszystko, gdyż w nocy
wkradłem się na teren ogrodu i przeciąłem pręty klatki. Nasz lisek zwlekał. Patrzył na dziurę,
będącą dla niego wrotami wolności, lecz jakoś nie mógł się zdecydować, czy przez nią
czmychnąć. W końcu jednak zdobył się na odwagę i dał potężnego susa. Znikł pomiędzy
klatkami, a zygzak jego pięknej, puszystej kity do tej pory widzę.  Sięgnął po kubek z kawą.
 Wówczas to po raz pierwszy wszedłem w kolizję z prawem.
Nie mogła go za to potępić, wpadłaby w ten sposób w sprzeczność z samą sobą.
Ale tamta przewina podlegała już całkiem odmiennym kryteriom i ocenie. Tam złamane
zostały uniwersalne zasady uczciwości.
 Dlaczego to zrobiłeś, Jud?
Drgnął. Domyślił się, że nie pyta o lisa.
 Zadaj to pytanie Ivorowi, kiedy się z nim spotkasz. Bo prędzej czy pózniej będziesz
musiała wybrać pomiędzy nami. Jeden z nas kłamie i to ty będziesz musiała zdecydować,
który.
 Ale przecież w sądzie przyznałeś się!
Jak gdyby nie usłyszał tego okrzyku. Powtórzył z jeszcze większym naciskiem:
 Będziesz musiała zdecydować. Spojrzała ze smutkiem w głąb swojego kubka.
 Na razie muszę wracać do pracy.
 IdÄ™ z tobÄ….
A więc machnął ręką na białego niedzwiedzia. Oznaczało to, że ona i Jud będą musieli
stoczyć ze sobą jeszcze niejedną walkę.
Bardziej z przyzwyczajenia niż z potrzeby omiotła wzrokiem dolinę. Skoczyła na równe
nogi.
 Spójrz! To ten czterolatek, który mnie zaatakował!  wykrzyknęła, pokazując ręką. 
Tam, poniżej tych żółtawych piargów. Wygląda, jakby zmierzał ku stadu. Chodzmy!
Przeżyć następnych kilku godzin Kathrin nie wyrzekłaby się za wszystkie bogactwa tego
świata. Jak gdyby Szefunio i młody intruz wiedzieli, co jest tematem jej pracy doktorskiej.
Mierząc się wzrokiem, dali popis pełnej gamy wzorów zachowania w walce o dominację.
Ryczeli tak przejmująco, jakby wcielił się w nich i tylko w nich odwieczny duch atawizmu.
Dolina odpowiadała echem.
Wreszcie nadszedł kulminacyjny moment tego szczególnego dramatu. Po wstępnych
pogróżkach z obu stron, które przyjmowały już to formę tańca na sztywnych nogach, już to
tupania i grzebania w ziemi racicami, oba samce pochyliły łby i godząc w siebie ostro
zakończonymi, długimi i smukłymi rosochami, ruszyły do ataku.
Ziemia zadudniła, rozległ się suchy trzask sczepionych w zderzeniu parostków, pękła
jakaś odnoga i prysła niczym drzazga. To pierwsze starcie o niczym jednak nie rozstrzygnęło
i samce rozłączyły się, by ponownie na siebie uderzyć.
Kathrin kątem oka widziała żonglującego aparatem Juda. Nie ustawał w pstrykaniu zdjęć,
przerywając fotografowanie tylko dla zmiany kliszy bądz obiektywu. Była mu wdzięczna za
tę dokumentację. Sama nie podołałaby wszystkiemu. I tak dwoiła się i troiła, by nadążyć z
notowaniem i równocześnie nie zepsuć czegoś przy nagrywaniu dzwięków na taśmie
magnetofonowej. Najzabawniejsze jednak było to, że pozostała część stada, a więc
 małżonki i  dzieci Szefunia, wykazywała całkowitą obojętność na poczynania samców,
jakby pewna zwycięstwa swego dotychczasowego pana i władcy.
Towarzystwo nie myliło się. Po trzecim starciu wojowniczy pretendent uznał przewagę
sprowokowanego do walki przeciwnika i jął niespiesznie się wycofywać. Szefuniowi jednak
to nie wystarczało. Puścił się za intruzem w pogoń i zmusił go do szybkiej ucieczki.
Zwycięstwo swoje obwieścił triumfalnym rykiem.
 Cholera, znów skończył mi się film  rozległ się z boku głos Juda.
Przypominał w tej chwili tamtego beztroskiego chłopca, z którym buszowała w lasach
graniczących od północnego zachodu z Thorndean. A na dodatek ten chłopiec-mężczyzna
emanował zabójczym wprost urokiem.
 Stanowimy zgrany zespół  powiedziała szczerze.
 Dwoje to w pewnych sytuacjach lepiej niż jedno.  Miał taką wprawę, że zmieniał
kliszę w przeciągu kilkunastu sekund.  Jaki jest los samca, który przegrywa w pojedynku?
 Przez rok lub dwa żyje samotnie. Potem, jeżeli. ich drogi się skrzyżują, znów może
wyzwać Szefunia. Jeżeli wygra, przejmie stado, a Szefunio pójdzie w odstawkę.
 Trudno zaprzeczyć, że istnieją pewne analogie pomiędzy społecznością ludzką a
zwierzęcą. Nie nadużywałbym takich porównań, lecz myślę sobie, że już najwyższy czas,
bym stoczył z Ivorem męską walkę.  Mimo ironicznej miny Juda, słowa jego zabrzmiały
nader poważnie.
Ivor był cztery lata starszy od Juda i zdołał skupić na sobie całą miłość ojca. Ale teraz to
Jud był starszy, gdyż dodawały mu lat przeżycia ostatniego okresu. Obaj bracia mieli więc
mniej więcej równe szanse. Wynik w żadnym wypadku nie mógł być z góry przesądzony.
 Walczcie sobie, pojedynkujcie się, byleby tylko w tym całym układzie nie przypadła mi
rola nagrody dla zwycięzcy  powiedziała ostrym tonem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl