[ Pobierz całość w formacie PDF ]
biznesmenie i kolekcjonerze sztuki. Po przejściu na emeryturę osiedlił
się wraz z żoną w Wenecji. Przez całe lata kupował obrazy, rzezby,
książki, a nawet pierwsze radioodbiorniki, gramofony, nagrania.
Wszystko to przechowywane jest w straszliwym bałaganie, na
ostatnim piętrze palazzo - jak się tutaj mówi - w którym mieszkali.
Panuje tam wilgoć, zbiory atakuje grzyb. Moje zadanie polega
właściwie na ratowaniu tego, co najcenniejsze - kontynuowała, czując
nawet, że opowiadanie mu o tym sprawia jej przyjemność.
Patrick przyglądał się jej uważnie. Zmieniła się, jej twarz była
teraz pełna życia.
- A zatem po wygaśnięciu umowy najmu tego domu zostajesz w
Wenecji sama?
Uciekła wzrokiem, po chwili skinęła głową.
Co, u licha, znaczą te umykające spojrzenia? Powoli zaczynał
rozumieć mowę jej ciała. Coś przed nim ukrywała, ale co?
- Postarasz się znalezć jakieś nowe lokum, czy wynajmiesz część
tego domu? - zapytał zdecydowanym głosem.
51
RS
Znowu dostrzegł w jej spojrzeniu niepewność. Wyraznie nie
chciała mu mówić wszystkiego o sobie, ale tym razem uległa jego
presji.
- Aż do skończenia pracy będę mieszkała w pałacu. Ciężko mi
będzie jednak rozstać się z tym miejscem - dodała szybko. - Dom nie
jest duży, ale bardzo wygodny. A ogrody są taką rzadkością w
Wenecji! Ten jest jak zaczarowany.
Patrick spojrzał na piękne drzewo figowe rosnące tuż przy
ławce. Pomiędzy palczastymi, ciemnozielonymi, poruszającymi się
lekko, liśćmi przeświecało słońce, rzucając na ziemię dziwne,
zmieniające się wzory. Bliżej domu rosły owinięte słomą drzewka
pomarańczy,- po ścianach pięły się róże.
- Rzeczywiście piękny - przyznał. - Figowiec pięknie obrodził -
dodał po chwili. - Zawsze marzyłem, żeby mieć swoje własne drzewo
figowe, by móc zrywać owoce, kiedy tylko przyjdzie mi na to ochota.
- Proszę, niech się pan poczęstuje.
- Naprawdę, mogę? - uśmiechnął się.
Wstał i zerwał jedną z fig. Była dojrzała i soczysta. Pyszniła się
swym pełnym kształtem i wpadającą w purpurę barwą.
Rozłamał owoc i podał połowę Antonii. Podniosła ją do ust i
ugryzła kawałek.
Patrick zesztywniał.
- Czy to pierścionek zaręczynowy?
Antonia oderwała dłoń od ust i schowała ją za siebie. Figa
wypadła jej z ręki i potoczyła się pod ławkę.
52
RS
Patrick spojrzał na jej dłoń. Otoczony wianuszkiem cyrkonii, w
środku mienił się niezwykłej wielkości brylant. Całość w platynowej
oprawie, była nadzwyczaj kunsztowna.
- Kiedy to się stało?
-Jestem zaręczona od miesiąca - powiedziała cicho.
Znowu się go bała. Dlaczego patrzy na mnie, jakbym zrobiła coś
złego? Dlaczego czuję się winna? Czemu nie chciałam mu o tym
powiedzieć? - pytała samą siebie.
- Kim on jest? - zapytał oschle Patrick.
Ta wiadomość całkiem wytrąciła go z równowagi. Zupełnie się
tego nie spodziewał. Rozzłościła go także, chociaż nie miał pojęcia
dlaczego. Może dlatego, że wywróciła do góry nogami wszystko, co o
niej myślał. Przecież nie wyglądała na osobę, która nie mogła się
doczekać ślubu. Tak naprawdę, Antonia Cabot wyglądała raczej jak
widmo czujące lęk przed wszystkim, a przede wszystkim przed
mężczyznami.
- Na imię mu Cy - wyszeptała.
- Jak mu na imiÄ™?
- Cy. To zdrobnienie od Cyrus. Cyrus Devvon, bratanek pani
Patsy Devvon, a właściwie jej nieżyjącego męża.
- Czy to on jest właścicielem pałacu?
- Tak.
-I tam go poznałaś?
- Tak - odpowiedziała nerwowo.
53
RS
- On również mieszka w palazzo? - zapytał z przekąsem. - A w
jaki sposób zarabia na życie, jeśli wolno spytać? A może jest zbyt
bogaty, żeby pracować?
- Zajmuje się rachunkowością. Pracuje w Bostonie. Poza tym
dba o to, żeby zrobiono właściwy użytek z pieniędzy rodziny, z
których żyje pani Dev-von. Po jej śmierci staną się jego własnością.
Jego firma już dziś zarządza całym majątkiem.
- Biedny to on nie jest, ten twój księgowy... Cóż, moje
gratulacje. Ciekaw jestem, jak on wygląda. Czy jest równie piękny, co
bogaty? Spodziewam się, że to prawdziwy książę z bajki.
Jego sarkazm rozzłościł ją. Zaczęła nerwowo bawić się
łańcuszkiem, który miała na szyi. W pewnym momencie zaczepił się o
coś. Pociągnęła mocniej, ale nie puścił.
- Pozwól, że ja to zrobię - powiedział Patrick, i nim zdążyła
zaprotestować, zanurzył dłoń w jej dekolcie.
Cała czerwona, spróbowała odepchnąć jego rękę, ale zanim to
zrobiła, sprawnym ruchem wyłowił pechowy przedmiot, który ukrył
siÄ™ w zakamarku jej staniczka.
- Tego szukałaś?
Patrick przyglądał jej się uważnie, gdy drżącą ręką sięgnęła po
zgubÄ™.
Tak, świadomie ryzykował, żeby przekonać się, jak ona
zareaguje. Jego pierwsze wrażenie w pełni się, niestety, potwierdziło.
To, co stało się w Bordigherze, sprawiło, że całkowicie wycofała się z
54
RS
życia; na samą myśl o jakimkolwiek kontakcie z mężczyzną czuła
paniczny lęk. Tym bardziej dziwiła go jej zapowiedz zamążpójścia.
Trzęsącymi się rękoma, otworzyła niewielki medalion.
-To Cy.
Patrick z zainteresowaniem spojrzał na maleńką fotografię.
Przedstawiała Antonię w towarzystwie wysokiego, szczupłego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]