[ Pobierz całość w formacie PDF ]

piękną twarz, czuł jej słodki zapach, pomyślał, że mogłaby mu pomóc w sposób zgoła
inny niż lekarze. Nie uleczyłaby jego nogi, ale dając mu swoje ciepło, kobiecość, czu-
łość, wypełniłaby pustkę, która była nie mniej bolesna niż niesprawne ciało. I zaraz
ogarnął go gniew na samego siebie. Jak może w ogóle myśleć w ten sposób? Wykorzy-
stanie tej biednej bezbronnej dziewczyny byłoby najgorszą zbrodnią, zwłaszcza teraz,
kiedy zaoferował jej dom i pracę, być może pierwsze bezpieczne miejsce w jej życiu.
Honor nie pozwalał mu nawet marzyć o ukojeniu w jej słodkich ramionach.
Dopił kawę i wstał, rozglądając się za swoją laską.
- Wiem, że chcesz dla mnie dobrze - zwrócił się do Ricarda. - Nie przejmuj się mo-
imi humorami.
- Pewnego dnia wszystko się zmieni na lepsze, jestem tego pewien.
Spojrzenie Ricarda było pełne współczucia i zrozumienia, co po raz kolejny
utwierdziło Eduarda w przekonaniu, jak oddany i lojalny jest jego pracownik. Kiedy zde-
cydował się wyjechać z Rio de Janeiro, Ricardo postanowił mu towarzyszyć. Opuścił
tym samym swój dom, nie wiedząc, kiedy do niego powróci. Służył Eduardowi, od kiedy
ten wyciągnął go, zaledwie siedemnastoletniego chłopca ze slumsów, i nie zamierzał zre-
zygnować ze swoich obowiązków, zwłaszcza po tragedii, która spotkała jego szefa.
Śmierć żony i nienarodzonego dziecka...
- Nie sądzę, by nadszedł dzień, w którym cokolwiek zmieni się na lepsze, mój
przyjacielu. To po prostu niemożliwe. Jestem przeklęty, przeklęty na wieki, bez względu
na to, czy jeszcze kiedyś będę sprawny jak przed wypadkiem, czy też nie.
- Myślę, że Eliana... twoja żona... - zaczął ostrożnie, starając się wyczuć, czy może
mówić dalej - nie chciałaby, żebyś tak cierpiał ani żebyś się obwiniał.
- Zostawmy ten temat, dobrze? Pójdę teraz do swojego gabinetu. Mam trochę
spraw do załatwienia. Może praca pomoże mi się oderwać od tych nieprzyjemnych my-
śli.
- W takim razie przyniosę ci najnowsze gazety i może jeszcze jedną filiżankę ka-
wy, dobrze?
- Dzięki. - Eduardo zaczął iść w stronę drzwi, przystanął jednak i jakby od nie-
chcenia spytał: - Jak tam się sprawuje nasza nowa gosposia?
Twarz Ricarda pojaśniała.
- Nie można jej niczego zarzucić, a już na pewno braku pracowitości czy zapału -
odparł. - Jest szczuplutka, ale silna.
- Dobrze... Daj mi znać, gdyby były jakieś problemy.
Wychodząc z kuchni, Eduardo mruknął pod nosem „szczuplutka, ale silna" i
uśmiechnął się lekko, jak gdyby na kilka chwil przestały go trapić wszelkie kłopoty.
Eduardo kończył czytać mejl na swoim laptopie, podziękowanie za wsparcie finan-
sowe, które przysłano z międzynarodowej organizacji na rzecz biednych dzieci, gdy
usłyszał ciche pukanie do drzwi.
- Proszę - zawołał.
- Przepraszam, że przeszkadzam...
To była Marianne. Miała na sobie granatowo-biały sweter sięgający do kolan, w
którym wyglądała na jeszcze bardziej kruchą, i biały fartuszek, który tylko dodawał jej
wdzięku. Wydała mu się jednocześnie delikatna i pociągająca. Czy rano, kiedy się spo-
tkali w korytarzu, też była tak ubrana? Nie pamiętał. Wtedy przede wszystkim patrzył w
jej migdałowe oczy wyrażające współczucie i troskę.
- O co chodzi? - spytał spokojnie.
- Przygotowałam lunch. Przepraszam, że tak długo to trwało. Upiekłam chleb i
ugotowałam zupę i zajęło mi to trochę więcej czasu, niż zakładałam.
- Upiekłaś chleb? I ugotowałaś zupę? A jaką?
- Gulaszową, z wołowiną, ziemniakami i warzywami... Myślę, że powinna ci sma-
kować, zwłaszcza przy takiej pogodzie. Jest sycąca, rozgrzewa i... - zamilkła spłoszona,
jakby nagle zawstydziła się entuzjazmu, z jakim opowiadała o zwykłej zupie. - Gdzie
chciałbyś zjeść? Tutaj, w gabinecie? Czy może w jadalni?
- A ty gdzie będziesz jadła? W kuchni?
- Tak. Ricardo pojechał do miasta po jakieś sprawunki i powiedział, że zje później,
jak wróci.
- W takim razie ja również zjem w kuchni - odparł stanowczo.
- Dobrze - przyjęła do wiadomości.
Eduardo miał wrażenie, że jej radosny uśmiech rozświetlił cały pokój...
ROZDZIAŁ PIĄTY
Marianne myślała o cudach. Wiedziała, że się zdarzają. Pamiętała, jak modliła się o
to, by w jej życiu pojawił się ktoś dobry i czuły, i spotkała Donala. A teraz, spoglądając
na siedzącego po drugiej stronie stołu mężczyznę o pociągającej twarzy i magnetycznym [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl