[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mozg uciska skrzep.
-Moj Boze - westchnela Brenna.
-Trepanacja jest jedynym sposobem na uratowanie mu zycia - ciagnal Reilly. - Ale nawet...
sam nie wiem.
Brenna przeniosla wzrok z chlopca na Reilly'ego. Jej niebieskie oczy wyrazaly bol, zal,
troske.
-Co?
-Trepanacja. Technika, ktora Amerykanie stosuja, by leczyc tych, ktorzy przezyli
oskalpowanie przez Indian. W czaszce wierci sie otwor, aby wydostac spod niej krew...
-Otwor. - Brenna spojrzala na twarz chlopca. - W czaszce.
-Usuwa sie przyczyne nacisku na mozg - powiedzial Reilly z westchnieniem i przeczesal
palcami wlosy. - Nie wiem, co innego moglibysmy zrobic. Jest calkowicie pewne, ze bez
operacji umrze... ale rownie dobrze moze umrzec, jesli nawet ja przeprowadze. Ma pani
jakies tego typu doswiadczenia?
Spojrzala na niego gniewnym wzrokiem. Jej zadziorna pewnosc siebie zniknela.
-Czy wiercilam otwory w ludzkich czaszkach? Nigdy - odparla. - Nawet nie slyszalam o
czyms takim. - A potem znow spojrzala na chlopca. - Pan wie, jak to sie robi? Te...
trepanacje?
-Ummm - odparl Reilly z zaklopotaniem i znow przeczesal dlonia wlosy. - Widzialem raz, jak
ja przeprowadzali. Na trupie.
-Widzial pan - powtorzyla. Reilly skinal glowa.
-Na trupie - powiedziala, jakby to wyjasnialo kwestie. Reilly jeszcze raz skinal glowa. Tak
wlasnie bylo. Ale wypowiedziane ustami Brenny zabrzmialo jakos dziwacznie.
Przygladala mu sie z uwaga.
-Jezeli przeprowadzi pan nieudana operacje - odezwala sie wreszcie - obwinia pana. Jego
rodzice. Jesli Hamish umrze.
-Wiem - powiedzial Reilly.
-Zreszta, nie tylko MacGregorowie - poinformowala go Brenna. - Cala wioska bedzie od
pana stronila.
A to nowina! - pomyslal. To znaczy, nie. Wiesniacy nie unikali go. Wprost przeciwnie. Byli
niewiarygodnie goscinni. Poczawszy od jego kumpli od popijawy Pod Udreczonym Zajacem,
po ich spracowane zony.
Tylko ze nie przychodzili do niego po porade medyczna.
I jesli Hamish umrze, a wiesniacy pomysla, ze stalo sie tak, bo Reilly sfuszerowal operacje,
juz nigdy do niego nie przyjda.
Uczucie przykrosci, ktorego doznal na te mysl, uswiadomilo mu, jak bardzo przywiazal sie
do tej wyspy i jej osobliwych mieszkancow.
-Jezeli zrobi pan to - ciagnela Brenna - po to, by wywrzec wrazenie na tej swojej
narzeczonej...
-Na milosc boska - warknal Reilly. - Niech mi pani zaufa, dobrze? Wyobraza sobie pani, ze
przeprowadze niebezpieczna, ryzykowna operacje na dziecku tylko po to, by zrobic
wrazenie na kobiecie? Na pewno nie. Ale co mi pani moze doradzic w tej sytuacji, panno
Donnegal? Jesli nie sprobuje, chlopiec na pewno umrze. A jesli sprobuje, coz, Hamish i tak
moze nie przezyc.
Przyjrzala mu sie uwaznie modrymi, przenikliwymi oczyma.
-Bez operacji chlopiec nie ma najmniejszej szansy na przezycie - powiedziala spokojnie. -
Sadze, ze warto zaryzykowac. Przygotujmy sie do operacji. Pojde do nich i powiem, ze
bede panu asystowala. Dzieki temu... czesc winy spadnie na mnie.
Reilly poczul nagly przyplyw wdziecznosci. Najwidoczniej gdy chodzilo o panne Brenne
Donnegal, jego emocje byly zmienne jak kolor morskiej wody. Jeszcze przed chwila, kiedy
zapytala go, czy zamierza przeprowadzic operacje ze wzgledu na Christine, czul do niej
wylacznie antypatie. Jak gdyby w ciagu minionych tygodni choc raz pomyslal o Christine...
Wychodzac z gabinetu przyjec, aby przekazac wiadomosc, Brenna polozyla dlon na
ramieniu Reilly'ego. Spojrzal na nia, zdziwiony tym gestem.
-W takim razie do dziela - powiedziala z niklym usmiechem. Byly to te same slowa, ktore on
wypowiedzial, kiedy okazalo sie, ze dziecko Flory jest ulozone posladkowe I Reilly
zrozumial, co wtedy musiala czuc Brenna. Ogromne przerazenie.
12
W tamtych czasach byla to dla nich jedynie popoludniowa rozrywka. Zaden z nich nie mial
wlasciwie zamiaru doskonalic swoich umiejetnosci chirurgicznych. Reilly znalazl ulotke
zapowiadajaca wyklad i zaproponowal, by na niego poszli, bo wszystko, co dotyczylo
Indian, bylo takie podniecajace, a przebieg operacji mial demonstrowac lekarz,
praktykujacy w tym niecywilizowanym kraju. Spodziewali sie niezlej zabawy, zwlaszcza jesli
doktor bedzie mial na glowie kapelusz i bedzie mowil z amerykanskim zaspiewem.Okazalo
sie, ze lekarz rzeczywiscie nosi kapelusz, ale ku rozczarowaniu Pearsona i Shelleya nie bylo
to kowbojskie nakrycie glowy, lecz szacowny cylinder. A nosowy zaspiew nie byl
wystarczajaco zabawny, by uchronic obydwu mlodziencow przed zasnieciem w wygodnych
krzeslach z tylu audytorium.
Lecz Reilly z jakiejs przyczyny nie zasnal. Co wiecej - i nigdy by sie do tego nie przyznal
Pearsonowi i Shelleyowi, gdy po wykladzie obudzil ich z drzemki - przeniosl sie do
pierwszego rzedu i zafascynowany przygladal sie pokazowi. Mezczyzna demonstrowal, w
jaki sposob przeplyw krwi po oskalpowanej czaszce pozwala na to, by tam, gdzie byla naga
kosc, mogla odrosnac skora. Amerykanski lekarz wyjasnil, ze ta technika jest takze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]