[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zniknęła za drzwiami.
Był pewien, że nie wróci do biura, i uznał, że to najlepsze rozwiązanie. Bez jej ab-
sorbującej obecności, która zaprzątała jego myśli, będzie mógł w końcu zrealizować
swoje plany.
- Chcę zamknąć tę sprawę do końca tygodnia - rzekł do Abigail.
- Sądziłam, że mamy więcej czasu.
- Nie - odparł krótko.
Chciał bowiem zakończyć to jak najszybciej i wrócić do domu. Lecz nawet jego
własny umysł zaprotestował przeciwko temu słowu. Do domu? Czyli dokąd? Do Lon-
dynu? Szwajcarii? A może pod drodze miałby się zatrzymać w Singapurze? I w ogóle:
do czyjego domu? Jego rodzina jest tutaj.
Nie mam żadnej rodziny, przypomniał samemu sobie.
- Dzwonił Aleksi Kolovsky - oznajmiła Abigail. W uszach Zachara zabrzmiało to
jak niezamierzone szyderstwo. - Mówił, że to nic pilnego. Jest w podróży poślubnej i
chciał się tylko dowiedzieć o sprawy w firmie.
Zachar wzruszył ramionami i machnął ręką, z czego Abigail wywnioskowała, że to
nieistotna kwestia. Pracowali razem już od wielu lat. Była zamężna - szczęśliwie zamęż-
na - co oznaczało, że nie grożą mu z jej strony nieoczekiwane kłopotliwe żądania. Nie-
mniej od czasu do czasu sypiali ze sobą. Nawet teraz odrobinę z nim flirtowała.
R
L
T
- To trochę dziwne - powiedziała z uśmiechem. - Pomyśl, my dwoje sami w Au-
stralii.
- Wkrótce stąd wyjedziemy - uciął. - W piątek wydam oficjalne oświadczenie. Bę-
dziesz musiała zorganizować konferencję prasową, ale do tego czasu postaraj się, żeby
firma funkcjonowała możliwie normalnie. Chociaż rzeczywiście potrzebujemy audyto-
rów. Chcę, by nasz zespół przyleciał w weekend. Ja wyjadę w piątek zaraz po konferen-
cji.
Spostrzegł, że Abigail zmarszczyła brwi. Zwykle zostawał do samego końca, by
osobiście wszystkiego dopilnować. Stał obok płonących, walących się budynków, odpo-
wiadał na pytania i dawał odpór dziennikarzom.
- Nie będziesz potrzebny tutaj? - spytała. - Przynajmniej przez kilka dni?
- I tak już za długo tu tkwię. Zostanie wyłącznie papierkowa robota.
Odwrócił się do komputera, a ponieważ Abigail nie była Lavinią, więc usłuchała
bez dalszych sprzeciwów. Lecz Zachar musiał uporządkować jeszcze jedną sprawę, toteż
rzekł do niej:
- Jest tu asystentka, Lavinia. WÄ…tpiÄ™, czy siÄ™ pojawi, ale na wszelki wypadek pa-
miętaj, że nie powinna się o niczym dowiedzieć i...
Umilkł, ponieważ Lavinia właśnie weszła do gabinetu. Podobnie jak pierwszego
dnia trzymała w ręku wielki kubek kawy na wynos i rzuciła krótkie przeprosiny za spóz-
nienie. Lecz tego ranka miała pełny makijaż.
- Jestem Lavinia - powiedziała i wyciągnęła rękę do Abigail, która uścisnęła ją po
sekundzie wahania. - Pytaj mnie, o co zechcesz, albo mów, co mam zrobić.
Z uroczym uśmiechem przemknęła obok Zachara, życząc mu miłego dnia, i znik-
nęła w swoim dawnym pokoju.
W ten sposób ustaliła rzeczowy, profesjonalny ton. W istocie jednak nic nie było
takie jak zwykle. Została wplątana w grę pozorów, wiedząc, że to tylko przedstawienie.
Znienawidziła Abigail z jej przymilnym uśmiechem i dłońmi o pomalowanych na czer-
wono paznokciach, które asystentka zatrzymywała zbyt długo na ramieniu szefa. Znie-
nawidziła nawet zapach tej kobiety, która była tak oddana Zacharowi, że akceptowała go
bez zastrzeżeń. Jednak niczego nie dawała po sobie poznać.
R
L
T
- Agent Ruli nalega na podpisanie nowej umowy, jeszcze zanim jego klientka
przybierze na wadze - rzekła Abigail. - Sporządził już wstępny projekt. Prześlę go dalej i
powiadomiÄ™ KatinÄ™.
- Proszę - powiedziała Lavinia, podając jej kawę, a potem przybrała współczującą
minę, gdy Abigail konferowała przez telefon z rozgniewaną Katina.
- On zaraz podpisze tę umowę - zapewniła zwięzle Abigail główną projektantkę - i
wyślemy ją kurierem. Wprowadzcie swoje poprawki. Chwileczkę... - Podała Lavinii plik
papierów i zwróciła się do niej: - Mogłabyś poprosić Zachara, żeby to podpisał? On wie,
o co chodzi. - Potem podjęła telefoniczną rozmowę z Katiną: - To twój dział. Nie ma po-
trzeby zawracać Zacharowi głowy tymi szczegółami.
Kiedy Lavinia zapukała i weszła do gabinetu, Zachar nie podniósł na nią wzroku.
Abigail powiedziała, że sama przyniesie te dokumenty, a jednak wyczuł, że to Lavinia.
- Przyniosłam ci to do podpisania - powiedziała, kładąc papiery na biurku.
Popatrzył na jej nieskazitelnie wypolerowane paznokcie, a potem przesunął spoj-
rzenie w górę na jej nienaganny ubiór i wypielęgnowaną twarz. W oczach Lavinii nie
było śladu łez czy złości - w ogóle niczego.
Lecz nie chciał wierzyć temu wrażeniu, bo wiedział przecież, że czuje się zraniona.
Nie potrafił nic wyczytać z jej twarzy i doprowadzało go do szału, że tak się przed
nim zamknęła. Pocieszał się jednak, że tak jest najlepiej. Jego plan wkracza w decydują-
cą fazę. Wkrótce zostanie zrealizowany, a on powróci do swego dotychczasowego życia.
Gdyby tylko Lavinia przestała go prowokować!
Zachar nie miał żadnych skrupułów wobec swojej rodziny i tak samo postępował w
interesach. Istniały dla niego tylko cyfry i fakty - kolumna liczb i końcowy wynik. Lecz
ta podrzędna asystentka wpadała jak burza do jego gabinetu i domagała się od niego od-
powiedzi. Jej usta się uśmiechały, ale niebieskie oczy błyskały wyzywająco, zmuszając
Zachara do dokonania rachunku sumienia, którego wolałby uniknąć.
- Chcę powiedzieć tylko jedno - rzekła, gdy już miał podpisać umowę. - Jeśli rze-
czywiście zamierzasz zrealizować swój plan, to wiedz, że jednym pociągnięciem pióra
zniszczysz jej karierÄ™.
- Rula znajdzie innÄ… pracÄ™...
R
L
T
- Rula już na zawsze zostanie niechcianą twarzą Domu Mody Kolovsky. - Lavinia
odrzuciła włosy do tyłu. - A przez ten kontrakt przytyje o kilka kilogramów.
- Wyjdzie jej to tylko na zdrowie - stwierdził Zachar.
Złożył podpis z zawijasem, ale gdy oddawał dokument Lavinii, mocno zaciskał
szczęki.
- Czy ona już dzwoniła? - zapytała.
Zachar ze zniecierpliwieniem potrząsnął głową.
- Dlaczego Rula miałaby do mnie dzwonić?
- Miałam na myśli pannę Hewitt - wyjaśniła Lavinia, gdyż nawet pośród tego pie-
kła i ze złamanym sercem zaprzątały ją również inne, ważniejsze sprawy.
- Nie dzwoniła - odpowiedział.
Lavinia zawahała się przez chwilę.
- Czy ta noc była częścią twojego planu, żeby się mnie stąd pozbyć? - spytała i na
ułamek sekundy jej niewzruszona maska się zsunęła.
- Nie - odparł Zachar wstrząśnięty tym, jak Lavinia postrzega tę sytuację. Pojmo-
wał, jak to wygląda: ich noc się kończy i natychmiast zjawia się Abigail. - Zawiadomię
ciÄ™, gdy ona zadzwoni.
Ale dni mijały, a Zachar jej nie zawiadamiał. Lavinia dotrwała jakoś do czwartku,
choć potrzebowała całej siły woli, żeby przychodzić do pracy. Wiedziała, że powinna po
prostu zrezygnować, jednak nie chciała dać mu tej satysfakcji. Poza tym mimo wszystko
w jej sercu wciąż jeszcze tliła się iskierka nadziei, że Zachar nie wcieli w życie swojego
planu, że okaże się tym cudownym, wrażliwym i troskliwym człowiekiem, jakim potrafił
być, gdy słuchał jej opowieści o Rachaeli.
Była przekonana, że ten wcielony diabeł jednak ma sumienie. Bowiem od czasu
powrotu z Sydney Zachar w przeciwieństwie do niej całkowicie zaniedbał swój wygląd i
przestał się golić, choć na nieszczęście dla Lavinii wyglądał przez to jeszcze bardziej
seksownie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl