[ Pobierz całość w formacie PDF ]
świetny lekarz i na pewno zaopiekuje się tobą.
- Dziękuję, Emily. Tessa, tobie też dziękuję. Za to, że
przyszłaś.
- Nie ma o czym mówić. A teraz leż i odpoczywaj.
Przyniosę ci telefon, żebyś zadzwoniła do męża. Może będzie
miał spokojniejszy lot.
To była strasznie dziwna chwila, kiedy wyszły z kabiny.
Tessa była uprzejmą osobą i normalnie zaprosiłaby Emily do
pokoju na kawę, a przynajmniej położyłaby rękę na jej
ramieniu i zapytała, jak się czuje.
Ale jak mogła to zrobić teraz?
Jak mogła spojrzeć koleżance w oczy i pytać ją, jak się
czuje, gdy w tym samym czasie Max leżał w jej łóżku?
Ciężar winy, doznany zawód przeraziły ją, sprawiły, że
wczorajsze mdłości w porównaniu z obecnymi wydawały się
spacerkiem po parku.
- Przepraszam za rano. - Emily lekko się uśmiechnęła. -
Wiesz, jak to jest, kiedy się jest całą noc na nogach.
- Wiem aż za dobrze.
Może trzeba o wszystkim powiedzieć Emily, dumała
Tessa, kręcąc się po oddziale. Ale uspokojeniem własnego
sumienia nikomu nie pomoże. To sprawa Maksa, to on musi
oczyścić bagno, w którym się znalazł i w które wciągnął je
obie.
Ale co z tego? - gdyby się teraz pojawił i w obecności
całego oddziału powiedział Emily, że wszystko skończone, i
tak byłoby już za pózno.
Nigdy go już nie zechce. Nieprawda, poprawiła się w
myślach. Zawsze będzie go chciała, ale nigdy nie będzie
mogła go mieć. Nie mówiąc o kwestii zaufania.
Każde jego utknięcie w korku, każdy przedłużający się
dyżur czy wieczór spędzony z przyjaciółmi byłyby powodem
do posądzeń o zdradę.
%7łe robi jej to samo, co zrobił Emily. %7łe tym łobuzerskim
uśmiechem, tym bezczelnie atrakcyjnym wyglądem i złotoustą
mowÄ… toruje sobie drogÄ™ do serca innej.
- Widziałaś Maksa? - Wszyscy zdawali się o to pytać,
patrzeć na zegarki albo na duży zegar.
A jej policzki były coraz czerwieńsze. Gorliwość Maksa
mogła być czasami męcząca, ale żeby się spózniał?
Nigdy!
Poza nieustannym pytaniem o to, kiedy pojawi siÄ™ Max,
każdy zdawał się nucić melodię o locie odrzutowcem, aż
nawet Tessa złapała się na nuceniu tej piosenki Johna
Denvera.
- Oto i on!
Emily uśmiechnęła się na jego widok, gdy wpadł
nieogolony, wyciągając w biegu słuchawki z kieszeni i
wieszajÄ…c je na szyi.
- Gdzie się podziewałeś, Slater? - zapytał prostodusznie
Chris. - Na razie jeszcze tu pracujesz.
- Przepraszam was. - Wyglądał na równie
zdenerwowanego i wytrąconego z równowagi co Tessa, która
mamrotała teraz coś w słuchawkę, z której nieprzerwanie
płynęła muzyczna papka z taśmy.
- Próbowałam dodzwonić się do ciebie o szóstej - trąciła
go łokciem Emily, mijając go w pośpiechu. - Gdzie cię
poniosło?
- Nie słyszałem telefonu - wymamrotał. - Pózniej ci
wyjaśnię, Emily - dodał pospiesznie.
Ty kłamco. Te słowa cisnęły się Tessie na usta, kiedy w
słuchawce, po długim czekaniu, rozległ się głos kierowniczki
pielęgniarek:
- Posłuchaj, nie wątpię, że cały zespół chciałby
uczestniczyć w pożegnalnym przyjęciu Maksa, niemniej
oddział musi pracować jak zawsze. Czy wiesz, ile bierze
agencja za przysłanie pielęgniarki w sobotnią noc?
- Oczywiście, że wiem. Przecież to ja opracowuję co
tydzień grafik!
- Przykro mi, Tessa, ale musisz coś wymyślić.
- Tessa. - Max złapał ją, kiedy odchodziła od telefonu. -
Czy możemy porozmawiać gdzieś na stronie?
- Niestety, jestem zajęta - rzekła opanowanym tonem,
dającym do zrozumienia, że jej odpowiedz jest ostateczna.
- Powinnaś mnie była obudzić. - Starał się nie mówić
szeptem, ale po jego rozbieganych nerwowo oczach widziała
wyraznie, że jego słowa są przeznaczone wyłącznie dla jej
uszu. - Wiesz, że musimy odbyć krótką rozmowę, Tessa, i
równie dobrze wiesz, że to jest niewykonalne tutaj.
Kiwnęła głową. Na więcej nie mógł liczyć.
- Wieczorem - błagał. - Na przyjęciu, tylko mi nie zwiej.
- Czyżbyś zamierzał wygospodarować pięć minut i
poklepać mnie ukradkiem?
- Nie osądzaj mnie pochopnie, Tessa - prosił. - Wpierw
mnie wysłuchaj. Wieczorem, porozmawiajmy wieczorem.
Ponownie kiwnęła głową, nie patrząc na niego.
- Chodz, Max. - Chris delikatnie dawał do zrozumienia,
że czas ucieka. - Wieczorem - powtórzył Max i oddalił się
pędem.
Ale jeszcze nie zdążył opuścić ich niewielkiego aneksu,
jeszcze nie wywietrzał jego zapach, gdy Tessa podniosła
słuchawkę.
- Jeśli chodzi o tę nocną zmianę - powiedziała powoli -
znalazłam kogoś, kto ją wezmie.
W porze lunchu urządzili swoje małe party dla Maksa.
Szybki telefon do pobliskiej pizzerii, skrzynka coli i tyle
chipsów i sosów, że można by nakarmić całą armię.
W życiu szpitala ludzie często przychodzą i odchodzą.
Półroczne kontrakty, czasami dwuletnie, a potem w drogę. Do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]