[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dlaczego nagle musiałam popaść w obsesję na punkcie kogoś...
- Nie jestem pruderyjny.
- Kurwa! - Wrzasnęłam, jakby mnie uszczypnął. Mogłam poczuć, jak rumieniec
zalewa mi twarz. Jak mogłam o tym zapomnieć? Jego umiejętność podsłuchiwania
moich myśli była prawie najgorszą rzeczą w całym tym bałaganie.
- Gorszą od śmierci?
- Przestań! - Warknęłam, konkretnie wytrącona z równowagi.
- Jak tam twoje dłonie? Bolą cię?
Spojrzałam na nie. Moje palce były czerwone i zaciśnięte. Odepchnęłam się od
kanapy. - W porządku powiedziałam. - Muszę po prostu je opłukać. Chciałam uciec
przed jego zbyt wiele widzÄ…cym spojrzeniem.
- Nie potrzebujesz tego robić. - Stał między mną, a kuchnią, skutecznie blokując mi
drogÄ™.
- Myślę, że decydowanie o tym należy do mnie - powiedziałam, próbując go
ominąć.
Był zbyt duży, aby go odepchnąć. Zanim zdołałam zgadnąć jego zamiar ujął obie
moje dłonie w swoje, a jego dotknięcie przebiegło przez moje ramiona, jak wstrząs
elektryczny. Odskoczyłam do tyłu, potknęłam się o własne bose stopy próbując od
niego uciec.
Złapał mój łokieć, kiedy leciałam na ziemię, podciągnął mnie do góry i prawie
natychmiast puścił. - Jesteś bardzo niezdarna, nieprawdaż? - Zauważył.
Nie potrafiłam powstrzymać słów, które cisnęły mi się na język... i tak wiedział co
o nim myślę. - To ty wyprowadzasz mnie z równowagi.
- Dlaczego?
- Pozwól mi wyliczyć wszystkie powody - powiedziałam. - Jesteś aniołem stróżem,
który próbował wrzucić mnie w piekielne płomienie; jesteś wampirem; myślisz, że
jestem wrzodem na twoim siedzeniu; i jeśli bym cię nie spotkała, byłabym żywa i
dalej mieszkałabym w Nowym Jorku, zajmując się własnymi sprawami.
Przez chwilę nic nie mówił. Po czym powiedział. - Po pierwsze, nie jestem aniołem
stróżem, ani twoim, ani czyimkolwiek. Anioł Stróż nie istnieje... to tylko legenda.
- Oczywiście, tak samo jak wampiry.
Zignorował to. - Po drugie, jesteś jak najbardziej wrzodem na moim siedzeniu.
Namieszałaś w moim życiu nie mniej niż ja w twoim...
- Wątpię - wtrąciłam sucho.
- Pozwól mi skończyć. Gdyby nie ja, teraz smażyłabyś się w piekle. Przyszedł twój
czas, by umrzeć i nic nie mogło tego zmienić. Normalnie wylądowałabyś byś w
czarnej dziurze. Większość ludzi nie otrzymuje eskorty, dostają ją tylko wtedy, gdy
Uriel uzna to za konieczne. Nie mam pojęcia dlaczego pomyślał, że jesteś taka
ważna... jak na moje oko, nie wydajesz się nadzwyczajna.
- Wielkie dzięki - powiedziałam.
- Ale musiał się czymś kierować. Może obraziłaś go swoimi książkami. Uriela
łatwo jest obrazić.
- Jestem niewinna - zaprotestowałam, w pełni w to wierząc.
- Wątpię. A co do tego, że jestem pijącym krew, to nie masz się czym przejmować.
To nie ma nic wspólnego z tym, co jest między nami.
- Jego słowa wywołały we mnie dziwny dreszcz. - A co jest między nami? Przecież
nie ma niczego.
- Oczywiście, że jest. - Mówiąc to oddalił się ode mnie o parę kroków i
stwierdziłam, że znowu mogę oddychać normalnie. Lub przynajmniej prawie
normalnie. Najwyrazniej wstrzymywałam swój oddech, chociaż nie byłam całkiem
pewna dlaczego.
Pomimo ciemności widziałam go dość wyraznie. Przez drzwi od sypialni do
głównego pokoju wpadało światło i mogłam dostrzec blask jego niesamowitych oczu,
wyraz znużenia w szlachetnych rysach jego twarzy. Odgarnął włosy z czoła, jakby
odpychając coś, czego nie potrafił zaakceptować. Po czym podniósł głowę i spojrzał
na mnie.
I wiedziałam, co teraz się stanie, tak wyraznie jakbym sama o tym pomyślała. - Nie
- powiedziałam kategorycznie.
Słaby uśmiech wykrzywił jego usta. - Nie, co? O nic cię nie pytałem.
- Po prostu nie - odpowiedziałam, próbując nie pokazać po sobie, jak bardzo mnie
przeraził. Ruszyłam z miejsca, nagle udając bardzo zajętą. - Masz może dodatkowe
prześcieradła, albo poduszki? Mogę nocować na kanapie do czasu, gdy nie
znajdziemy dla mnie jakiegoÅ› innego miejsca do spania. NaprawdÄ™ nie chcÄ™
wyganiać cię z twojej sypialni, chociaż byłeś bardzo miły i zaniosłeś mnie tam
wczorajszej nocy. Przynajmniej, przypuszczam, że to byłeś ty ... a może to Sarah
była za to odpowiedzialna, co jest do niej podobne. Ona jest całkiem miła i przykro
mi jeśli kiedykolwiek sugerowałam, że jest ...
- Bądz cicho, Allie - powiedział.
To był pierwszy raz, kiedy użył mojego imienia. Nie mojego pełnego imienia i
nazwiska, ale prywatnego zdrobnienia. Zamarłam, moje słowa urwały się, jakby
wyłączył je gestem dłoni podobnie jak światło.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]