[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Laną. Przesuwały się przed jego oczami niczym kolejne klatki filmu, w którym grali główne
role. Nie, nie mógł dłużej ignorować faktu, że Lana stała się na dobre częścią jego życia.
Z pewnością ona czuła podobnie, jednak żadne z nich nie miało dość odwagi, żeby się
do tego przyznać, choć oboje pozwalali sobie na coraz większą zażyłość. Tolerowali swoje
przyzwyczajenia i nieświadomie szli wobec siebie na mniejsze lub większe kompromisy, nie
czując przy tym, że dzieje im się z tego powodu jakaś krzywda. Każde z nich umiało
wpływać na decyzje drugiej strony. Ona przekonała go, żeby wreszcie rozpakował swoje
kartony i uporządkował rzeczy. On dla odmiany kupił jej całe mnóstwo bajecznie kolorowych
lwich paszczy i namówił, żeby posadziła je w nieregularnych, barwnych grupach.
Przypomniał sobie, jak potem siedzieli razem na tarasie i w łagodnym świetle wczesnego
wieczoru podziwiali rezultat jej ogrodniczych wysiłków.
W miarę upływu czasu, wzajemnych ustępstw było coraz więcej. Daniel kupił
wreszcie prawdziwe łóżko, a właściwie ogromne łoże z wezgłowiem wykończonym
mosiężnymi ozdobami. Długo nie mógł się zdecydować, bo miał wrażenie, że łóżko nie
będzie pasowało do surowego wnętrza. Okazało się, że wręcz przeciwnie. Lana miała nie
tylko rację, ale i niezaprzeczalny talent do dekoracji wnętrz. Aóżko pasowało do sypialni
znakomicie, było również bardzo wygodne i wytrzymałe, o czym się przekonali, gdy tylko
zostało wniesione na górę i ustawione blisko okna. Testowali je potem wielokrotnie.
Jednak ich spotkania nie ograniczały się tylko i wyłącznie do dzikiego seksu pośród
pomiętej pościeli. Od czasu do czasu opuszczali swoją samotnię i szli do opery albo kina.
Parę razy zdarzyło im się zawędrować na uliczny targ, gdzie bawili się doskonale i skąd
wrócili z całym mnóstwem kompletnie nieprzydatnych rzeczy. Ich odmienny gust i
upodobania jakoś się uzupełniały i tworzyły mieszankę, która urozmaicała życie. Daniel
wielokrotnie się zastanawiał, jakim cudem ich związek nie tylko funkcjonuje, ale daje im tak
wiele radości.
Stał już dość długo przy oknie, gdy nagle jakiś wewnętrzny impuls kazał mu oderwać
wzrok od granatowej wody kanału. Spojrzał w dół, na chodnik, a jego czujne oczy wyłuskały
z tłumu sylwetkę Lany. Szła lekkim, energicznym krokiem, w dłoni trzymała pokaznych
rozmiarów torbę firmową domu towarowego Drake'a. Widocznie wyszła z pracy wcześniej i
zdążyła się przebrać, bo zamiast prostego, eleganckiego kostiumu miała na sobie lniane
spodnie i koszulę w odcieniu dojrzałej limonki. Nim przeszła przez jezdnię, uważnie
rozejrzała się na boki, czy przypadkiem nie nadjeżdża samochód. Bawiło to wcześniej
Daniela, jednak teraz, kiedy obserwował ją z góry, z jakiegoś powodu rozczuliła go jej niemal
dziecięca ostrożność.
Początkowo miał zamiar udawać, że go nie ma i wrócić do przerwanej pracy nad
portretem, jednak szybko zmienił zdanie. Wychylił się z okna i zastukał w szybę. Uniosła gło-
wę i osłaniając oczy przed ostrym słońcem, pomachała mu na powitanie.
- Pracujesz? - zawołała.
- Nie - skłamał gładko. - Wchodz na górę!
Nie musiał otwierać jej drzwi, Lana miała własny klucz. Wydawało się to naturalne,
jak mnóstwo rzeczy, które w przypadku innych kobiet były nie do pomyślenia. Tym razem
wszystko wyglądało inaczej, i to już od samego początku.
Jak człowiek przebudzony ze snu, potarł dłońmi twarz, a potem przesunął palcami po
włosach. Kiedy usłyszał chrobotanie klucza w zamku, podszedł do szczytu schodów. Stał tam
i czekał, aż Lana wejdzie do środka. Poczuł na jej widok tak wielką radość, że aż go to
zaskoczyło.
Czy to się kiedyś skończy, osłabnie, spowszednieje, pytał samego siebie, schodząc w
dół.
- Cześć! Przypuszczałam, że będziesz w domu. Nie przeszkadzam ci?
- SkÄ…d. Co masz w tej torbie?
- Narzutę na łóżko.
- NarzutÄ™?
- Nie bój się. Jest bardzo prosta i ma zdecydowanie męski wzór, nie zniszczy twojej
reputacji twardego samotnika. %7ładnych kwiatów, ptaszków czy brokatów.
- Mam nadzieję. - Zmarszczył czoło i spojrzał nieufnie na pękatą torbę. Pozwalał, by
Lana urządzała mu dom, i raczej mu to nie przeszkadzało. Skoro sprawiało jej to przy-
jemność, mógł żyć w schludnym,  udomowionym wnętrzu, byle tylko nikt go nie zmuszał
do porządków. - Jeśli już ją kupiłaś, to chodzmy od razu na górę - zaproponował podstępnie.
- Jeżeli nie będzie ci się podobała, możesz zrobić z niej ścierkę do podłogi. I tak była
przeceniona. Tak czy owak, jest o niebo lepsza niż ta szmata, którą przykrywasz pościel. O ile
w ogóle chce ci się ścielić łóżko.
Weszła za nim do sypialni, zła, że najmniejszym choćby słowem czy gestem nie
okazał wdzięczności za jej starania. Kiedy byli przy łóżku, nie wytrzymała i rzuciła w niego
torbą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl