[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na to, \e złośliwość losu kazała jej stawić czoło Lucasowi Sinclairowi
o pustym \ołądku.
No có\, niech i tak będzie. Wychodziła cało z du\o gorszych
opałów, poradzi sobie i tym razem. Natalie z uznaniem przyjrzała się
swemu odbiciu w oszklonych drzwiach budynku. Miała na sobie swój
ulubiony czerwony kostium: wąska spódniczka przed kolano i szeroki,
watowany w ramionach \akiet. Spod spodu wyglądała be\owo -
czerwona koszulka w asymetryczne wzory. Stroju dopełniały wysokie
szpilki w kolorze kostiumu i mała, skórzana torebka. Jedynymi
dodatkami były du\e, złote kółka w uszach i elegancki zegarek ze
złotą bransoletką.
Nowoczesna kobieta pracujÄ…ca! I co pan na to, panie Sinclair? -
pomyślała Natalie, uśmiechając się do swego odbicia. Pchnęła szklane
drzwi i wkroczyła do chłodnego, klimatyzowanego wnętrza.
Zatrzymała się zaskoczona widokiem Sherri Peyton. Wdowa po
Ricku Peytonie siedziała za biurkiem sekretarki, zajęta przeglądaniem
rozsypanych po całym stole druków, prawdopodobnie faktur. Kiedy
skrzypnęły drzwi, Sherri uniosła głowę.
- O! Dzień dobry. - Jej smutną twarzyczkę rozjaśnił blady
uśmiech. - Myślałam, \e to Jana. - Jana była zatrudnioną na pół etatu
sekretarkÄ….
- Dzień dobry - odpowiedziała grzecznie Natalie. Choć nie
znosiła kobiet takich jak Sherri, zawsze starała się być dla niej miła.
Szczególnie teraz. - Nie wiem, czy jest to jeden z tych dni, kiedy
przychodzi Jana, ale nawet gdyby, to i tak nie zjawi się wcześniej
ni\... - urwała i popatrzyła na zegarek - za... jakieś czterdzieści pięć
minut - dokończyła. - A propos, co ty robisz tu o tak wczesnej porze?
Zciślej mówiąc Natalie zastanawiała się, co w ogóle Sherri Peyton
robi w biurze Galaktyki. Wcześniej natknęła się tu na panią Peyton
zaledwie dwa razy, i przy obu tych okazjach Sherri wpadła do biura
tylko po to, aby zabrać Ricka na lunch.
- Sądziłam, \e w twojej obecnej sytuacji, będziesz wolała zostać
w domu i nikogo nie widywać - zauwa\yła ostro\nie.
- Ja równie\ tak myślałam - odpowiedziała młoda wdowa. - Ale
Lucas doradził mi, \ebym zajęła się jakąś konkretną pracą, zamiast
siedzieć w domu i rozmyślać o... no, o ró\nych rzeczach.
Zaproponował, \ebym pojechała z nim do biura i uporządkowała
papiery Ricka. Mo\e tu właśnie znajduje się odpowiedz na pytanie,
kto... kto... - Pełne usta Sherri wykrzywiły się do płaczu.
- Hm, to całkiem niegłupi pomysł - wtrąciła szybko Natalie,
modląc się w duchu, aby nie popłynęły łzy. - Mnie samej zawsze to
pomaga. - Poło\yła torebkę na biurku i podeszła do stolika z
ekspresem. - Napijesz siÄ™ kawy?
- Nie, dziękuję. - Sherri \ałośnie pociągnęła nosem. - Mam tu
herbatę z ró\y.
Natalie wstrząsnęła się na samą myśl o herbatce z ró\y, a do tego
o tak wczesnej porze. Nalała sobie kubek kawy.
- A gdzie są... wszyscy? - spytała, odwracając się do Sherri.
Chodziło jej oczywiście o to, gdzie podziewał się Lucas.
- Nie widziałam jeszcze Daniela - odpowiedziała młoda wdowa,
sięgając po kolejną gęsto zadrukowaną stronicę. - Lucas wyszedł parę
minut temu. Nie wiem, dokąd, ale powiedział, \e zaraz wraca.
Pewnie jest gdzieś niedaleko - pomyślała Natalie. Jego d\ip nadal
stał na parkingu przed budynkiem. Trzeba wykorzystać jego
nieobecność - postanowiła w duchu. Miała niejasne przeczucie, \e
Lucasowi nie spodobałaby się jej rozmowa z Sherri. Szczególnie \e
pytania, jakie chciała zadać wdowie po Ricku Peytonie, dotyczyły
właśnie Lucasa. Popijając kawę, Natalie usadowiła się na brzegu
biurka, przy którym siedziała Sherri.
- Nie widziałam twojego samochodu na parkingu - zaczęła tonem
towarzyskiej pogawędki. - Czy to Lucas cię tu przywiózł?
- Uhu - mruknęła Sherri, odkładając trzymany w ręku dokument.
- Zjawił się u mnie wcześnie rano. Powiedział, \e zobaczył światła w
oknach i pomyślał, \e pewnie ju\ wstałam.
To musiało być naprawdę wcześnie - pomyślała Natalie.
- Od jakiegoś czasu wcale nie mogę spać - poskar\yła się Sherri.
- Jest mi tak jakoś dziwnie, kiedy le\ę w łó\ku sama. To śmieszne, bo
zanim wyszłam za Ricka, zawsze spałam sama, ale teraz jest... jakoś
inaczej.
Natalie odczekała chwilę, ale młoda wdowa nie podjęła
przerwanego wÄ…tku.
- Czego chciał Lucas?
- Kiedy? - Sherri popatrzyła na nią zdziwionymi błękitnymi
oczami.
Natalie łyknęła trochę kawy, modląc się w duchu o cierpliwość.
- Kiedy odwiedził cię dziś rano.
- Ach, o to chodzi. Zadał mi kilka pytań dotyczących interesów
Ricka. Obawiam się, \e niewiele mogłam mu pomóc. Nigdy nie
miałam głowy do tych spraw. No wiesz, rachunki i tak dalej. Rick się
wszystkim zajmował. No, a po śniadaniu Lucas zebrał papiery Ricka i
przywiózł je tutaj.
Ciekawe, co powie Barbara, kiedy się o tym dowie? - przemknęło
Natalie przez głowę.
- śeby nie musiał za ka\dym razem jezdzić po nie nad jezioro -
ciągnęła młoda wdowa. - Nie mam nic przeciwko jego wizytom. Dom
wydaje się teraz taki wielki i pusty, ale Lucas powiedział, \e czasami
pracuje dwadzieścia cztery godziny na dobę i nie chciałby mi
przeszkadzać - urwała i popatrzyła na Natalie. - Nie sądzisz, \e on jest
bardzo delikatny? Zupełnie inny, ni\ mówiła Barbara.
Natalie mruknęła coś niewyraznie pod nosem, co, od biedy,
mo\na by uznać za przytaknięcie, i poprawiła się na biurku.
- A więc zjedliście razem śniadanie, i co dalej?
- Uhu - podjęła opowiadanie Sherri. - Lucas zaproponował,
\ebyśmy coś zjedli na mieście, ale ostatnio jakoś nie mam ochoty
chodzić po restauracjach. To znaczy od czasu tego... wypadku.
Zrozumiał, ale nalegał, \ebym coś zjadła przed wyjściem z domu.
Chciał zrobić mi kanapkę, ale sama wiesz, jacy są mę\czyzni, jeśli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl