[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pokoju.
Aóżko Leksi było starannie zaścielone, choć dawno minęła północ. Ogień na kominku
dogasał, a otaczające kominek meble sprawiały wrażenie tak samo nie używanych jak i łóżko.
Drzwi do łazienki były zamknięte.
Richard pomyślał, że może Leksi przygotowuje się do snu. Zdjął garnitur, przebrał się w
dżinsy i sweter z golfem. Ale gdy wrócił do jej pokoju, Leksi wciąż nie było. Z łazienki nie
dochodziły żadne odgłosy.
Ostrożnie zapukał do drzwi łazienki.
 Leksi?
Nie odezwała się. Nie poruszyła. Otworzył drzwi. Aazienka była pusta.
Leksi odeszła. Znowu.
Richard chwycił klamkę. Chciał gdzieś biec, kogoś gonić.
Odeszła? O tej porze? Dokąd? I w jaki sposób? Nie, to niemożliwe.
Ewa powiedziała, że widziała ją około dziesiątej. Powiedziała też, że podczas kolacji
znów była awantura, Leksi bardzo się tym przejęła, ale usiłowała nie dać nic po sobie poznać.
Poza tym psy nie były zamknięte, alarm włączony, a Jack i Ewa trwali na posterunku.
Usłyszeliby hałas. Usłyszeliby, że ktoś, że Leksi wychodzi z domu.
Rozejrzał się po pokoju. Na stoliku przed kominkiem stał dzbanek. Richard podszedł do
stolika, podniósł dzbanek z cieniutkiej porcelany i zajrzał do środka. Dzbanek był prawie
pusty. A więc Leksi była w tym pokoju. Była tu na tyle długo, że zdążyła wypić całą
znajdujÄ…cÄ… siÄ™ w nim herbatÄ™.
Postawił dzbanek z powrotem na tacy i usiadł na sofie. Zauważył, że drżą mu ręce.
Zcisnął je z całej siły. Z większą obojętnością stawiał czoło śmierci niż przypuszczeniu, że
żona mogła od niego odejść. Po raz drugi.
Dopiero teraz się zdziwił.
Dlaczego zaraz mu to przyszło na myśl? Bo ją zawiódł? Znowu? Skoro teraz od razu o
tym pomyślał, to może wtedy, kilka miesięcy temu, też za szybko w to uwierzył? Ale gdzie
ona jest?
Przedtem zdawało mu się, że dobrzeją zna, że wie, dokąd mogłaby pójść w samym
środku nocy zdenerwowana, zmęczona i przerażona tym wszystkim, czego w żaden sposób
nie jest w stanie zrozumieć. Przedtem przyszłaby do niego.
No tak, ale jego znów nie było!
Zaczynała sobie przypominać. Niewiele. I bez żadnego sensu, ale może przypomniała
sobie jedyne miejsce w tym potwornym budynku, gdzie czuła się naprawdę jak u siebie w
domu?
Zwiatło odbite od wody rzucało ruchome cienie na olbrzymie palmy. Richard znalazł
Leksi siedzącą na kamiennej ławce koło woliery. Spojrzała na niego, kiedy do niej podszedł,
ale ani się nie odezwała, ani nie poruszyła.
Kącik z rattanowymi meblami znajdował się w zasięgu wzroku Richarda. Nawet w
przyćmionym świetle było go widać. Przedtem, całe wieki temu, uszczęśliwiona, wybierała
każdy mebelek. Jednak teraz wolała się do nich nie zbliżać. Wspomnienia? Ale jakie
wspomnienia?
Czy o tym, jak się śmiali, kiedy zdzierał z niej mokry kostium kąpielowy, a potem kochali
się do utraty tchu na kolorowej leżance, która teraz stała pusta zaledwie kilka kroków od niej?
A może przypomniała sobie zdjęcie, które jej zabrał, kiedy straciła przytomność tamtej
pierwszej nocy w hotelu?
Kto to zrobił? Kto był na tyle blisko, żeby móc zrobić to zdjęcie?
Zaraz po powrocie Richard ponownie zatrudnił Handlych. Zatrudnił ponownie wszystkich
pracowników, którzy byli wobec niego lojalni, a których Helena wyrzuciła z pracy podczas
jego nieobecności. Na pewno nie zrobił tego żaden z nich.
Z początku myślał  a raczej chciał myśleć  że to ktoś bliski Leksi. Może któryś z
nowych pracowników, jeden z tych, którzy dopomogli jej w ucieczce. Jednak ta możliwość z
każdym dniem zdawała się coraz mniej prawdopodobna. Pytania. Tak wiele pytań, na które
nikt nie potrafi odpowiedzieć. Może tylko doktor Wilford Hampton, ale on nic nie mówi.
Milczy, mimo że wkrótce rozpocznie się pierwszy z wielu procesów, jakie go czekają.
 Leksi?
Jej serce waliło jak oszalałe, ale się nie poruszyła. Siedziała bez ruchu, tak samo jak
siedziałby bez ruchu kolorowy ptak, gdyby złapano go w sieć.
Richard podszedł do niej. Ostrożnie. Jak do płochliwego ptaka. Czasami zapominał o
tym, że powinien być delikatny, że nie należy konfrontować Leksi z brutalną rzeczywistością.
Wyrwał ją z kryjówki, z samego środka wojny domowej i wciągnął za sobą w koszmar.
Zdawało mu się, że uciekli od tego koszmaru. Niestety, tylko mu się tak zdawało. Koszmar,
jak w klasycznym horrorze, wciąż wracał, wciąż na nowo wciągał ich w swoją przerażającą
sieć.
Usiadł obok niej, schował jej dłonie w swoich. Kurczowo uchwyciła się go palcami. W
duszy podziękował Bogu. Przynajmniej za to.
 Ewa mi powiedziała, że kolacja nie była przyjemna.
 Można to tak nazwać.  Leksi przymknęła oczy i oddychała szybko,  Opowiedz o tym
 poprosił.
 Pani H ci nie powiedziała?
 Nie. Dowiedziałem się tylko, że odeszłaś od stołu, nie skończywszy jedzenia. Nie
wyjaśniła, dlaczego.
Spojrzała na niego. Przyglądała mu się spod spuszczonych powiek.
 Czy możesz mi coś powiedzieć?  zapytała.  Czy potrafisz na chwilę zapomnieć o
zaleceniach Melissy i odpowiedzieć na moje pytania? Tylko dzisiaj! Proszę! To dla mnie
bardzo ważne.  Drobnymi białymi ząbkami przygryzła dolną wargę.  Bardzo ważne 
powtórzyła.
Jeszcze wczoraj pewnie by nie mógł, ale dzisiaj... Teraz już nie był pewien, że metoda
Melissy jest jedyną, ani nawet czy jest najlepszą metodą. Ale która metoda była bezpieczna?
Bezpieczna dla Leksi.
 Postaram siÄ™.
ROZDZIAA SIÓDMY
Sama o to prosiła, a jednak zgoda, niechętna zgoda Richarda, przeraziła ją. Dotąd nie
puścił jej ręki. Leksi zastanawiała się, jak długo jeszcze zechce ją tak trzymać.
 Dlaczego wszyscy mnie nienawidzÄ…?
 Przestań, Leksi. Nie wszyscy...
Zamilkł w połowie zdania. Nie mógł go dokończyć. Przecież ona wiedziała, że to
nieprawda.
 Może  nienawidzą to za dużo powiedziane  poprawiła się.  Poza tym wiem, że
ciebie to nie dotyczy. Nikt nie mógłby być taki...  chciała powiedzieć  miły , ale to słowo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl