[ Pobierz całość w formacie PDF ]

swego astrologa Trazyllosa. Wzdłuż brzegu, tworzącego w tym miejscu niemal
doskonałe półkole, od Pauzylipu do przylądka mizeńskiego gasły jedne po
drugich światła miast, rybackich osad i wspaniałych willi, przeglądających się w
morskich falach. Gdzieniegdzie można było jeszcze spotkać zapóznioną łódkę,
która w ciszy wieczoru szybko podążała ku przystani. Wreszcie zatoka opus-
toszała. Tylko kilka statków, przycumowanych do brzegu naprzeciw ogrodów
Hortensjusza, między willą Juliusza Cezara i pałacem w Bauli, kołysało się
sennie na wodzie.
%7ładen obłok nie przysłaniał wspaniałego granatu nieba, żadna fala nie
marszczyła zwierciadlanej powierzchni morza, w której przeglądał się
majestatycznie płynący księżyc.
Pogasły już ostatnie światła Puteoli i tylko latarnia mizeńskiego przylądka
płonęła jak pochodnia w ręku olbrzyma. Była to jedna z tych spokojnych nocy,
kiedy w wodach zatoki widać wyraznie odbite kontury Neapolu i jego
wspaniałych marmurowych budowli. Po wschodniej stronie widnokręgu unosił
się biały pióropusz dymiącego Wezuwiusza, przypominający swym wyglądem
alabastrowÄ… kolumnÄ™.
Nagle w ciszę i ciemność wdarły się wesołe głosy towarzystwa, zbliżającego
się ku brzegowi. Majtkowie spoczywający w łodziach zobaczyli między drze-
wami przesłaniającymi Bauli dymiące światła pochodni. Po chwili z pobliskiego
gaju pomarańczowego wyszedł orszak oświetlany licznymi światłami,
rozbrzmiewający wrzawą i radością, i skierował się ku statkom. Sternik
najwspanialszego okrętu, bogato rzezbionej i uwieńczonej kwiatami triremy11,
kazał rozesłać purpurowy kobierzec na pomoście, łączącym brzeg z pokładem i
padł na kolana, oczekując w tej postawie, wyrażającej cześć i uznanie,
zbliżających się, z pewnością znakomitych przybyszów.
Rzeczywiście, na czele orszaku kroczył sam cezar Neron, prowadząc
Agrypinę. Pierwszy raz od śmierci Brytannika matka wspierała się na ramieniu
syna. Oboje o pogodnych, rozradowanych twarzach szli pogrążeni w serdecznej
rozmowie, jakby przez cały czas pozostawali w najlepszej zgodzie. Niedaleko
triremy orszak zatrzymał się, a Neron, wobec całego dworu, uścisnął matkę
tkliwie, ze łzami w oczach, tak wielki okazując żal z powodu rozstania.
Wreszcie, udając, że przychodzi mu to z wielkim trudem, wyrwał się z jej objęć
i zwrócił do przywódcy triremy:
- Anicetusie, powierzam ci moją matkę, pamiętaj, głową mi za nią
odpowiesz!
Agrypina weszła na statek, który odpłynął powoli od brzegu. Neron pozostał,
przez jakiś czas jeszcze żegnał czule matkę kiwając jej ręką, a ona odpowiadała
mu z okrętu. Dopiero gdy statek znacznie się oddalił, cezar wrócił do Bauli,
11
Trirema - statek o trzech rzędach wioseł.
Agrypina zaś zeszła do przygotowanej dla niej kajuty.
Zaledwie się położyła na swym łożu, gdy uniosła się zasłona i młoda
dziewczyna, blada i drżąca, padła jej do nóg, wołając:
- O moja matko! Ratuj mnie!
Początkowa trwoga ustąpiła zdziwieniu, gdy Agrypina poznała w przybyłej
piękną Koryntiankę. Wyciągnęła do niej rękę i powiedziała:
- Akte! Ty tu, na moim okręcie, błagająca o ratunek... Przed kim mam cię
ratować, drogie dziecko? Wielka jest teraz twoja potęga, skoro zdołałaś
przywrócić mi synowską miłość.
- Ratuj mnie i broń przed nim, przed moją miłością... Przed tym dworem,
który mnie przeraża, przed tym światem, tak dla mnie obcym i niepojętym...
- Uspokój się - rzekła Agrypina. - Przypominam sobie, że zniknęłaś w
połowie uczty. Neron pytał o ciebie, kazał cię szukać. Dlaczego uciekłaś?
- Dlaczego? Jeszcze się pytasz? Wybacz mi, ale czy może uczciwa kobieta...
uczestniczyć w podobnej biesiadzie, na widok której rumieniłyby się ze wstydu
nawet nasze kapłanki Wenery? O moja matko!... Czy nie słyszałaś tych pieśni?
Czy nie widziałaś tych nagich niewiast... i kuglarzy, których każdy gest był
hańbą, nie tyle dla nich samych, ile dla tych, którzy musieli się im przyglądać!
Nie mogłam tego znieść, uciekłam więc do ogrodów. Ale tam... znowu to
samo... Ogród był zaludniony, jak starożytne lasy: przy każdym zródle spotyka-
łam jakąś bezwstydną nimfę, każdy krzak skrywał rozpustnego satyra... Uwierz
mi, matko! Między tymi mężczyznami i niewiastami rozpoznawałam czcigodne
matrony i szanowanych patrycjuszów... Dlatego, jak wpierw odeszłam od stołu,
tak teraz uciekłam z ogrodu. Znalazłam się na drodze do morza, pobiegłam na
brzeg... Tam zobaczyłam triremę i poznałam, że to twoja. Powiedziałam, że
należę do twego orszaku i mam tu czekać na ciebie. Wpuszczono mnie, a wśród
tych majtków i żołnierzy, ludzi nieokrzesanych, poczułam się spokojniejsza,
zaczęłam oddychać swobodniej niż przy stole Nerona, przy którym przecież
spotkałam najznamienitsze osobistości Rzymu.
- Biedne dziecko! Czego chcesz ode mnie?
- Schronienia w twoim domu nad jeziorem Lukryńskim, miejsca między
niewolnicami, zasłony, bym mogła pod nią ukryć swój wstyd.
- Nie chcesz już widzieć cezara?
- O moja matko!...
- Chcesz go opuścić zbłąkanego, jak okręt bez sternika, na tym morzu
rozpusty?
- O moja matko! Gdybym kochała go mniej, może mogłabym przy nim
zostać. Ale czy możesz żądać ode mnie, abym patrzyła spokojnie, gdy on
obdarza miłością inne kobiety, mówiąc im to samo co mnie? To niepodobna,
bym oddając mu wszystko, nie otrzymywała w zamian prawie nic... Zginęłabym
sama w tym świecie. Zostając wśród tych kobiet upodobniłabym się do nich.
Nosiłabym sztylet za paskiem, truciznę w pierścieniu, a potem...
- Czego chcesz, Acerronio? - przerwała Agrypina, zwracając się do młodej
niewolnicy, która właśnie weszła.
- Czy mogę mówić? - szepnęła zapytana.
- Mów.
- DokÄ…d siÄ™ udajesz, pani?
- Do mojej willi nad jeziorem Lukryńskim, wiesz o tym.
- Ja również myślałam, że tam podążamy i najpierw płynęliśmy w tamtą
stronę, ale statek zmienił nagle kurs i wypływamy na pełne morze...
- Na pełne morze! - powtórzyła zaniepokojona Agrypina.
- Spójrz - rzekła niewolnica, podnosząc zasłonę w oknie - latarnia przylądka
powinna być już daleko za nami, a jest po naszej prawej stronie. Zamiast zbliżać
się do Puteoli, oddalamy się całą siłą żagli i wioseł. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl