[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mam mu wyznać, \e zakochałam się w nim jak wariatka?
Tak jak byłam zakochała w jego bracie? I \e mój syn jest jego
bratankiem?
- Z ka\dym problemem mo\na sobie poradzić, trzeba tylko
poszukać sposobu. Rusz się, Cassie, i zrób z tym coś.
Według Joan wszystko jest takie proste, pomyślała Cassandra,
odkładając słuchawkę, ale jak to Bevan siebie określił? Lekarz,
perfekcjonista"? Skoro tak, to co pomyśli o głupiej dziewczynie,
która pewnego razu nie potrafiła się oprzeć beztroskiemu studen-
towi medycyny i zaszła z nim w cią\ę?
Od spotkania w ogrodzie upłynął tydzień. Przez ten czas ze-
tknęła się z Bevanem dwukrotnie.
Najpierw spotkali siÄ™ w ambulatorium, dokÄ…d matka przypro-
wadziła syna z głęboko rozciętym palcem. Gdy Cassandra we-
szła do gabinetu, zobaczyła Bevana, który, posadziwszy sobie
chłopca na kolanach, wyjaśniał mu, w jaki sposób drabinka
szwów zamknie ranę i sprawi, \e ból minie.
Ich oczy spotkały się na chwilę, po czym Cassandra, wstrząś-
nięta widokiem Bevana z dzieckiem, przeprosiła i szybko wy-
biegła. Przez te wszystkie lata leczył wiele dzieci, w ró\nym
wieku i o ró\nym kolorze skóry, ale zawsze były to cudze dzieci,
nigdy jego własne.
Czy mogłaby mu zaofiarować dziecko, krew z krwi i kość
z kości jego rodziny - pytała samą siebie w rozterce - i ponieść
tego konsekwencje? Nieodwołalnie zmienić \ycie Bevana, Mar-
ka i swoje własne? Im dłu\ej o tym myślała, tym bardziej była
zagubiona.
Za drugim razem ich drogi skrzy\owały się, gdy przyszedł do
jej gabinetu Michael Drew, by przypomnieć, \e zabawa, na którą
mają razem pójść, odbędzie się w piątek.
- Nie rozmyśliłaś się, Cassandro? - spytał nieśmiało.
- Oczywiście, \e nie. Dotrzymuję słowa.
Nie mogła mu powiedzieć, \e jej serce zdobył inny mę\czy-
zna. Na szczęście Michael nie uwa\ał tej zabawy za wstęp do
dalszych spotkań. A gdyby nawet, to ona szybko mu to wyper-
swaduje.
Michael uśmiechnął się radośnie. Lubiła go, więc odpowie-
działa mu uśmiechem i w tym momencie wszedł Bevan. Obrzu-
cił ich uwa\nym spojrzeniem i spytał oficjalnym tonem:
- Joan dalej nie ma?
- Nie - odparła Cassandra równie oficjalnie. - Mo\e jutro
przyjdzie. Dzwoniła dziś rano i mówiła, \e Bill czuje się o wiele
lepiej, chocia\ ciÄ…gle siÄ™ zamartwia chorobÄ… stada.
- No có\, takie rzeczy się zdarzają, a im wcześniej sprawa
siÄ™ rozstrzygnie, tym lepiej dla wszystkich.
Kiwnął głową Michaelowi i wyszedł, nie zdając sobie spra-
wy, \e wytrącił ją z równowagi. Co gorsza, Michael najwyrazniej
nie miał zamiaru opuścić gabinetu.
Poszedł dopiero wtedy, gdy z rejonowego zarządu opieki
zdrowotnej nadeszła wiadomość, \e termin inspekcji został usta-
lony na piątek po świętach Wielkiejnocy. Zostały im tylko cztery
tygodnie na przygotowania.
Cassandra zajęła się intensywnie tym problemem i o Bevanie
przypomniała sobie dopiero wieczorem, gdy Mark spytał:
- Czy pozwolisz mi w sobotę pójść na ryby?
Spojrzała na niego znad sterty prasowanych ubrań i uśmiech-
nęła się.
- Myślę, \e tak. Gdzie chcesz iść i z kim?
- Nad jezioro... z Bevanem - odparł, spoglądając na nią nie-
pewnie.
Jej spokój prysnął w jednej chwili. A więc jednak! Więc to
się dalej ciągnie! Bevan chce za wszelką cenę zastąpić Markowi
ojca!
Uświadomiła sobie, \e nie powinna chłopcu odbierać tej przy-
jemności. Zaczerpnęła powietrza i usiłując zachować spokój, po-
wiedziała:
- W porzÄ…dku. Powiedz mu, \e przygotujÄ™ wam kanapki. Nie
będzie cię cały dzień, więc chyba przejdę się po sklepach, a po-
tem pójdę do kina. Gdybyś wrócił przede mną, zostawię ci pie-
niÄ…dze na kolacjÄ™ w barze. Dobrze?
Mark był w siódmym niebie.
- Tak, wspaniale.
Cassandra zrozumiała, \e więz pomiędzy Markiem a Beva-
nem staje siÄ™ coraz silniejsza.
ROZDZIAA PITY
W piątek wieczorem zadzwonił telefon. Cassandra podniosła
słuchawkę i usłyszała głos Bevana:
- Chciałem tylko spytać, czy nie masz nic przeciwko naszej
wycieczce na ryby.
- Pozwoliłam mu jechać. Chyba ci ju\ powiedział?
- Tak, ale pomyślałem, \e powinienem się upewnić, czy nie
przecenił twojego entuzjazmu dla tej wycieczki, skoro nie nale\ę
do grona twoich najbli\szych znajomych.
Nie miała zamiaru wdawać się z nim w dyskusję, ale nie
mogła się powstrzymać od złośliwości:
- Nie powstrzymało cię to jednak od zaproponowania mu tej
wycieczki.
- Oczywiście, \e nie. To wspaniały chłopak. Przecie\ wiesz,
\e go nie porwÄ™.
A mo\e właśnie porwiesz, kiedy się dowiesz, \e jesteście
krewnymi, pomyślała ze smutkiem, ale powiedziała spokojnie:
- Tak. To wspaniały chłopak i nie chcę, \ebyś go skrzywdził.
Sam mi powiedziałeś, \e masz naturę koczownika. Nie chcę,
\eby Mark się do ciebie przywiązał, bo popadnie w depresję,
kiedy wyjedziesz.
- Nie mam zamiaru robić niczego, co sprawiłoby mu przy-
krość - oświadczył powa\nie.
Jego słowa brzmiały przekonująco. Zdą\yła się ju\ zoriento-
wać, \e był człowiekiem uczciwym, co jednak nie powstrzymało
go od ingerowania w ich \ycie. Choć ona pozytywnie go ocenia,
to czy on odpłaci jej tym samym, gdy się dowie, kto jest ojcem
Marka?
Zmieniając temat na neutralny, spytała:
- Czy Mark ci powiedział, \e przygotuję wam kanapki?
- Tak, dziękuję. A ty co będziesz robić, kiedy my będziemy
nad jeziorem?
- Przejdę się po sklepach, a potem mo\e pójdę do kina.
- Sama?
- Oczywiście.
- Myślałem, \e idziesz z Michaelem. Kiedy wszedłem wczo-
raj do biura, wyglądaliście na dobraną parę.
- To nie tak - zaprzeczyła. - Po prostu zaprosił mnie na
następny piątek na zabawę Przyjaciół Springfield.
- Tak? Muszę się zorientować, jak dostać bilet... I znalezć
partnerkÄ™.
- Biletów jest w bród - zapewniła go i w tym samym mo-
mencie pomyślała z goryczą, \e partnerek będzie do wyboru, do
koloru, gdy tylko rozejdzie się wieść, \e doktor Marsland nie ma
z kim pójść na zabawę.
Bevan powrócił do głównego tematu ich rozmowy:
- No więc jutro Mark przychodzi do mnie do przychodni,
jedziemy na ryby, a jeśli wrócimy przed tobą, zrobię mu u siebie
coś do jedzenia. Chyba \e chciałabyś zmienić plany i pojechać
z nami? Mogłabyś pilnować robaków - za\artował.
- O nie, serdeczne dzięki.
- Jesteś pielęgniarką i na pewno widywałaś gorsze rzeczy.
- Widywałam, ale nie poza dy\urami.
- A mo\e nie do robaków masz awersję, tylko do mnie?
- Nie próbuj czytać w moich myślach. Po prostu pozwól mi
\yć tak jak dotychczas.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]