[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- zauważył cierpko Mack.
- A może uznałam, że nie warto o tym mówić. - Beth patrzyła
Mackowi prosto w oczy.
Zrozumiał aluzję.
- Musimy porozmawiać - powiedział półgłosem.
- Nie ma o czym - odparowała.
- Beth, nie rób tego. Powinnaś dać mi szansę na wytłuma-
czenie się - poprosił.
- Ja powinnam ci dać szansę? - zdumiała się.
- Tak. Jesteś nam to winna. Może wpadnę do ciebie za
godzinę? Przyniosę coś na kolację. Będziemy mogli spokojnie
porozmawiać i wszystko wyjaśnić, zanim ta idiotyczna
sytuacja jeszcze bardziej siÄ™ zagmatwa.
Beth walczyła ze sobą. Z jednej strony chciała uchronić
resztki dumy, z drugiej zaś wiedziała, że uczciwość nakazuje
go wysłuchać, nawet gdyby uznała, że on nie ma do powie-
dzenia nic, co by było warte wysłuchania.
- Nie przynoś kolacji, ale wpadnij - zgodziła się. - Choć nie
myślę, żeby to coś zmieniło.
- Może i nie, ale muszę spróbować. - Mack uniósł jej
podbródek i spojrzał prosto w oczy. - To ważne, Beth. To
bardzo ważne.
Poczuła mrowienie na skórze od tego niewinnego dotyku, co
tylko świadczyło o tym, że choćby była nie wiadomo jak zła,
wciąż jeszcze na nią działał. Powinna mu zdecydowanie
powiedzieć  nie". Problem jednak polegał na tym, że było już
na to za pózno.
Mack mówił bez przerwy od chwili, gdy tylko przekroczył
próg. Beth słuchała uważnie każdego słowa i ż najwyższym
trudem powstrzymywała się przed przyjęciem przeprosin, tym
bardziej że co chwila jej dotykał, niby przypadkowo, co
wzmagało jej pragnienie, by poddać się i przyjąć wszystkie
wyjaśnienia.
- Czy dociera do ciebie to, co mówię? - spytał wreszcie.
- Nic się nie działo. Nie umówiłem się z Cassandrą. Byłem z
Benem i Richardem, a ona zatrzymała się na chwilę przy
naszym stoliku. Spytaj ich, potwierdzÄ….
- Już to mówiłeś- przypomniała. - To z pewnością znów się
zdarzy. Cassandrą to tylko element twojej przeszłości. Nie
wiem, czy potrafiłabym żyć z takim obciążeniem. Nie chcę
każdego ranka zastanawiać się, co znowu przeczytam w ru-
bryce plotek.
Mack pokiwał głową.
- Masz rację, zdaję sobie sprawę, jak to może wyglądać -
przyznał. - Nawet jeśli nie będę miał nic na sumieniu.
- Popatrzył ze smutkiem. - Może Destiny ma rację.
- W jakiej sprawie?
- Rozmawiałem z nią rano, zadzwoniła, gdy tylko zobaczyła
to zdjęcie. Była wściekła. Wiedziała, że bardzo cię to zmartwi.
I znienacka zmieniła zdanie.
- Na jaki temat? - zainteresowała się Beth.
- Nasz - odparł.
- W jakim sensie?- Beth zadrżała.
Przecież Destiny najbardziej sprzyjała ich związkowi. To ona
była inspiratorką pierwszego spotkania. Jeśli więc zmieniła
zdanie, to zgasła wszelka nadzieja. Nikt nie znał Macka lepiej
niż ciotka.
- Przypomniała mi, że nie powinienem prowadzić z tobą
żadnych gierek, bo nie jesteś taka jak kobiety, z którymi się
spotykałem, a więc powtórzyła to wszystko, co mówiła
wcześniej - powiedział Mack. - Tym razem była poważnie
zaniepokojona, że mogę złamać ci serce. Nie chce, żeby tak
się stało. Oczywiście stwierdziła, że w sprawach uczuć jestem
ignorantem.
Beth zesztywniała. Bardziej od tego, co myśli Destiny,
interesowało ją, co zamierza zrobić Mack. Popatrzyła mu w
oczy.
- Abstrahując od wczorajszego incydentu, chciałabym
wiedzieć, jakie masz zamiary. Czy bawiłeś się mną? Czy to
była tylko gra? Myślałam, że już to wyjaśniliśmy, ale może
coś się zmieniło?
Postanowił nie owijać w bawełnę. Ujął jej ręce i popatrzył na
nią z poważnie.
- Naprawdę tak nie uważałem, ale może powinienem jasno
określić swoje stanowisko, o ile nie zrobiłem tego wcześniej.
Nie chcę tego przeciągać. Nie mogę. Spróbowałem, ale nie
mogÄ™.
Beth zaniepokoiła się jeszcze bardziej.
- Zaskoczyłeś mnie - rzekła, zmuszając się do mówienia
spokojnym, rzeczowym tonem. - Choć w zasadzie, sądząc po
twoim dotychczasowym życiu, nie powinnam się dziwić.
Nawet jeśli to tylko wrażenie. - Zastanawiała się, czy można
wierzyć wrażeniom. Teraz już znała odpowiedz.
- To fakt, nie tylko wrażenie - powiedział, potwierdzając jej
przypuszczenia.
Beth ujrzała w oczach Macka niepokój. Jak na ironię, teraz,
gdy wszystko stało się jasne, nie była już przekonana, że
rozstanie, mające uchronić ich obydwoje przed zadawaniem
sobie bolesnych ran, stanowi najlepsze rozwiÄ…zanie.
- To wszystko dlatego, że jako dziecko straciłeś rodziców i
boisz się zaangażować, żeby znowu nie stracić ukochanej
osoby - powiedziała łagodnie. - Dlatego nie chcesz skorzystać
z szansy.
Nie wyglądał na zaskoczonego jej oceną sytuacji. Skinął
głową.
- Wydawało mi się, że jestem uodporniony na urazy, jakie
mogła spowodować śmierć rodziców, ale okazuje się, że nie -
wyznał. - Zawsze wyszukiwałem sobie jakieś powody, które
pozwalały mi się wycofać, gdy tylko związek zaczynał
wyglądać poważnie. Myślałem jednak, że z tobą będzie ina-
czej. Wiesz, co do ciebie czuję. Dziś rano, gdy sobie uświado-
miłem, że mógłbym cię stracić przez to głupie zdjęcie w ga-
zecie, wpadłem w panikę, ale nie minęła chwila, a już uzmy-
słowiłem sobie, że nie mogę się zdecydować na następny
krok.
- Jaki krok? Masz na myśli małżeństwo? - spytała Beth.
- Tak. - Skinął głową. - Ogarnia mnie lęk na sam dzwięk tego
słowa. Jak w tej sytuacji nie mam brać pod uwagę możliwości,
że to z powodu wczesnej utraty rodziców?
Beth też się obwiała, ale z drugiej strony ona również zaznała,
czym jest pustka po utracie ukochanej osoby. Jej rana siÄ™
zablizniła, ale to nie znaczy, że zablizniła się rana Macka. Tak
czy inaczej, rozpaczliwie starał się być wobec niej uczciwy.
Doceniała to.
- Nie musisz nic więcej mówić. Jestem ci wdzięczna za
szczerość - powiedziała, zdecydowana jednak nie rezygnować
bez oporu.
Zdawała sobie sprawę, że łączący ich związek nie jest idealny,
choć zaczynali dobrze się rozumieć. Od kiedy się poznali,
Mack wciąż czymś ją zaskakiwał. Trochę ją zasmuciło, że tym
razem stało się inaczej, że zachował się zgodnie z jej
przewidywaniami - cofając rękę, zanim zdążył się oparzyć.
- Powinniśmy przestać się spotykać - powiedział po chwili. - I
to od razu, zanim zraniÄ™ ciÄ™ jeszcze mocniej.
- Tego właśnie chcesz? - spytała zduszonym głosem. Jeśli tak,
będzie musiała się z tym pogodzić. Nie ma innego wyjścia.
- Nie.
Odetchnęła z ulgą. Będzie się musiała zastanowić dlaczego,
ale to już kiedy indziej. Tego wieczoru chciała czuć ramiona
Macka, obejmujące jej ciało, pragnęła jego pieszczot i
pocałunków. Sprawiły, że przez ostatnie tygodnie czuła się jak
nowo narodzona. Potem może będzie musiała pozwolić mu
odejść, ale jeszcze nie teraz.
- Cóż, dobrze - stwierdziła lekko, by zamaskować swoje
uczucia. - Ja też nie chcę rozstania. A ty chyba zapomniałeś, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl