[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kobiety wpadły na tego przystojnego i lekko rannego bohatera.
Niestety, nie byłam w stanie grzecznie spytać, jak udało im się
zawrzeć tę znajomość. Gdzieś głęboko czułam zaniepokojenie
Jenny tym, że większość czasu spędzam z Dubureau. Obdarzał
on coraz większym zainteresowaniem młodą trapezistkę,
Adelkę Varens, tę, która przyciągała tłumy swą odwagą,
prosząc o chowanie siatki przy finałowym numerze, kiedy to
pokonywała powietrzną przestrzeń między jednym drążkiem a
drugim.
- Albercie, napij się tego trochę. - Jenny uśmiechnęła się
łagodnie do młodzieńca, przystawiając butelkę z armaniakiem
do jego ust. - Wieczorem poczujesz się lepiej, będziesz mógł
zabrać Adelkę po przedstawieniu na przyjęcie weselne. Nawet
wielki Dubureau nie zabroni ci zwolnić się, by jeden wieczór
spędzić nad rzeką - ciągnęła Jenny, zwracając się do mnie, tak
jakby nie zauważyła, że jestem blada i smutna, co oczywiście
nie mogło ujść jej uwagi. Wyglądało to tak, jakby to przyjęcie
weselne - o którym Jenny i Jeanne mówiły od wielu dni, miało
przepowiedzieć mój własny związek, w znaczeniu świeckim i
rewolucyjnym, z młodym policjantem, który uśmiecha się do
mnie słabo z mego wąskiego łóżka. Będziemy tańczyć.
Obsługiwać nas będą dziewczyny z natapirowanymi włosami i
blond grzywkami, w skąpych sukienkach z obcisłymi
stanikami; będziemy jeść i pić niemal do utraty świadomości.
- Jenny - mówię, bo za wszelką cenę muszę dowiedzieć
się, dlaczego śmierć maman była tak długo ukrywana przede
mną - wracam od Nadara, powiedział mi o Celinie. Gdzie ona
teraz jest? Jak mogłaś ją pochować, nie pisząc do mnie, do
Anglii? Jak śmiesz ciągle traktować mnie jak dziecko?
Mych słów jednak nikt nie słucha, toną w tyradzie Jenny
na temat stanu zdrowia Alberta i recytacji Jeanne podajÄ…cej
menu weselnego obiadu. Jest ona gourmande (Gourmande
(fr.) - smakosz.) o tak ogromnym apetycie, że mogłaby nim
obdzielić uczestników powstania przeciwko całej klasie
panującej. - Zupa, smażona makrela, befsztyk, francuska
fasolka, smażone ziemniaki, omelette aux fines herbes
(Omelette aux fines herbes (fr.) - omlet ze szczypiorkiem,
pietruszkÄ… i bazyliÄ….), fricandeau (Fricandeau (fr.) - duszony
plaster cielęciny naszpikowany kawałkami boczku.) z
cielęciny ze szczawiem - obwieszcza Jeanne. - Zupełnie jak na
obiedzie podczas podróży poślubnej naszych przyjaciół,
Louisa i Marthe, na parowcu rzecznym w Rouen...
- Jeanne, potrzeba nam więcej bandaży - wtrąca Jenny. -
Poza tym musimy wyprać koszulę Alberta. Inaczej nie będzie
miał co założyć na dzisiejszy bal.
- Kurczak - ciÄ…gnie Jeanne, niewzruszenie trwajÄ…ca w
przekonaniu, że ta litania potraw popchnie tego
poczÄ…tkujÄ…cego policjanta w ramiona ich chere Adelki. -
Kurczak z pieczarkami, rzecz jasna. Golonka podawana na
szpinaku, tarta z morelami, trzy kremy, sałatka z cykorii...
- Czuję się już lepiej! - okrzyk Alberta wzbudza zachwyt
obydwu kobiet. Siada on też zaraz na łóżku, przypominając w
jednej chwili męża żądającego, by przyniesiono mu obiad.
- Przystojny, prawda? - rzuca Jenny, zdejmujÄ…c
oskarżycielską koszulę z torsu Alberta i udaje się do umywalki
ukrytej za parawanem w jej pokoju. Gdy wychodzi, daje mi
znak ręką, rozkazujący mi rzucić się na łeb na szyję w ten
romans. Zapomina przy tym, że dopiero co usłyszałam
straszne wieści o Celinie.
Gdy Jeanne przedstawia nam kolejną część obiadu pary
odbywającej podróż poślubną, którego dokładna powtórka
odbędzie się dzisiaj na Sekwanie, na parowcu co najmniej dwa
razy większym niż statek wynajęty przez jej przyjaciół w
Rouen, przyrzekam sobie, że zmuszę Jenny, by powiedziała
mi całą prawdę na temat śmierci Celiny, zanim zakończy się
ten wieczór.
Muszę przecież się dowiedzieć, czy maman przed śmiercią
powiedziała, że kocha papę? Czy miała dowody, a wydaje mi
się, że otrzymywała je stale, że papa kochał ją jak nikogo na
świecie - że mimo jego niewierności i nieobecności, nigdy nie
było nikogo w życiu monsieur Rochestera, kto mógłby
dorównać w jego oczach Celinie Varens? Chcę to wiedzieć, a
także potwierdzić moje przeczucie co do ich wielkiej,
obopólnej miłości. Bez tego moje życie będzie tak
bezsensowne, jakbym nigdy nie była córką żadnego z mych
rodziców. Mogę równie dobrze żyć w zapomnieniu, jako żona
policjanta Alberta po ślubie udzielonym przez urzędników
nowej republiki.
Wychodzę do teatru, a głosy obydwu kobiet brzęczą w
mych uszach tak głośno jak tupot ich botków na schodach
wiodących do mieszkania na Faubourg Poissoniere, który
słyszę codziennie.
- Uważaj dziś na linie, mon enfant (Mon enfant (fr.) -
moje dziecko.) - woła za mną Jenny, a ja myślę sobie smutno,
że teraz jest trochę za pózno, by pokazać mi, co jest
oczywiste, że zrozumiała, jakie nieszczęście mnie dotknęło
dzisiaj, i że żałuje swego chłodu i dystansu wobec mnie.
Ostatnie słowa Jeanne, spływające w dół schodami i
niosące się na ulicę, świadczą o tym, że jest zdolna tylko do
tego rodzaju pocieszenia, które przynoszą rozkosze stołu. -
Mała pieczeń z baraniego udzca - wyśpiewuje Jeanne, gdy
wychodzę - z posiekaną cebulką, posypana gałką
muszkatołową, kawa, dwa kieliszki absyntu...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]