[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyjątkiem Afryki. Czy Afryka musi głodować? Nie musi, ale wciąż głoduje.
W Somalii od 2010 do 2012 roku zmarło z głodu niemal 260 tysięcy ludzi. Połowę
stanowiły dzieci poniżej piątego roku życia, wynika z raportu agencji ONZ i Famine
Early Warning Systems NetWork. Brak żywności dotknął w 2010 roku w Nigrze 7
milionów. W 2005 tysiące zmarły w wyniku suszy i inwazji szarańczy. W 2008 roku
południowy Sudan głodował z powodu wojny i suszy. Miliony cierpiały głód w wyniku
wojny w Demokratycznej Republice Konga w latach 1998-2004.
I wreszcie druzgocące statystyki dotyczące zdrowia: pod względem długości życia
kraje Afryki zajmują ostatnie dwadzieścia siedem miejsc na światowej liście. W ośmiu
krajach kontynentu oczekiwana długość życia nie przekracza 50 lat, podczas gdy w 23
krajach Europy, Azji, Ameryki Północnej i Oceanii przekracza 80 lat. W Sierra Leone na
tysiąc urodzonych dzieci 114 umiera, zanim dożyje roku. W Czadzie i w Mali
wskazniki są niewiele lepsze. (W Hongkongu i w Islandii umiera mniej niż dwoje
noworodków na tysiąc urodzeń). W Lesotho, Botswanie i Suazi co czwarta osoba w
wieku 15-49 lat jest nosicielem wirusa HIV. Na AfrykÄ™ przypada zdecydowanie
najwięcej przypadków gruzlicy i malarii. Czy do tych statystyk zajrzeli autorzy prognoz
wróżących Afryce zdystansowanie ekonomiczne Europy?
Futbol nie wystarczy (Ameryka Południowa)
Gdy biały dym nad Watykanem obwieścił wybór papieża i okazał się nim
kardynał Jorge Bergoglio, Argentyńczycy triumfowali: Boga mamy od dawna
nazywa się Diego Maradona. Teraz mamy także papieża .
Dużo gorzej z gospodarką. Argentyna doczekała się właśnie tego, z czym Polsce
przyszło żyć za komuny czarnego rynku walutowego. Ku pokrzepieniu serc wiosną
2013 roku miejscowa firma technologiczna wypuściła na rynek grę komputerową, która
pokazuje, jak Argentyna odbija Falklandy.
Recife, stolica brazylijskiego stanu Pernambuco, ma najwyższe na świecie spożycie
whisky na głowę. W pierwszej setce najbogatszych na świecie mieści się pięciu
Brazylijczyków, trzech Meksykanów w tym lider listy Carlos Slim - dwóch
Kolumbijczyków i jeden Chilijczyk. Najbogatszy Argentyńczyk, czy raczej duet Carlos i
Alejandro Bulgheroni, dopiero na pozycji 219.
Ten ranking mówi sporo o tym, co się dzieje w Ameryce Południowej, a jeszcze
więcej o tym, jak kontynent się zmienia. Uważa się powszechnie, że najbliższe dekady
ugruntują pozycję Brazylii jako giganta Południa . Sami Brazylijczycy ostrożnie
podchodzą do tej koronacji. Jesteśmy krajem przyszłości i zawsze nim byliśmy -
żartują. Od pozycji
w rankingach ekonomicznych więcej dla nich znaczy, czy wygrają piłkarski mundial.
Potrafią się śmiać sami z siebie, co na przykład dumnym Argentyńczykom przychodzi
znacznie trudniej.
Gdy przy pierwszej szklance caipirinhi pytam przyjaciół z Sao Paulo, co się ostatnio
najbardziej zmieniło na lepsze, odpowiadają jednogłośnie: Wreszcie mamy jako taką
stabilizację . Mówią stabilizacja , ale przy drugim drinku okazuje się, że mają na myśli
kontynuację . W przeszłości każdy nowy rząd zaczynał od kompletnej destrukcji tego, co
zastał. Wszystko było nie tak z definicji. Trzeba było od nowa, po swojemu. I na tym
się zwykle kończyło, po czym przychodził następny rząd i zgodnie z tradycją robił
dokładnie to samo, czyli wywrotkę. Paradoksalnie, zmienił to człowiek, którego
podejrzewano początkowo, że on właśnie wywróci zastany porządek, czy nieporządek,
do góry nogami, czyli Lula - Luiz Inacio Lula da Silva, wieloletni przywódca związkowy,
dwukrotnie wybrany na prezydenta kraju.
Dwadzieścia lat temu w brazylijskim Sao Paulo, zatłoczonym i brudnym, przyjaciele
odradzali mi spacery po zmroku. W porządnym ubraniu nie kręć się nawet w biały
dzień - ostrzegali. W Buenos Aires dokładnie na odwrót: Pamiętaj, że kluby zamykają
o piątej rano, więc się nie spiesz z kolacją . Nawet nocą było bezpiecznie, choć swe
najlepsze dni metropolia zdecydowanie zostawiła daleko za sobą. Wyglądała jak mocno
zaniedbane miasto europejskie w kilka lat po wojnie. Dolara wymieniano na jedno
argentyńskie peso. Dziś za dolara dostanę oficjalnie pięć peso. A gdybym się odważył na
transakcjÄ™ czarnorynkowÄ…, to nawet osiem peso.
Sto lat temu to Buenos Aires było magnesem, dziś fale imigrantów wchłania Sao
Paulo. Największa metropolia Ameryki Południowej, licząca dwadzieścia milionów
ludzi, oszałamia swym chaosem, lecz jednocześnie widać ogromną energię i zmiany na
lepsze. Tu lądują tysiące Europejczyków, zwłaszcza z pogrążonych w kryzysie Hiszpanii
i Portugalii, a także Nigeryjczycy i co bardziej przedsiębiorczy obywatele Kolumbii i
Boliwii.
Zawirowania fortun krajów Ameryki Aacińskiej pokazują, jak ważny jest
przywódca, klimat polityczny, ale przede wszystkim jak istotna jest jakość i stabilność
instytucji.
Wysunięte najdalej na południe, położone w pobliżu Antarktydy i sąsiadujące ze
sobą Argentyna i Chile, najbogatsze pod względem dochodu na głowę kraje Ameryki
Aacińskiej, doświadczyły brutalnych dyktatur wojskowych, lecz losy gospodarek
potoczyły się odmiennie. W 1980 roku PKB na głowę w Argentynie był o dwie trzecie
wyższy niż w Chile. Piętnaście lat pózniej się zrównały, a dziś chilijski PKB jest
odrobinę wyższy od argentyńskiego. Różnica wynikała z polityki gospodarczej i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]