[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Może po prostu poczekajmy tu na nią i złapmy ją jak się pokaże.
- Zamknie właz, zanim ci sieją uda dotknąć - mruknął McKie. - Nie, w tym co ten
Kaleban mówi jest coś więcej. Wydaje mi się, że ona mówi, że jest tylko jedno Główne
G'oko, może jakiś system centralnego sterowania wszystkich skokwłazów... a nasza Frania
tym zawiaduje albo steruje, albo...
- Albo coÅ› - warknÄ…Å‚ Furuneo.
- Abnethe zarządza G'okiem przez uprawnienia zakupu - powiedziała Kaleban.
- Widzisz, co jest grane? - powiedział McKie. - Franiu, czy możesz nie dopuścić do
tego aby ona miała pełną kontrolę nad G'okiem? Czy możesz zapobiec temu, aby ona robiła z
nim co chce?
- Warunki zatrudnienia wykluczajÄ… ingerencjÄ™.
- Ale możesz dalej używać swoje własne skokwłazy G'oka? - nalegał McKie.
- Wszyscy używają - powiedziała Kaleban.
- To zupełne wariactwo! - wybuchnął Furuneo.
- Wariactwo zdefiniowane jako brak uporządkowanego postępowania procesów
myślowych według wzajemnego zrozumienia pojęć logicznych - powiedziała Kaleban. -
Wariactwo częste w opinii jednej rasy o innych. Prawidłowa interpretacja przeciwnie.
- Zdaje się dostałem klapsa - powiedział Furuneo.
- Słuchaj - powiedział McKie. - Wszystkie zgony i pomieszanie zmysłów związane ze
znikaniem Kalebanów dają nam powody do takiej, a nie innej interpretacji. Mamy do
czynienia z czymÅ› potencjalnie wybuchowym i na pewno niebezpiecznym.
- Więc musimy odnalezć Abnethe i powstrzymać ją za wszelką cenę.
- Taak... To brzmi bardzo prosto - powiedział McKie, W porządku, oto twoje rozkazy:
Wyjdz stąd i zaalarmuj Biuro. Rozmowa z Kalebanem nie nagrała się na twoim rejestratorze,
ale wszystko zostało w twojej pamięci. Każ im to odczytać.
- Dobra. Ty zostajesz?
-Tak.
- Mam im powiedzieć, że co tu robisz?
- Chciałbym zerknąć na paczkę Abnethe i jej otoczenie. Furuneo chrząknął. Cholerny
świat, ale gorąco!
- Czy myślałeś o... no wiesz, po prostu pif-paf? - Furuneo zamarkował mierzenie z
miotacza.
- Nie wszystko i nie z każdą prędkością przechodzi przez skokwłaz - obsztorcował go
McKie. - Dobrze o tym wiesz.
- Może ten właz jest inny.
- WÄ…tpiÄ™.
- Dobrze, jak się już zamelduję, to co potem?
- Siedz cierpliwie tu na zewnątrz i czekaj, aż cię. zawołam. Chyba, że dadzą ci dla
mnie jakieś wiadomości. Acha, no i zacznij przeszukiwać Serdeczność... na wszelki wypadek.
- Oczywiście. - Furuneo się zawahał. - Aż kim w Biurze mam się skontaktować? Z
Bildoonem?
McKie spojrzał na niego. Czemu Furuneo pyta się, z kim się ma w Biurze
kontaktować? O co mu chodzi?
I wtedy zaświtało mu w głowie, że Furuneo miał rację. Dyrektor BuSabu, Napoleon
Bildoon, należał do rasy Pan Spechi, pięcioistnych istot rozumnych, jedynie z wyglądu
przypominających człowieka. Ponieważ człowiek, McKie, teoretycznie prowadził tę sprawę,
mogło to sprawiać wrażenie, że kontrola nad nią zawęża się do jednej tylko rasy, wykluczając
innych członków Konfederacji. Wynik politycznych przetargów i potyczek pomiędzy rasami
istot rozumnych nie mógł być do przewidzenia w warunkach zwiększonego zagrożenia.
Dlatego byłoby bezpieczniej rozszerzyć nadzór w tej sprawie na szerszą grup^ przedstawicieli
kilku ras.
- Dzięki - powiedział McKie. - Nie zastanawiałem się nad niczym poza najbardziej
naglÄ…cymi kwestiami.
- To jest naglÄ…ca kwestia.
- Oczywiście. Dobra, zostałem wybrany do tej sprawy przez naszego Dyrektora
Dyskrecji.
- Gitchela Sikera?
-Tak.
- To mamy jednego Laklaka, a Bildoon to Pan Spechi. Kogo by jeszcze?
- Złap kogoś z Działu Obsługi Prawnej.
- Murowanie człowiek.
- W porządku. Jak tylu ich już będzie, to wszyscy się połapią - zgodził się McKie. -
Wciągną w to innych, zanim jakiekolwiek oficjalne decyzje zostaną podjęte.
Furuneo przytaknÄ…Å‚.
- Jeszcze jedno - powiedział.
-Co?
- Jak się stąd wydostać?
McKie odwrócił się w kierunku olbrzymiej łyżki. - Dobre pytanie. Franiu, jak mój
towarzysz może stąd wyjść?
- Dokąd życzy sobie podróżować?
- Do domu.
- AÄ…czniki oczywiste.
McKie poczuł nagły powiew powietrza. Uszy zatkały mu się na moment z powodu
niespodziewanej zmiany ciśnienia. Rozległ się odgłos jak wyciągnięcie korka z butelki.
Odwrócił się na pięcie. Furuneo zniknął.
- Eee... wysłałaś go do domu? - spytał.
- Tak jest - powiedziała Kaleban. - Wybrany cel podróży widoczny. Wysłanie
błyskawiczne. Zapewnienie utrzymania odpowiedniego poziomu temperatury zachowane.
- Ciekawe, jak to zrobiłaś - powiedział McKie. Czuł jak strużki potu spływają mu po
policzkach. - Czy ty rzeczywiście widzisz nasze myśli?
- Widzę tylko zdecydowane łączniki - odparł Kaleban.
Nieciągłość znaczenia, pomyślał McKie.
Przypomniała mu się uwaga Kelebana na temat temperatury. Jaki jest dla niej
odpowiedni poziom temperatury? Psiakrew! W pomieszczeniu się gotowało. Oblana potem
skóra zaczynała swędzieć. W gardle mu zaschło. Odpowiedni poziom temperatury?
- Co jest odwrotnością odpowiedniego? - spytał,
- Fałszywy - odpowiedziała Kaleban.
Gra słów może doprowadzić do obudzenia pewnych nadziei, których samo życie nie
jest w stanie spełnić. Jest to zródłem wielu zaburzeń psychicznych i innych form niezadowo-
lenia.
Przysłowie Wreavów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]