[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mu zdradzić tej tajemnicy, czyli budowy i rozmieszczenia tuneli. Był też uczony, co należy
zrobić, gdy demony znów przyjdą z nieba. Wejścia do tuneli są tak usytuowane, żeby można
było szybko z nich skorzystać. Ta okolica musi swoim wyglądem przypominać ser
szwajcarski i to w naj-
lepszym gatunku. Sądzę, że ewakuacja od chwili zauważenia statku trwała sekundy.
Dziewczyna niestety nie zdążyła. Gdyby zeszła, wskazałaby nam drogę, a gdy po nią
weszliśmy, to jako demony zmusilibyśmy ją do mówienia. Jedynie śmierć zapewniała
milczenie. A skąd ona i cała reszta mogli wiedzieć, że Służalcy to nie jedyne istoty, jakie
mogą spaść z nieba? Dali zrozumiał to, tylko niezbyt dokładnie zdał sobie sprawę z pewnych
rzeczy. Miał nadzieję, że uda mu się wytłumaczyć im, że Służalcy odeszli i nigdy już nie
wrócą, a z nieba spadli dobrzy ludzie. Tyle tylko, że nikt z nich go nie słuchał.
Gdy ciało Dalia zostało już umieszczone na statku w hermetycznym pojemniku,
odetchnęli.
- Nie zazdroszczę tym, którzy przybędą tu po nas, aby przekonać tubylców - Arnild
otarł pot z czoła. - Ale, szefie, wciąż jeszcze nie rozumiem, dlaczego, u Boga Ojca, Służalcy
chcieli zniszczyć tę planetę?
- Sądzę, że złożyło się na to wiele przyczyn. Z jakich powodów wojsko po zdobyciu
jakiejÅ› twierdzy wysadza w powietrze budynki, niszczy pomniki i co siÄ™ tylko da w
przypadku, gdy mieszkańcy stawili zaciekły opór? Jest to chyba wściekłość i niezadowolenie
z tego, że musieli się bić i pokonywać ten opór - są to stare, ludzkie emocje. A tu się to
spotęgowało - ta planeta musiała latami stawiać opór ich zakusom. Czyli reasumując, można
powiedzieć, że złożyło się na to kilka przyczyn. Po pierwsze, jak już mówiłem, jedyna udana
rebelia, po drugie tyle czasu trwająca walka nie przynosząca im żadnych sukcesów, wreszcie
po trzecie niezbyt miła niespodzianka ze strony tych, których przecież uważali za swoją
własność. Tych spraw nie mogli tak po prostu puścić w niepamięć. Starali się stłumić rebelię
tak długo, jak długo mieli na to nadzieję i czas. Gdy zrozumieli, że przegrali wojnę,
zniszczenie tej planety było tym, co rozładowałoby ich emocje. Zauważy-
łem, że ty czułeś to samo, gdy zobaczyłeś ciało Dalia. To normalna ludzka reakcja.
Obaj byli starymi żołnierzami i dobrze kontrolowali swoje zachowanie, lecz lata
robiły swoje. A i pobyt na tej planecie nie podziałał odmładzające. Byli zmęczeni jak
wszyscy, którzy zbyt długo robią wciąż to samo i mają pełne prawo, aby poczuć ogromne
znużenie.
Współmieszkańcy
(Roommates)
LATO Wpadające przez otwarte okno sierpniowe słońce przypalało nagie nogi
Andy'ego Ruscha tak długo, aż niewygoda wyrwała go z głębokiego snu. Powoli zaczął
zdawać sobie sprawę z gorąca i z tego, jak zmięte i przepocone jest prześcieradło, na którym
leży. Przetarł sklejone powieki, lecz nie wstawał jeszcze, wpatrywał się tylko w popękany,
pełen plam i zacieków sufit. W pierwszej chwili niezbyt pamiętał, gdzie jest, na wpół
obudzony jakby na nowo rozpoznawał pokój, w którym mieszkał już od ponad siedmiu lat.
Ziewnął, spojrzał na leżący na krześle obok łóżka zegarek i od razu poczuł się lepiej. Ziewnął
raz jeszcze, przyglądając się przez porysowane szkiełko wskazówkom. Siódma... siódma
rano, a w kwadratowym okienku widniała cyfra 9. Poniedziałek, dziewiąty sierpnia 1999
roku, już od rana upalny; fala gorąca, który trzymała Nowy Jork w swym obezwładniającym
uścisku od dziesięciu dni, nie ustępowała. Podrapał się w bok, w miejsce gdzie pot dał mu się
we znaki, po czym usunął nogi ze smugi światła i skłębił poduszkę pod karkiem. Z drugiej
strony cienkiego przepierzenia, które dzieliło pokój na dwie części, rozległo się najpierw
pobrzękiwanie, potem jazgot przechodzący szybko w wysoki pisk.
- Dobry...! - krzyknął poprzez hałas i rozkaszlał się. Wciąż kaszląc, wstał niepewnie i
podszedł do ściennego zbiornika, by utoczyć szklankę wody; pociekła cienkim, brązowawym
strumykiem. Wypił ją i postukał knykciami w miernik poziomu, aż ten podskoczył, zawahał
się i opadł w pobliże napisu: Pusty". Zbiornik wymagał napełnienia i Andy będzie musiał
zająć się tym, zanim wyjdzie przed czwartą na służbę. Dzień się zaczął.
Przysunął twarz do wielkiego, pękniętego lustra pokrywającego cały fronton szafy i
potarł szczeciniasty policzek. Trzeba będzie jeszcze ogolić się przed wyjściem. Nie należy
spoglądać na siebie wcześnie rano, kiedy jest się nagim i wystawionym na ciosy, pomyślał, z
niesmakiem przyglądając się bieli skóry i krzywym nogom, które w spodniach wyglądały
jeszcze nie najgorzej. Jak ci się to udało, że żebra sterczą niczym u głodującej szkapy, a
brzuch rośnie coraz większy? Uszczypnął miękką skórę, dochodząc do wniosku, że musi to
być wynik diety skrobiowej i przesiadywania w tej klitce. Szczęśliwie tłuszcz nie pojawił się
na twarzy, chociaż czoło co roku robiło się wyższe - cecha mało widoczna, dopóki przycinał
krótko włosy. Dopiero co przekroczyłeś trzydziestkę, pomyślał, a już robią ci się worki pod
oczami. I masz za duży nos; czy to nie wujek Brian powtarzał zawsze, że to przez walijską
krew w rodzinie? Uzębienie zaś masz po wilkach i gdy się uśmiechasz, przypominasz
rozradowaną hienę. Przystojny z ciebie diabeł, Andy Rusch, ale czy możesz mi powiedzieć,
kiedy ostatni raz wybrałeś się na randkę? Skrzywił się do siebie i poszedł poszukać chustki,
by wytrzeć swój imponujący walijski nos.
W szufladzie została już tylko jedna para czystych gatek; włożył je stwierdzając, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]