[ Pobierz całość w formacie PDF ]
158
Nazywają to Pocałunkiem Dementora powiedział Lupin, krzywiąc się
lekko. Dementorzy stosują to wobec tych, których pragną zniszczyć. Przypusz-
czam, że pod kapturem musi być coś w rodzaju ust, bo przywierają do warg ofiary
i. . . wysysajÄ… z niej duszÄ™.
Harry zakrztusił się i wypluł trochę kremowego piwa.
Co?. . . ZabijajÄ…?. . .
Och, nie. O wiele gorzej. Widzisz, można istnieć bez duszy, jak długo
działa mózg i serce. Ale nie ma się świadomości samego siebie, żadnych wspo-
mnień. . . nic. I nie ma żadnej szansy na ozdrowienie. Po prostu się. . . istnieje,
i tyle. Jak pusta muszla. A duszy nie ma. . . jest stracona na zawsze.
Wypił nieco kremowego piwa i dodał:
Taki właśnie los czeka Syriusza Blacka. Piszą o tym w dzisiejszym Pro-
roku Codziennym . Ministerstwo dało na to dementorom pozwolenie, jeśli go
dopadnÄ….
Harry milczał, oszołomiony tym, co usłyszał. Dusza wysysana przez usta. . .
A potem pomyślał o Blacku.
Zasługuje na to powiedział nagle.
Tak myślisz? zapytał Lupin. Naprawdę myślisz, że ktokolwiek na to
zasługuje?
Tak odrzekł Harry buntowniczym tonem. Za. . . za pewne rzeczy. . .
Miał wielką ochotę opowiedzieć Lupinowi o rozmowie podsłuchanej
w Trzech Miotłach, ale wówczas wydałoby się, że odwiedził Hogsmeade bez po-
zwolenia, a wiedział, że Lupin nie byłby tym zachwycony. Wypił więc do końca
kremowe piwo, podziękował Lupinowi i opuścił klasę historii magii.
Wkrótce pożałował, że zapytał, co kryje się pod kapturem dementora, bo od-
powiedz była tak przerażająca, a on sam tak pogrążony w posępnych myślach, że
w połowie schodów wpadł na profesor McGonagall. . .
Uważaj, jak idziesz, Potter!
Przepraszam, pani profesor. . .
Właśnie szukałam cię w Gryffindorze. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej
mocy i wygląda na to, że twoja miotła jest w porządku. . . Musisz mieć jakiegoś
bardzo dobrego przyjaciela, Potter. . .
Harry nie posiadał się ze szczęścia. Profesor McGonagall trzymała w ręku
jego Błyskawicę, która wyglądała tak wspaniale jak zawsze.
I dostanę ją z powrotem? wyjąkał. Poważnie?
Poważnie odpowiedziała profesor McGonagall i naprawdę się uśmiech-
nęła. Chyba powinieneś oswoić się z nią przed sobotnim meczem, co? I. . .
Potter, postaraj się wygrać, dobrze? Bo byłby to już ósmy rok z rzędu bez pu-
charu dla Gryfonów, o czym profesor Snape był łaskaw przypomnieć mi wczoraj
wieczorem. . .
159
Harry, oniemiały, wziął Błyskawicę i ruszył schodami na górę. Kiedy minął
załamanie korytarza, zobaczył biegnącego ku niemu Rona, roześmianego od ucha
do ucha.
Oddała ci? Wspaniale! Słuchaj, dasz mi się przelecieć? Jutro?
Jasne. . . Kiedy tylko zechcesz. . . odpowiedział Harry, czując w sercu
lekkość, jakiej nie czuł od miesiąca. Wiesz co. . . powinniśmy się pogodzić
z Hermioną. Przecież chciała dobrze. . .
W porządku. Jest teraz w pokoju wspólnym. . . uczy się, dla odmiany. . .
Skręcili w korytarz do wieży Gryffindoru i zobaczyli Neville a Longbottoma
targującego się z Sir Cadoganem, który najwyrazniej nie chciał go wpuścić.
Zapisałem je mówił Neville przez łzy ale musiałem gdzieś zapodziać!
Banialuki! ryknął Sir Cadogan i w tym momencie dostrzegł Harry ego
i Rona. Witajcie, moi młodzi druhowie! Połechtajcie tego młokosa żelazem,
próbuje bezczelnie wedrzeć się do środka!
Och, przymknij się rzekł Ron, kiedy stanęli obok Neville a.
Zgubiłem hasła! jęknął Neville. Namówiłem go, żeby mi powiedział,
jakie hasła będą obowiązywać w tym tygodniu, bo wciąż je zmienia, a teraz nie
wiem, co zrobiłem z tą listą!
Olabogarety powiedział Ron do Sir Cadogana, który zrobił bardzo za-
wiedzioną minę i niechętnie odsłonił dziurę, aby ich wpuścić do wspólnego po-
koju. Kiedy weszli, powitał ich szmer podnieconych głosów i wszystkie głowy
zwróciły się w ich stronę. Po chwili wokół Harry ego zrobiło się tłoczno: każdy
chciał z bliska obejrzeć Błyskawicę.
SkÄ…d jÄ… masz, Harry?
Dasz się przelecieć?
Latałeś już na niej, Harry?
Krukoni są bez szans, wszyscy mają Zmiatacze Siódemki!
Tylko jÄ… potrzymam, co, Harry?
Błyskawica przechodziła z rąk do rąk wśród okrzyków zachwytu, podziwia-
na ze wszystkich stron. Po dziesięciu minutach tłum się rozszedł, a Harry i Ron
zobaczyli Hermionę jedyną osobę, która do nich nie podbiegła pochyloną
nad książką i wyraznie unikającą ich spojrzeń. Podeszli do jej stolika i w końcu
podniosła głowę.
Oddali mi ją powiedział Harry z uśmiechem, unosząc Błyskawicę.
No widzisz, Hermiono? Okazało się, że wszystko jest w porządku! za-
wołał triumfalnie Ron.
No. . . ale mogło nie być! odpowiedziała Hermiona. W każdym razie
teraz już wiesz, że jest bezpieczna!
Taak, myślę, że tak. Lepiej zaniosę ją do sypialni. . .
Ja ją zaniosę! powiedział szybko Ron. I tak muszę dać Parszywkowi
lekarstwo.
160
Ujął miotłę delikatnie, jakby była z kruchego szkła, i zniknął na schodach
prowadzących do dormitorium chłopców.
Mogę usiąść? zapytał Harry.
No chyba odpowiedziała Hermiona, zdejmując stos pergaminu z krzesła.
Harry spojrzał na zawalony książkami stół, na długie wypracowanie z nu-
merologii, połyskujące świeżym atramentem, na jeszcze dłuższe wypracowanie
z mugoloznawstwa ( Wyjaśnij, dlaczego mugole nie mogą się obejść bez elek-
tryczności ) i na tłumaczenie runów, które Hermiona właśnie robiła.
Jak ci się udaje to wszystko zaliczać? zapytał.
No, wiesz. . . ciężko pracuję.
Dopiero teraz Harry spostrzegł, że Hermiona wygląda na prawie tak zmęczoną
jak Lupin.
Przecież możesz po prostu zrezygnować z paru przedmiotów powiedział
Harry, obserwując, jak grzebie wśród książek, szukając słownika runów.
No wiesz! Nigdy w życiu! Hermiona zrobiła zgorszoną minę.
Ta numerologia wygląda okropnie zauważył Harry, biorąc do ręki jakąś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]