[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tak, proszę pana - grzecznie odpowiedział Jake.
Jake nie upuścił piłki i Katie nie wiedziała, o co chodzi kibicowi. Nie był trenerem, ale niektórzy ludzie mieli
bzika na punkcie futbolu. Mężczyzna złapał Jake a za ramię.
- Dobra gra, synu.
- Dziękuję.
Wreszcie natręt oddalił się, a Jake spojrzał w stronę Katie i wzruszył ramionami, jakby chciał
powiedzieć:  To wszystko gówno i kogo to obchodzi . Katie miała wrażenie, że Jake chce z nią
porozmawiać, ale zanim otworzył usta, następny kibic podszedł do niego i zaczął mu coś
tłumaczyć. Tłum ruszył do przodu i Katie musiała się cofnąć. Stanęła za grupą fanów. Zawodnicy
powoli ruszyli do szatni, ale Jake był nadal otoczony wianuszkiem starych i młodych entuzjastów
piłki.
Na co liczyła? W życiu Jake a nie było miejsca dla takich jak ona - biednych dziewczyn.
Postanowiła, że pewnego dnia osiągnie sukces i zdobędzie faceta podobnego do Jake a.
Pochodzenie nie będzie wtedy ważne. Katie była zdecydowana osiągnąć to, czego pragnie. Chciała
kogoÅ› takiego jak Jake Talbot.
- Hej, zaczekaj!
Usłyszała jego głos i rozejrzała się ciekawa, kogo woła. Zdziwiona zobaczyła, że macha do niej.
Powiedział coś do otaczającej go grupki, odszedł i ruszył w jej kierunku. Po chwili stanął przed nią
- Mam już powyżej uszu uwag na temat meczu - powiedział. - Gdzie idziesz?
- Nigdzie. - Katie splotła dłonie, żeby ukryć ich drżenie. Nie potrafiła go opanować. Zawsze
trzęsły się w nieodpowiednim momencie.
- Idziesz na imprezÄ™ do Treya?
Trey grał w drużynie i zawsze zapraszał do siebie masę ludzi po meczu. Jego rodzice nie mieli nic
przeciwko temu. Przyjść mógł właściwie każdy, ale Katie nigdy nie miała odwagi, bo większość
jego gości pochodziła z bogatych rodzin. Oczywiście nikt nigdy nie traktował jej gorzej. Z jakiegoś
niesprecyzowanego powodu wszyscy lubili Katie Tindel. Jej uroda i figura przyciągały wzrok
chłopców z klasy, a dziewczyny jej zazdrościły. Mogła być dumna. Jednak Katie była nieśmiała. Aż
do dziś wolała stać na uboczu. Jacob Talbot zainteresował się nią. Poczuła miły dreszcz, a przecież
z zasady nie dawał się ponieść żadnym emocjom.
- Nie wiem - odpowiedziała z obawą.
Nie mogła sobie wyobrazić, że tak po prostu pójdzie do Treya. Zresztą ktoś musiałby ją podwiezć.
Nie miała własnego samochodu. Myśląc o tym, Katie przypomniała sobie, że Andrea pewnie czeka
w swojej toyocie, żeby podrzucić ją do domu.
- Masz ochotę iść? Mogę cię podwiezć - powiedział Jake, jakby czytał w jej myślach.
- Jasne - odparła, siląc się na obojętny ton.
- Muszę się przebrać. Spotkamy się za jakieś pół godziny.
- Zwietnie.
- Gdzie mieszkasz?
Katie nagle pomyślała, że za szybko się zgodziła. Zwiadomość tego, że Jake Talbot podjedzie
czarną corvettą przed obskurny dom jej rodziców, nie spodobała się jej. Nie wstydziła się, ale
różnica między nimi była ogromna! Nie miała nic do roboty i mogła tylko czekać pod szatniami jak
żałosna fanka. Nie, tego nie zrobi. Drżącym głosem szybko podała mu adres i ruszyła w stronę
parkingu.
- Koleżanka na mnie czeka. Na razie - zawołała z oddali.
Pewnie pomyślał, że dziwnie się zachowuje, ale co miała robić. Musiała uciekać, zanim Jake po adresie
zorientuje się, że mieszka w gorszej części miasta.
W domu zaczęły się kłopoty. Rodzice siedzieli w salonie i bezmyślnie oglądali telewizję. Katie
chciała cichutko wśliznąć się do swojego pokoju, ale matka zauważyła ją w ostatniej chwili.
- Dlaczego nie jesteÅ› w pracy?
- Ktoś mnie zastępuje - wyjąkała.
Matka kiwnęła głową i wróciła do oglądania telewizji. Ojciec udał, że w ogóle jej nie widzi. Katie
uciekła do siebie i zamknęła drzwi. Nie miała najmniejszego kontaktu z rodzicami. Nie chodziło o
żaden młodzieńczy bunt. Rodzice po prostu niewiele się nią interesowali. Była dla nich jak mebel, a
nie jak członek rodziny. Nie wiedziała dlaczego, ale z upływem czasu oswoiła się z myślą, że
rodzice traktują ją chłodno, i odwzajemniła się im tym samym. Właściwie prawie jej to nie prze-
szkadzało. Tylko wtedy, gdy widywała inne rodziny, gdzie dorośli bawili się z dziećmi, śmiali się i
przytulali, coś kłuło ją w sercu. Za każdym razem przysięgała sobie, że własnym dzieciom da
wszystko - miłość, opiekę i dobrobyt. Jej rodzina będzie wyglądać inaczej.
Teraz patrzyła na swoje odbicie w lustrze. Włosy miała związane w kucyk. Kiedy je rozczesała,
ślad po gumce pozostał. Westchnęła niezadowolona i włożyła ją z powrotem. Potem przyjrzała się
twarzy. Poprawiła delikatnie cień na powiekach i tusz na rzęsach. Była ładnie opalona i nie
potrzebowała różu. Pomalowała jedynie usta błyszczykiem i spojrzała na białą bluzkę i szorty. Nie
miała na sobie skarpetek i bandaż na kostce wyraznie rzucał się w oczy. Zirytowana zdjęła buty i
rozwiązała elastyczną opaskę. Część nogi różniła się kolorem od reszty, ale miała nadzieję, że tego
nikt nie zauważy. Zapięła wokół kostki cienką bransoletkę, która cichutko zadzwoniła. Na
odrapanej toaletce stała butelka wody kolońskiej. Katie rozpyliła na skórę szyi odrobinę
kwiatowego zapachu.
Dlaczego to robiła? Jake Talbot nawet na nią nie spojrzy. Po prostu starał się być dla niej miły.
Dlaczego przyjęła jego zaproszenie? Będzie się tam czuła jak idiotka. Lepiej zostać w domu,
pomyślała. Ogarnęła ją panika. Jak tam będzie? Jak ją przyjmą? Przecież Jake ją zaprosił. Bez
powodu wpadała w paranoję. Nabrawszy trochę odwagi, wróciła do salonu. Tym razem oboje
rodzice podnieśli wzrok i obrzucili ją spojrzeniem od stóp do głów.
- Dokąd idziesz? - zapytał ojciec.
- Do kolegi.
- Do jakiego? - tym razem pytała matka.
- Nazywa się Trey. Gra w szkolnej drużynie. - I z dumą dodała: - Jake Talbot po mnie przyjedzie.
- Talbot? - zdziwiła się matka. Nazwisko Jake a było znane wszystkim w mieście. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl