[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lochu. Będzie miał straszną przeprawę ze szczurami, a ucieczka jest niemo\liwa.
Doskonale! Jesteś posłusznym sługą, więc nagroda cię nie minie. Zajmiesz miejsce
stra\nika. Urząd twój rozpoczyna się od tej chwili. Idz przed bramę i powiedz temu
przeklętemu Somalijczykowi, by go Allach potępił. Niechaj wraca do swego pana i zamelduje,
i\ oczekuję jego podarków w dwie godziny po nastaniu świtu. Teraz nie mo\e wejść do miasta
\aden mieszkaniec Hararu, a co dopiero Somalijczyk.
Czy mam emira wpuścić natychmiast, gdy się zbli\y?
Nie. Pomyślałby, \e nie mogę się go doczekać. Niech przez całą godzinę stoi pod bramą.
I tak okazuję temu psu łaskę, \e mu w ogóle pozwalam wejść do miasta.
Halef był przekonany, \e sułtan przyjmie go zaraz, tote\ zdziwił się niezmiernie, gdy nowo
mianowany stra\nik powiedział do niego:
Wróć do swego pana i przeka\ mu, \e nasz władca nie chce cię widzieć.
Allach jest wielki! A to dlaczego?
Bo pogardza waszym szczepem. Stra\nik, który spytał, czy mo\e cię wpuścić, poniósł za
to śmierć. Jestem jego następcą.
Powiadasz, \e mam wrócić do swego pana? Powiadasz, \e sułtan pogardza szczepem
Somalii?! pienił się Halef. A czy wiesz o tym, \e ja nie mam \adnego pana?! My,
Somalijczycy jesteśmy ludzmi wolnymi, a wy nikczemnymi parobkami i niewolnikami!
śycie wasze nale\y do tyrana. Zabiera je, gdy mu na to przyjdzie ochota! Powiada, \e nami
pogardza. A mimo to kupuje nasze towary!
Wsiadł na wielbłąda i odjechał.
Wkrótce miasto pogrą\yło się we śnie. Spali wszyscy z wyjątkiem naszych dwóch jeńców i
rodziny zabitego stra\nika.
Następnego ranka, w dwie godziny po nastaniu świtu, do nowego stra\nika przybiegł sługa
sułtana.
Czy karawana ju\ jest? zapytał.
Jeszcze nie.
Nasz pan ciÄ™ wzywa.
Stra\nik zbladł ze strachu. Musiał jednak słuchać rozkazu. Sułtan siedział ju\ na swym
drewnianym tronie. Stra\nik padł plackiem, by wysłuchać słów władcy. Obok sułtana stało
kilku mo\nych.
Czy emir Arafat przybył z podarunkami?
Jeszcze nie, panie.
Dlaczego ten pies zwleka? Czy nie powiedziałeś jego słudze, \e oczekuję go w dwie
godziny po wschodzie słońca.
Nie, nie starczyło mi czasu wymamrotał przera\ony stra\nik, dr\ąc przy tym na całym
ciele.
Dlaczego, ty psie! Ty psi synu? ryknÄ…Å‚ tyran.
On zbyt szybko odjechał.
Więc przez ciebie nam czekać? Allach jest wielki i sprawiedliwy. Co człowiek daje, to
otrzymuje z powrotem. Jako kat pozbawiłeś \ycia wielu ludzi, teraz zaś sam rozstaniesz się ze
swoim. Chodz tutaj!
Powtórzyła się scena z poprzedniego wieczora. Po kilku chwilach stra\nik le\ał na ziemi z
przebitą szyją. Wyznaczony na jego miejsce następca pospieszył ku bramie.
Sułtan był wściekły, ale chciał jak najszybciej zobaczyć jakie podarki ma dla niego emir
Arafat.
Emir przybył dopiero w południe. Sułtan nie kazał mu czekać przed bramą, lecz wydał
rozkaz wpuszczenia go natychmiast i wprowadzenia do pałacu. Arafat zjawił się wkrótce.
Towarzyszyło mu pięć osób, które eskortowały wielbłąda objuczonego podarunkami dla
sułtana. Przed salą audiencyjną musieli odło\yć broń i zdjąć obuwie.
WÅ‚adca przyjÄ…Å‚ ich obcesowo.
Dlaczego nie padacie na kolana? zawołał.
Padamy na kolana tylko przed Allachem odpowiedział dumnie emir.
Dlaczego przybywasz tak pózno?
Pytał tak niegrzecznym tonem, \e emir odparł z gniewem:
Bo mi się tak podobało.
Powinieneś postępować według mej woli, a nie swojej. Czy wiesz, \e przez twoje
postępowanie zabiłem dwóch stra\ników?
To nie moja wina. Przyjechałem jako kupiec, a nie awanturnik i nie po to, abyś mnie
bezkarnie obra\ał.
Usta masz zuchwałe. Czy cię obraziłem?
Kto poni\a posłańca, ten dotyka równie\ jego pana. Powiedz sułtanie, czy chcesz przyjąć
podarki i ubić ze mną interes? Je\eli nie, to odje\d\am.
Co masz dla mnie tym razem?
Jedwabie i chusty, miedz, ołów, \elazo, proch, papier i cukier.
A czego \Ä…dasz w zamian?
Kości słoniowej, tytoniu, kawy, szafranu, masła, miodu i gumy.
ZobaczÄ™. Poka\cie podarki!
Wyło\ono je przed sułtanem. Ten, gdy zobaczył dwa rewolwery, to a\ oczy mu się
rozjaśniły.
Ta broń jest po\yteczna rzekł. Wiem jak się z nią obchodzić i wiem, \e z braku
amunicji staje się bezu\yteczna. Był tu raz jeden Anglik, który mi ofiarował pistolet. Nauczył
mnie, jak się z nim obchodzić. Zaledwie odjechał, wyczerpały się naboje i pistolet jest
zabawkÄ….
Mam du\o nabojów zachwalał emir swój towar. Mogę ci sprzedać wszystkie.
Co? Mam to kupować? Darujesz mi broń, a naboje ka\esz kupować? Czy nie wiesz, \e
naboje nale\Ä… do rewolweru?
Wcale nie. Musiałem w Adenie zapłacić za nie masę pieniędzy. Mam jeszcze inne naboje
do dwóch pięknych strzelb, które mogę sprzedać. Takich strzelb jeszcze tu nie było. Są to
amerykańskie dwururki.
Przynieś je! rozkazał sułtan.
Przyniosę razem z innymi towarami, jeśli mi tylko powiesz, \e jesteś zadowolony z
podarków i rozpoczniemy pertraktacje.
Sułtan jeszcze raz obrzucił dary chciwym spojrzeniem.
Jestem najpotę\niejszym władcą wszystkich krajów. Wielki sułtan nie zasługuje na tak
marny haracz, ale Allach jest litościwy, więc i ja chcę być łaskawy. Przynieś, co masz.
Najpierw ja poczynię zakupy, pózniej niechaj moi ludzie kupują.
IdÄ™, ale mylisz siÄ™ twierdzÄ…c, \e nie mam nic godnego ciebie. Mam coÅ›, czego nie posiada
\aden ksią\ę, \aden sułtan.
Co takiego?
NiewolnicÄ™.
Wszystkie kobiety, czy to matki, czy córki, nale\ą do mnie i mogę wśród nich wybierać
wedle upodobania.
Masz rację. Ale takiej dziewczyny, jaką teraz przywiozłem, nie ma w całym Hararze.
Czy to Nubijka?
Nie.
Abisynka?
Tak\e nie. Nale\y do białej rasy oznajmił emir dobitnie.
Sułtan a\ zaklaskał z radości.
Na Allacha! To Turczynka!
Turczynka kosztowałaby najwy\ej pięćset talarów, ta zaś jest warta tyle samo, ale
tysięcy.
Sułtan zerwał się z ławy i zawołał.
Jest białą chrześcijanką, niewierną?
Trzeba pamiętać, \e w tych stronach europejską niewolnicę uwa\ano za skarb najcenniejszy,
trudny do opłacenia.
Tak potwierdził emir. To chrześcijańska branka.
Czy jest bardzo biała?
Jak kość słoniowa.
Piękna?
śadne hurysy nie mogą się z nią równać.
Niska?
Przeciwnie, wysoka i zgrabna jak palma, która rodzi złote owoce. Widać było, \e
zainteresowanie sułtana rośnie z ka\dą chwilą.
Opisz ją! rozkazał. Jakie ma ręce?
Drobne i delikatne. Paznokcie jej błyszczą jak liście ró\y.
A usta?
Wargi ma jak granaty, zęby lśnią wśród nich jak perły. Kto ją całuje, temu grozi
niebezpieczeństwo zapomnienia o \yciu, o świecie, o samym sobie.
Na Allacha, całowałeś ją? zaniepokoił się sułtan, \e niewolnica mogła wcześniej
nale\eć do haremu innego.
Emir z trudem ukrył uśmiech zadowolenia. Ju\ wiedział, \e będzie mógł swój towar
wycenić bardzo wysoko.
Mylisz się. Jeszcze \aden mę\czyzna nie całował tej dziewczyny.
Czy jesteÅ› tego pewien?
Tak. Trudno całować, gdy nie mo\na się porozumieć.
O Allachu, czy\by była głuchoniema?
Skąd\e! Jej mowa brzmi jak śpiew słowika, ale nie jest wstanie zrozumieć nawet słowa.
Co to za język?
Nie wiem, nigdy przedtem go nie słyszałem. Wiem jak mówią Arabowie, Somalijczycy,
mieszkańcy Hararau, Hindusi, Malajczycy, Turcy, Francuzi i Persowie; ten język jednak jest
zupełnie inny.
SkÄ…d wziÄ…Å‚eÅ› tÄ™ dziewczynÄ™?
Spotkałem na Cejlonie Chińczyka, handlarza młodymi kobietami. Dałem za nią du\o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]