[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Teraz ja jestem w szoku. Nie mogę wprost uwierzyć, Mitch. To jak zły sen
albo coÅ› jeszcze gorszego.
 A to dopiero początek. FBI traktuje sprawę śmiertelnie poważnie. Czy gdy-
by było inaczej, sam dyrektor chciałby się osobiście spotkać ze mną, nic nie zna-
czÄ…cym nowicjuszem z Memphis, w mroznÄ… pogodÄ™, na betonowej Å‚awce w par-
ku? Wyznaczył pięciu agentów w Memphis i trzech w Waszyngtonie i powiedział,
że będą pracować dopóty, dopóki nie rozpracują firmy. Tak więc jeśli nabiorę
wody w usta, machnę na nich ręką i zajmę się moimi własnymi interesami, bę-
dąc dobrym i wiernym członkiem firmy Bendini, Lambert i Locke, pewnego dnia
oni zjawią się z nakazami aresztowania i zgarną wszystkich. A jeżeli zdecyduję
się współpracować, ty i ja opuścimy Memphis w jakąś okropną noc po tym, jak
wydam firmę fedom, i zamieszkamy w Boise w stanie Idaho jako państwo Wil-
bur Gates. Będziemy mieć mnóstwo pieniędzy, ale będziemy musieli pracować,
aby uniknąć podejrzeń. Po operacji plastycznej zostanę zatrudniony jako opera-
tor wózka widłowego w jakimś magazynie, a ty będziesz pracowała w niepełnym
wymiarze godzin w przedszkolu. Będziemy mieli dwoje, może troje dzieci i bę-
dziemy się modlić każdego wieczora, aby ludzie, których nigdy nie spotkaliśmy,
trzymali buzię na kłódkę, i aby zapomnieli o nas. Przez wszystkie dni, tygodnie,
lata będziemy żyć w ciągłym śmiertelnym strachu, że tamci mogą nas odnalezć.
 Wspaniale, Mitch, po prostu wspaniale  całą siłą woli powstrzymywała
się przed płaczem.
Uśmiechnął się i rozejrzał po sali.
 Mamy trzecią możliwość. Możemy wyjść przez te drzwi, kupić dwa bilety
do San Diego, przemknąć się przez granicę i jeść tortille do końca życia.
 Jedzmy.
 Ale oni prawdopodobnie pojechaliby za nami. Jak znam życie, Oliver Lam-
bert czekałby na nas w Tijuanie z doborowym oddziałem bandziorów. To nie
przejdzie. Tak sobie tylko powiedziałem.
 A co z Lamarem?
 Nie potrafię odpowiedzieć. Jest tutaj od sześciu czy siedmiu lat, więc praw-
dopodobnie wie. Avery jest wspólnikiem, a więc jest na pewno członkiem tej or-
ganizacji.
 A Kay?
179
 Nie mam pojęcia. Bardzo możliwe, że żadna z żon nie wie. Myślałem o tym
przez cztery dni. Abby, oni potrafią się wspaniale maskować. Firma wygląda z ze-
wnątrz dokładnie tak, jak powinna. Mogą wykiwać każdego. Pomyśl, czy tobie
lub mnie czy też jakiemukolwiek innemu kandydatowi mogłoby w ogóle przyjść
do głowy coś takiego. Urządzili to wspaniale. Tyle tylko, że teraz fedowie wiedzą,
co tu jest grane.
 I oczekują, że wykonasz za nich ich brudną robotę. Dlaczego wybrali cie-
bie, Mitch? W firmie jest czterdziestu prawników.
 Ponieważ ja nic nie wiem. Uznali, że ze mną pójdzie im najłatwiej. FBI nie
ma pewności, czy wspólnicy dzielą się tą słodką niespodzianką z pracownikami,
więc nie mogli ryzykować z nikim innym. Tak się złożyło, że to ja jestem nowym
człowiekiem, więc zastawili na mnie sidła, jak tylko zdałem egzamin adwokacki.
Abby zagryzła wargi i starała się powstrzymać łzy. Popatrzyła nie widzącym
spojrzeniem w kierunku drzwi.
 I oni słyszą wszystko, co my mówimy  powiedziała.
 Nie. Tylko wszystkie rozmowy telefoniczne i rozmowy w domu i w samo-
chodach. Możemy spotykać się tutaj i w większości restauracji i zawsze pozostaje
patio. Ale proponuję, abyśmy przesunęli się dalej od drzwi. Chcąc się czuć bez-
piecznie, musimy wymykać się za przybudówkę i szeptać cichutko.
 Czy starasz się być zabawny? Mam nadzieję, że nie. Nie mamy czasu na
żarty. Jestem przerażona, zdezorientowana, wściekła jak diabli i sama nie wiem,
co robić. Boję się odezwać w swoim własnym domu. Uważam na każde słowo,
które wypowiadam przez telefon, nawet gdy ktoś pomyli numery. Za każdym ra-
zem, kiedy słyszę dzwonek, podskakuję i gapię się na aparat. A teraz jeszcze to.
 Potrzebujesz jeszcze jednego drinka.
 Potrzebuję jeszcze dziesięciu drinków.
Mitch ujął ją za rękę i ścisnął mocno w przegubie.
 Zaczekaj chwilÄ™. WidzÄ™ znajomÄ… twarz. Nie rozglÄ…daj siÄ™.
Wstrzymała oddech.
 Gdzie?
 Po drugiej stronie baru. Uśmiechaj się i patrz na mnie.
Na stołku barowym, gapiąc się w telewizor, siedział mocno opalony blondyn
w jaskrawym niebiesko-białym swetrze alpejskim. Wyglądał, jakby się tu zjawił
prosto ze stoku zjazdowego. Ale Mitch widział już kiedyś tę opaleniznę, jasną
grzywę i wąsy, widział gdzieś w Waszyngtonie. Mitch przyglądał mu się uważnie.
Niebieskie światło z ekranu rozjaśniało twarz tamtego, twarz Mitcha była ukryta
w ciemności. Mężczyzna wychylił kieliszek wina, zawahał się przez chwilę, po
czym nagle spojrzał w stronę kąta, w którym siedzieli, ciasno przytuleni do siebie,
McDeere owie.
 Jesteś pewien?  spytała Abby przez zaciśnięte zęby.
180
 Tak. Był w Waszyngtonie, ale nie mogę sobie przypomnieć, gdzie. Zciślej
biorąc, widziałem go dwukrotnie.
 Czy to jeden z nich?
 Skąd mogę wiedzieć?
 Wynośmy się stąd.
Mitch położył dwudziestkę na stole i opuścili lotnisko.
Siadłszy za kierownicą jej peugeota, Mitch przejechał przez parking, zapłacił
należność i pomknął szybko w kierunku śródmieścia. Po kilku minutach milczenia
Abby nachyliła się i szepnęła mu do ucha:
 Czy możemy rozmawiać?
Skinął głową.
 A więc, jaką mieliście pogodę, gdy mnie nie było?
Abby wywróciła oczy do góry i wyjrzała przez boczną szybę.
 Było zimno  powiedziała.  Dziś w nocy może padać śnieg.
 Przez cały ten tydzień w Waszyngtonie było bardzo mrozno.
Abby sprawiała wrażenie oszołomionej tą rewelacją.
 Padał śnieg?  zapytała unosząc brwi i szeroko otwierając oczy, jakby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl