[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ki, która cieszy się szacunkiem i miłością Berzel?
 To wyjście najkorzystniejsze dla wszystkich.
 Zgadzam się całkowicie. Twoje włosy lśnią tak rozkosznie w świetle świec...
 Dziękuję ci Ithianie, lecz trzymajmy się tematu.
 Mówimy szczerze. Twoje oczy urzekają błękitem, łabędzia szyja budzi zachwyt.
Takiej piękności Othion nie podziwiał od śmierci naszej umiłowanej Kanvaniry.
 To naprawdę miło z twojej strony, Ithianie  dziękowała Księżniczka, wstając.
 Doceniam twoje komplementy, ale...
Nie dokończywszy, odskoczyła z krzykiem, Ithian bowiem, z łoskotem odrzuciwszy
za siebie opróżniony kielich, runął do jej stóp.
 Bądz moja, Księżniczko! Zostań królową Othionu!
 Ithianie!
 Cały Othion cię uwielbia, Berzel cię potrzebuje, a my całym sercem popieramy
ich wybór!
 Ależ ja jestem zamężna, Ithianie!
 Nie szkodzi. Podejmiemy odpowiednie kroki. Tylko ty żadna inna, najdroższa
Księżniczko! Jesteś dla nas wymarzoną kandydatką na żonę! Jako jedyna spełniasz
wszystkie kryteria, ustanowione przez siebie samÄ…!
 Ithianie, ja kocham mojego męża!  przywoływała go do porządku Księżniczka,
cofajÄ…c siÄ™ do drzwi.
Ithian podążał za nią na kolanach, wyciągając ramiona.
 Kedrigern to tylko czarnoksiężnik, a ja jestem prawdziwym mężczyzną, i do tego
królem!
 Nie pozwalasz mi o tym zapomnieć  podsumowała sarkastycznie.
 A ty postąpisz nieroztropnie, ignorując to. Kedrigern będzie żył jeszcze długo,
całe stulecia, nie zmieniając się prawie wcale. Za pięćdziesiąt lat będzie wciąż w kwiecie
wieku, jak ty dzisiaj, podczas gdy ty przeistoczysz się w pokraczną, starą babuleńkę. To
doprawdy ładna perspektywa dla takiej pięknej Księżniczki! Porzuć go i zostań królową
Othionu! Jeśli Kedrigern naprawdę cię kocha, pozwoli ci odejść!
 Raczej zamieni ciÄ™ w ropuchÄ™!
 Niech sczeznie ropuszy ród!  wrzasnął Ithian, dzwigając się z klęczek i wygraża-
jąc pięścią.  Dokonaliśmy wyboru, a ty masz być posłuszna!
 Ani słowa więcej. Wypiłeś o parę kielichów za dużo, Ithianie, a teraz...
Przerwała, gdyż Ithian nagle rzucił się ku niej. Szczęśliwie umknęła natarczywemu
wielbicielowi, odruchowo wzbijając się powietrze. Król upadł na puste krzesło, które ru-
nęło pod jego ciężarem. Hałas wzmogły wściekłe okrzyki Ithiana oraz brzęk strąconego
przy tej okazji kielicha Księżniczki. Król z trudem gramolił się z podłogi, dysząc przy
75
tym ciężko. Księżniczka odfrunęła dalej.
 Wracaj natychmiast na ziemię! Tak nie postępuje się z królem  poprosił zadzi-
wiająco spokojnym, pełnym urażonej godności tonem.
 A król nie postępuje tak z damą. Wolę zostać tutaj  zdecydowała Księżniczka, na
wszelki wypadek unosząc się jeszcze wyżej.
Ze zręcznością niespodziewaną u osoby tak potłuczonej i tak napełnionej winem,
Ithian popędził chyżo do drzwi i zasunął rygle. Księżniczka salwowała się w ostatniej
chwili ucieczką przez okno, wyprzedzając króla dosłownie o włos, kiedy rozpaczliwie
rzucił się na oślep, by jej dosięgnąć. Zdołał pochwycić jedynie jej pantofelek.
Pofrunęła prosto do swojej komnaty, znajdującej się w przeciwległym skrzydle pała-
cu, oceniła bowiem, że zanim Ithian tam się wedrze, zdąży zawinąć trochę niezbędnego
ekwipunku w koc i przygotować najwygodniejsze buty na drogę. Zmęczona i rozzłosz-
czona, z niechęcią myślała o konieczności nocowania w lesie. Przez moment rozważała
nawet, czyby nie zamienić króla w cokolwiek  choćby w ropuchę, ale zrezygnowała
z tego pomysłu. To nie tylko nie rozwiązałoby problemu, ale na dodatek zasmuciłoby
Berzel. Trudno, niech będzie las.
Ostatecznie zdecydowała się zabrać dwa koce i poduszkę. Właśnie wsuwała stopy
w buty, kiedy z hallu dobiegła ją narastająca wrzawa. Nie zwlekając dłużej, zatknęła
różdżkę za pasek i wyfrunęła przez okno, kierując się w stronę lasu.
8. Odkurzanie pamięci
Prawie po trzech godzinach jazdy dwaj czarnoksiężnicy zatrzymali się, by odpocząć
na polanie u wartkiego strumienia, obmywszy twarze i ręce orzezwiającą zimną wodą,
wyciągnęli się na trawie w cieniu dorodnego buka, pogryzając kanapki czarnego chleba
grubo posmarowane masłem. Traffeo rozprostował nogi i splótłszy palce pod głową,
obserwował prześwietlone słońcem liście na wierzchołku drzewa, głęboko wdychając
przy tym wonne powietrze i mrucząc z zadowolenia. Kedrigern ziewnął głośno.
 To jest dopiero życie. Dziękuję, że wyrwałeś mnie z Othionu  odezwał się kró-
lewski czarnoksiężnik, przymykając oczy i uśmiechając się z lubością.  Zdążyłem tam
nieomal zapomnieć, jak wspaniale jest podróżować.
 Szczęściarz z ciebie. Ja nigdy nie mogę zaznać spokoju, wiecznie muszę gdzieś się
włóczyć.
 Mogę ci więc tylko zazdrościć, Kedrigernie. To pachnące powietrze, ten cichy
szmer strumienia... Ach, cóż postawi cię na nogi skuteczniej niż czysta, chłodna woda
z leśnego strumyka?
 Co? Miękkie łoże z czystą pościelą, kielich dobrze schłodzonego wina, drzemka
w fotelu przed kominkiem w zimowy wieczór, zdrowy sen we własnych czterech ścia-
nach, aromaty potraw przygotowywanych przez Ciapka w kuchni...  rozmarzył się
Kedrigern.
Z wyrozumiałym uśmiechem Traffeo podsumował dyplomatycznie:
 Zapewne masz wiele racji, ja jednak wolę podróże.
 Będziesz jeszcze miał ich dosyć.
 Wiem, co mówię, Kedrigernie. W dusznej atmosferze Othionu zmieniłem się nie
do poznania. Nawet ciebie przyjąłem nieżyczliwie, czego teraz ogromnie się wstydzę.
 Nie przejmuj siÄ™ tym.
 Nie tak łatwo zapomnieć. Po wielu latach zamknięcia w murach Othionu
upodobniłem się do dworzan, stałem się człowiekiem zazdrosnym i podejrzliwym.
Zacząłem nawet, jak dworzanin, stroić się w wyszukane fatałaszki. Tymczasem ten pro-
sty, podróżny strój o wiele bardziej mi odpowiada, jest wygodny i praktyczny  wy-
77
znał Traffeo. W ciemnoniebieskiej tunice, w wełnianym brązowym płaszczu oraz
w spodniach i niskich butach wyglądał jak średnio zamożny kupiec.  Zawsze wola-
łem zwykłe odzienie, mniej rzuca się w oczy. A teraz, gdy udajemy się do opactwa...
 O tak, na tę okazję lepiej zapomnieć o czarnoksięskich szatach. Zauważyłem jed-
nak, że strój wpływa na nasze uczucia, zmieniwszy bowiem suknie, uwolniłem się od
zawiści i niepewności, zżerających biednych dworzan. W Othionie nieustannie czułem
się zagrożony. Twój przyjazd, zamiast otuchy, napełnił mnie jedynie obawą przed utratą
posady.
 Uprzedziłeś się bezpodstawnie, gdyż nigdy nie przyszło mi do głowy, by ubiegać
się o tytuł królewskiego czarnoksiężnika u Ithiana lub innego króla. Mimo to twoje za-
chowanie wydało mi się całkiem zrozumiałe. Królewskiego czarnoksiężnika musi za-
niepokoić wieść, że król wzywa posiłki z odległych stron... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl