[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Na tego drinka, którego zalecił doktor Stearn. Nie martw się, Hank i Rosie nie podają białego wina.
- Szła szybkim, zdecydowanym krokiem, mijając zamykane już o tej porze sklepiki. Kilka osób
skinęło jej przyjaznie głowami.
Jed się nie odzywał, kiedy poprowadziła go w stronę plaży i skierowała się do znajomej,
melinowatej knajpy na świeżym powietrzu, położonej tuż nad plażą. Bar był już niemal pełen
wieczornych klientów, z których kilku pomachało Amy, kiedy prześlizgiwała się w stronę stołu przy
barierce.
Jed usiadł powoli, najwyrazniej wciąż zaskoczony jej chłodnym, odległym spokojem.
- Stearn ma za długi język - mruknął wreszcie, nie mogąc wytrzymać pełnej napięcia, przedłużającej
siÄ™ ciszy.
- Amy wpatrywała się w kołyszące się lekko w porcie łodzie rybackie.
- Może od początku powinnam była wiedzieć, że nie jesteś inżynierem - powiedziała cicho. - Nigdy
nie mówiłeś o swojej pracy. Chyba po prostu nie chciałam za dużo pytać. Bałam się odpowiedzi.
- A teraz?
- Teraz czuję się tak, jak zapewne czuje się żona, kiedy mąż przyniesie do domu chorobę weneryczną.
Już nie może dłużej udawać, że nie wie o jego romansie z inną. Wszystko się wydało. Dla kogo
pracujesz, Jed? Dla rządu czy dla mafii? A może jesteś najemnikiem?
Rozdział 8
Uważałem, że lepiej, żebyś nie wiedziała, z czego żyję. - Głos Jeda brzmiał bardzo spokojnie, lecz
był cichy i odległy. Tak samo jak Amy, Jed patrzył na port.
- Lepiej? A może po prostu łatwiej?
- Nigdy o nic nie pytałaś.
- Może nie chciałam znać odpowiedzi?
- To po co teraz to zaczynać? - spytał chłodno.
- Już ci powiedziałam. Po tym, co powiedział doktor Stearn, trudno byłoby udawać. Dobrze, że nie
poszłam do Mullaneya po twojej u niego wizycie. To Mullaney mógłby mi udzielić wskazówki,
żebym cię trzymała z daleka od bagnetów i pistoletów. - Amy bezwiednie nerwowo zaciskała i
prostowała palce. Boże, powtarzała sobie, przecież Jed mógł zginąć! Nigdy by się nie dowiedziała,
co się z nim stało!
- Mullaney bez słowa kupił moją historyjkę o wypadku samochodowym. I o nic nie pytał. Ale Stearn
jest chirurgiem. Już w Wietnamie był doświadczonym chirurgiem. Od razu wiedział, na co patrzy.
- No więc stanęliśmy na otwartej kwestii twojego miejsca pracy&
- A gdybym nie skomentował? - spytał Jed z akademickim zaciekawieniem, jakby sprawdzał inne
alternatywy.
- Chyba& - Amy urwała i zastanowiła się. - Chyba byłoby tak samo, jak dotąd.
- Tak myślisz? - Jed był wyraznie zaskoczony. Odpowiedziała ostrożnie, ale szczerze:
- To by się mogło udać. Przecież dotąd się udawało. Uśmiechnął się blado.
- Okłamujesz siebie samą i dobrze o tym wiesz. Pewnie usiłowałabyś nie stawiać pytań, ale nie
sądzę, żeby ci się to udało. Przynajmniej nie teraz, kiedy sprawa już wypłynęła. Prędzej czy pózniej
zaczęłabyś mi wiercić dziurę w brzuchu.
- Myślisz, że mnie dobrze znasz, co?
- UczÄ™ siÄ™.
Skwitowała to skinieniem głowy, jakby przyjęła po prostu do wiadomości, że ich związek ma
tendencje do zmian co kilka minut i że Jed jest spostrzegawczym człowiekiem. Zanim Jednak zdążyła
odpowiedzieć, przy stole pojawił się wielki jak niedzwiedz, uśmiechnięty radośnie mężczyzna i
oparł się o blat łapskami ogromnymi jak bochny. Jego krzaczasta, bujna broda musiała być kiedyś
płomiennoruda, lecz teraz przecinały ją gęsto pasma siwizny. Niemniej jego piwne oczy były równie
pełne życia jak zawsze, i nagle Amy wbrew swemu paskudnemu nastrojowi poczuła, że też się
uśmiecha od ucha do ucha.
- Amy, dziewczyno, gdzieś się podziewała?! Całe wieki cię nie widziałem! Twój ojciec mówił mi,
że odłożyłaś przyjazd na wyspę o kilka miesięcy.
- To prawda. - Amy podniosła się z krzesła i natychmiast zniknęła w uścisku olbrzyma. - Co u ciebie,
Hank?
- Po staremu.
- A Rosie?
Jest tu gdzieÅ›. Pewnie w kuchni. Zostajecie na kolacjÄ™? Spodoba siÄ™ jej to! - Nie czekajÄ…c na
odpowiedz Hank potężnie klepnął dziewczynę po plecach. Zachwiała się, ale ustała. Była na to
przygotowana. - Przedstaw mnie swojemu przyjacielowi. Słyszałem, że przywiozłaś ze sobą gościa.
- Jed, poznaj Hanka Hallidaya. On i jego żona, Rosie, są właścicielami tego baru. Prowadzą go od&
no, zanim się urodziłam. Hank, to jest Jed Glaze. Jest moim& przyjacielem.
Hank i Jed wyciągnęli do siebie ręce. Amy stwierdziła, że nigdy nie widziała widoku dwóch par tak
wielkich dłoni.
- Miło mi cię poznać, Glaze. Przyjaciel Amy jest naszym przyjacielem. Na jak długo?
- Amy i ja zostaniemy tu jeszcze kilka dni, ale nie postanowiliśmy jeszcze, kiedy wyjedziemy.
Prawda, Amy?
Dosłyszała w jego głosie chłodne wyzwanie.
- Prawda. Jeszcze nie postanowiliśmy.
- To uważajcie. Rosie i ja powiedzieliśmy tak sobie trzydzieści lat temu. Wciąż odkładaliśmy
decyzję wyjazdu i czekaliśmy, co los przyniesie. No, nic, przyniosę wam coś do picia. Mam nadzieję,
że nie pijasz już tej& wodnistej cieczy, którą nazywasz białym winem, bo nie ma na składzie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl