[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Przepraszam?
- En - powtórzyła, przymykając oczy. - To litera. Ona emanuje z ciebie, młody człowieku, i to bardzo silnie.
Annabelle nawet się nie zdziwiła. Tak, to było powitanie
72
POKOCHA MIAOZ
w stylu ciotki Evelyn. Dobrze przynajmniej, że tym razem obeszło się bez jakiegoś idiotycznego prezentu.
Potrafiły na przykład przywiezć do niczego nie potrzebne wściekle kolorowe buteleczki, wytwarzane jakoby
przez mieszkającą w ich stanie czarownicę...- Evelyn ma dar! - oznajmiła znienacka Jessie. Annabelle
wżdrygnęła się nerwowo, gdyż wyglądało to tak, jakby przejrzano jej myśli, lecz tym niemniej przywołała na
usta jakiś grymas, który miał imitować uśmiech. Mimo wszystko nie chciała sprawić zwariowanym ciotkom
przykrości. Go one jednak mogły wykombinować tym razem? Akwarium pełne piranu?
- Ależ nie musiałyście nam niczego przywozić - zaoponowała słabym głosem.
- Nie, nie, kochanie, mnie chodziło o coś innego - skorygowała Jessie. - Moja siostra ma dar widzenia.
Lia w skupieniu zmarszczyła brwi, starając się cokolr wiek zrozumieć.
- To znaczy, że ma bardzo dobry wzrok?
Obie panie jednocześnie potrząsnęły głowami i uśmiechnęły się, rozbawione ignorancją bratanicy.
- Wydaje mi się, że ciocia Jessie chciała powiedzieć, że ciocia Evelyn ma kontakt z inną rzeczywistością - wy-
jaśniła Annabelłe, starannie dobierając słowa i posyłając siostrze znaczące Spojrzenie.
- Oj, chyba nie bardzo wierzysz w zjawiska paranormalne, prawda? - odgadła Evelyn, wciąż trzymająca
mocno dłoń Adama, który jednak nie wyglądał na speszonego tym faktem. Raczej go to wszystko bawiło. - A
ty, młody człowieku? Co o tym sądzisz?
Z namysłem przechylił głowę na bok.
POKOCHA MAOZ
73
- Hm& Szczerze mówiąc nie..
- nie zastanawiałem się nad tym za bardzo?- dokończyła za niego. - Wcale w to nie wierzę, twoją ręka mówi
coś innego. Nie jesteś zwykłym zjadaczem chleba. Te długie i wąskie palce zdradzają twórczą osobowość,
widzę tu też zamiłowanie do przygód.
Zaczęła obracać jego dłoń na wszystkie strony i przyglądać jej się uważnie, przy każdym ruchu podzwaniająe
swoimi licznymi pierścionkami. Na lewej dłoni znajdowały się aż cztery, jeden większy od drugiego, a każdy
ozdobiony szlachetnym kamieniem - pamiątki po czterech kolejnych mężach.
- Czuję to en coraz wyrazniej. Może jesteś naukowcem?
- Obawiam się, że nie.
- Masz na drugie imię Nicholas?
- Również nie. - Uśmiechnął się szeroko. - Cóż, przepraszam.
- Nathaniel?
- Nie.
- Norman? Nigel? Noe?
- Nie mam drugiego imienia .
- Naprawdę? To okropne! Musimy ci jakieś nadać, ale pomyślimy o tym pózniej. - Zasznurowała usta i
zastanawiała się przez chwilę intensywnie. - To en musi się skądś brać. Już wiem! Jesteś numizmatykiem!
- Nic ztego; - Nie wytrzymał iposłał Annabelle rozbawione spojrzenie.-Jestem...
- Nie mów! - Gwałtownie podniosła rękę, zaś bransoletki zabrzęczały donośnie. Evelyn zamknęła oczy i
skoncentrowała się. - Naprawiaczem obrazów! - wykrzyknęła triumfalnie.
74
POKOCHA MIAOZ
- To się nazywa konserwator i nie zaczyna się na en
- jęknęła z rozpaczą Annabelle, pó czym dodała błagalnym tonem: - A może usiądziemy do stołu?
Musiałyście zgłodnieć w podróży.
Dopiero perspektywa deseru skłoniła Evelyn do uwolnienia Adama. Gdy razem z Jessie z powrotem zajęły
miejsce na sofie, Annabelle nałożyła ciotkom wyjątkowo dużą porcję ciasta i owoców, żeby zamknąć im usta
na jak najdłużej. Poczęstowała też siostrę i Adama, którzy usadowili się w fotelach, sama zaś nerwowo
przysiadła na brzeżku krzesła, niezdolna do przełknięcia czegokolwiek.
W pewnej chwili pochwyciła spojrzenie Adama. Mrugnął do niej i poczuła się nieco lepiej. Do tego stopnia
lepiej, że w jednej chwili straciła wątek toczącej się konwersacji i pogrążyła się w myślach. Jak to dobrze, że
ma go dziś wieczorem przy sobie. Bez oporów wyręczał ją w pełnieniu roli gospodarza, co sprawiało jej
ogromną ulgę; nie tylko ze względu na ućiążliwe zachowanie ciotek. Po prostu od jakiegoś czasu coraz
bardziej męczyła ją konieczność bycia głową demu, podejmowania decyzji i dzwigania ciężaru
odpowiedzialności. Z przyjemnością choć na chwilę uwolni się od tego.
Czyjś mocno ożywiony głos przywrócił ją nagle do rzeczywistości.
- Och, Evie, a nie mogłybyśmy teraz przeprowadzić seansu? - spytała błagalnie Jessie i spojrzała na starszą
siostrę wzrokiem małej dziewczynki, która chce się pobawić.
- Ciocia też ma dar? - zdziwiła się Lia,
- Tak, wpadam w trans - pochwaliła się z dumą Jessie,
- Evelyn robi za głosy.
POKOCHA MIAOZ
75
- Głosy?- powtórzyła Annabelle, starając się nie zdradzać niepokoju. Chyba musiała przeoczyć ważną część
rozmowy.
- Nie życzę sobie, żebyś to nazywała w ten sposób
- Evelyn zgromiła siostrę wzrokiem i ż godnością poprawiła bajecznie kolorowy szal, udrapowany
fantazyjnie-na ramionach. - To brzmi tak, jakbym była jakimś brzuchomówcą.
- Wolałbym się upewnić, czy dobrze zrozumiałem -Adam skończył Właśnie jeść i usadowił się w fotelu,
przybierając wygodną pozę człowieka zadowolonego z życia.
- Pani Jessie wpada w transy zaś pani w tym czasie przekazuje to, co... usłyszy, czy tak?
Evelyn skinęła głową.
- To proste. Ona ma całkiem niezłe doświadczenie w łączeniu się z innym wymiarem. Ja zaś - tu położyła
upierścienioną dłoń na piersi - staję się mstrumentem, kanałem, przez który przepływa mądrość minionych
wieków.
- Czy od dawna posiada pani ten..
- dar - podpowiedziała z dumą Evelyn i elegancko osuszyła serwetką mocno umalowane usta w kolorze neo-
nowego różu. - Od trzech lat. Sądzę, że mogłyśmy uzyskać kontakt z innym światem znacznie wcześniej.
Niestety, sama spowodowałam rozproszenie energii.
- To znaczy?
- Przez małżeństwa. To naprawdę świetna rzecz, ale lepiej poprzestać na jednym mężu. Czterech to jednak
przesada.
- Aha. I uważa pani, że dzięki tym paranormalnym zdolnościom da się poprawić kondycję Romantiki"?
Annabelle natychmiast przestała błądzić gdzieś myślami i skupiła się na tej niedorzecznej rozmowie.
76
POKOCHA MIAOZ
- A co to ma wspólnego z moją firmą? - spytała z niepokojem.
- Zaoferujemy każdej młodej parze transcendentną konsultację! - poinformowała z entuzjazmem Evelyn.
-Dzięki temu dowiedzą się, czy są sobie naprawdę przeznaczeni.
Na twarzy Annabelle pojawił się wyraz takiej paniki, że Adam w pierwszej chwili omal nie wybuchnął
śmiechem. Powstrzymał go nie wzgląd na gości, lecz obawa o jej zdrowie. Była przecież taka krucha i
delikatna, a od długiego czasu musiała radzić sobie z ogromnym napięciem, które powoli ją wykańczało. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl