[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przezwyciężyć ciemne spirale pijaństwa. Potem wyrecytował:
Istoty, które osiągają wiek dojrzały
zaczynają się starzeć.
Tak dzieje siÄ™ ze wszystkim, co jest przeciwne tao.
A to, co przeciwne tao, szybko się kończy.
Pochylił się nad Carvalhem i stuknął go palcem w pierś.
- Pan już jest trupem. Jeżeli chce się osiągnąć nieśmiertelność, nie wolno wierzyć w starość. Kto
zaczyna wierzyć w starość, zaraz umiera.
- 134 -
Wlał resztki mekongu do bambusowego kubka. Powąchał alkohol, przemógł odrazę i wypił jednym
haustem, po czym wykrzyknął bełkotliwym tonem, równie mętnym jak jego oczy:
- %7łycie jest dochodzeniem do celu, a śmierć powrotem. Tak mówi tao.
- Czy tao mówi coś o ciężkim piciu?
- To jest liberalna filozofia. W istocie opiera siÄ™ na zasadzie laissez-faire, laissez-passer,
wychodząc od głębokiego przekonania, że poczucie pełni jest dyspozycją duchową. Potrzebuję dwóch
butelek tej cuchnącej cieczy, żeby osiągnąć duchową pełnię. I pomyśleć, że kiedy byłem agresywnym
menadżerem, wystarczał mi kieliszek Remy Martin", zaraz po kawie. Czy pan wie, że ja przez
dziesięć lat nosiłem kamizelkę?
Stało się to, czego Carvalho obawiał się najbardziej, co chciał zamknąć w małym kręgu, w którym
zostaliby tylko on i Pelletier. Francuz podniósł się, trzymając w dłoni bambusowy kubek, dał znak
drugą ręką co nie uszło uwagi mieszkańców najbliższych stolików. Jego oczy błyszczały, podobnie jak
nabrzmiałe wargi, patrzył nieruchomym, ołowianym wzrokiem w stronę wyśnionego świata. Zaczął
deklamować:
Porzuć naukę i pozbędziesz się trosk.
Jaka jest różnica między tak i nie?
Jaka jest różnica między dobrem i złem?
Nie można przestać się bać
tego, czego bojÄ… siÄ™ ludzie.
Nie można wyczerpać całej wiedzy.
Cały świat rozpala się i raduje
jak wtedy, gdy ktoÅ› widzi wielkÄ… ofiarÄ™,
albo wstępuje na wieżę wiosny.
Tylko ja pozostajÄ™ niewzruszony,
jak nowo narodzony, co nie umie się śmiać.
Jak ten, co nie wie, dokąd pójść,
jak ten, co nie ma domu.
Cały świat żyje w dostatku,
tylko ja nic nie mam.
Mój duch jest pomieszany,
jakbym był głupcem.
Cały świat jest rozjaśniony,
tylko ja przebywam w ciemnościach.
Wszyscy sÄ… przenikliwi,
tylko ja niczego nie wiem.
Jak ten, co zboczył z kursu na głębokim morzu.
Wszyscy majÄ… coÅ› do zrobienia,
tylko ja jestem bezużyteczny.
Tylko ja jestem obojętny na innych
bo szanuję matkę, która mnie żywi.
Oderwał wzrok od wysokości wszechświata, by ocenić uprzejme uśmiechy pozostałych gości
kawiarni i sprawdzić wrażenie, jakie wywarł na detektywie dwudziesty poemat tao, ale detektywa nie
było już przy stoliku. Pelletier zachwiał się na nogach, jak gdyby Hiszpan był jego fizyczną podporą a
nie tylko idealnym słuchaczem. Detektyw zapłacił przy barze za kawę i mekong, po czym ruszył w
stronę promu, którego syreny zaczęły podnosić lament, a z kominów wydobywał się dym. Francuz
czekał na niego przy schodach.
- 135 -
- Już pana pożegnam. W Penang robię się nerwowy. Dawniej to było ciekawe miasto, sami palacze
opium, ale teraz palenie jest zabronione i sprzedają tylko batik, ohydny materiał, który podoba się
Amerykanom i grubym Holenderkom.
Carvalho podał rękę Francuzowi. Pelletier wolał pewnie pożegnać się gestem albo słowem. Mimo to
serdecznie uścisnął dłoń detektywa.
- %7Å‚egnaj, Hiszpanie, i powodzenia.
Carvalho widział z pokładu, jak Pelletier podszedł do zielonego samochodu, zajrzał do środka i
wyciągnął swój bagaż, plecak, w którym mogły się zmieścić całe Galeries Lafayette". Ruszył najpierw
w górę ulicy, a potem, po chwili wahania, zawrócił.
Na lotnisku w Penang nikt nie miał ochoty przeglądać listy pasażerów z ostatnich dni, by odszukać
cztery nazwiska, podane przez Carvalha jako cztery różne osoby. Detektyw wyjął dyskretnie
dwudziestodolarowy banknot, który natychmiast zniknął w dłoni jednego z biurokratów wydziału
informacji; urzędnik oświadczył, że potrzebuje godziny na sprawdzenie nazwisk. Lot Penang-Singapur
nie był krajowy, Penang należy bowiem do Federacji Malezji, a Singapur jest państwem niezależnym,
Archit i Teresa musieli zatem okazać jakiś paszport, choć każdy może pokazać bilet z fałszywym
nazwiskiem, a potem przejść do kontroli paszportowej, licząc na to, że policjant ograniczy się do
stwierdzenia, czy zdjęcie przedstawia właściwą osobę. Nagle Carvalho poczuł impuls, którego nie
zahamowała nawet szybka kalkulacja kosztów. Zapytał w okienku informacyjnym, czy może
zadzwonić za granicę, do Europy, i dolarowy napiwek sprawił, że dziewczyna o wielkiej głowie zaczęła
gorliwie badać unerwienia międzynarodowych kabli telefonicznych, aż po drugiej stronie zabrzmiał
głos Biscutera.
- Biuro detektywa Carvalha.
- Biscuter, to ja.
- To pan, szefie? Dzwoni pan stąd? Już pan przyjechał?
- DzwoniÄ™ do ciebie z Penang, z Malezji.
- Słychać pana, jakby pan dzwonił z Prat, szefie. Nawet lepiej.
- Do rzeczy, Biscuter, bo zapłacę majątek. Jest coś nowego?
- Wróciła pani Teresa. Dzwoniła przed chwilą, żeby z panem porozmawiać, i bardzo się śmiała, jak
jej powiedziałem, że pan jej szuka w Tajlandii.
- Bardzo się śmiała?
- Bardzo, proszę pana. Znowu wyjeżdża, żeby odpocząć. Adres mi zostawiła.
- Kurwa jego mać.
- A ja, szefie...
- Zaraz tam jadÄ™.
- Zaraz?
Carvalho odłożył słuchawkę. Miał ochotę roztrzaskać telefon o ścianę i podrzeć na strzępy
rachunek za rozmowę międzynarodową. Musiał wybierać - mógł polecieć do Bangkoku, żeby odebrać
bagaż, narażając się na pytania oburzonego Charoena, albo zrezygnować z rzeczy i wrócić do kraju
via Singapur. Gdyby jeszcze dzisiaj znalazł się w Bangkoku, zdążyłby na powrotny lot swojej grupy o
wpół do jedenastej w nocy, odzyskałby bagaż, a nawet odniósłby niewielką korzyść z tej absurdalnej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]