[ Pobierz całość w formacie PDF ]

122
LUCY CLARK
ale podejrzewam, że w szpitalu ma jakąś kartę. Niewy-
kluczone, że będę musiał posłużyć się tymi dokumenta-
mi jako materiałem dowodowym w procesie. – Wyjął
notes elektroniczny i wprowadził do pamięci odpowied-
nie dane. – Może byłoby nawet lepiej, gdybyś mi towa-
rzyszyła przy spotkaniu z panem Knowlesem – stwierdził
nagle. – Może wtedy wykaże większą gotowość do
współpracy. Tak... – Urwał, jakby zastanawiał się nad
tym pomysłem. – Tak – powtórzył.
Elizabeth była zdumiona. Marcus nawet nie zapytał,
czy będzie miała czas i ochotę mu pomóc. Uświadomiła
sobie teraz, że nigdy się z nią nie liczył. A ona zawsze
podporządkowywała się jego i ojca życzeniom. Jedynym
wyjątkiem była jej praca, a ponieważ żaden z nich nie
rozumiał, co robi, dlaczego ją to pasjonuje, więc nie
okazywali zainteresowania.
– Jak długo planujesz tu zostać?
– Niedługo. Muszę tylko porozmawiać z panem Kno-
wlesem. Mam nadzieję, że uda mi się go namówić, żeby
razem z nami pojechał do Anglii.
– Z nami?
– Oczywiście. To trzeci powód mojego przyjazdu.
Mówiłem ci, że znalazłem furtkę pozwalającą na skróce-
nie twojego kontraktu.
– Ajaci mówiłam, że nie mam najmniejszego zamia-
ru z niej korzystać.
Marcus zmarszczył brwi.
– Muszę stwierdzić, że zachowujesz się dziwnie
– rzekł, przybierając ton, jakim zwracał się do klientów.
Elizabeth westchnęła. Wiedziała, że nie ominie jej
przemowa. Wciąż myślała o Mitchu. Powtarzała sobie
w duchu, że się na nią nie gniewa, że tylko musi trochę
ODROBINA SZALEŃSTWA
123
pobyć w samotności. Nie żywiła o to do niego pretensji.
Jego rodzony brat nie miał najmniejszego pojęcia, kim
jest nowo poznany ,,kolega’’. Gdyby Mitch przedstawił
się, Marcus natychmiast by się zorientował, z kim ma do
czynienia.
– Elizabeth! Mówię do ciebie, a ty mnie w ogóle nie
słuchasz!
– Przepraszam. Zamyśliłam się. Powtórz, proszę.
– Mówiłem, że jesteś jakaś inna. Nie potrafię dokład-
nie określić, na czym to polega, ale się zmieniłaś.
– To wpływ życia w buszu.
– Tym bardziej powinnaś stąd jak najszybciej wyje-
chać.
– Nie mogę, Marcusie. Nie chcę nagle opuszczać
szpitala i zostawiać pacjentów na lodzie, ale co ważniej-
sze... – Urwała, ujęła rękę Marcusa w obie dłonie, jak
gdyby chcąc wzmocnić swoją siłę przekonywania, i ciąg-
nęła: – Postanowiłam stąd nie wyjeżdżać. To jest mój
wybór.
– Nie rozumiem.
– Podoba mi się tu. Podobają mi się tutejsi ludzie,
koledzy i koleżanki w pracy, poza tym jest moja... – Znów
urwała, zdając sobie sprawę, że to, co ma zamiar powie-
dzieć, będzie dla Marcusa wstrząsem. – Widzisz – ciąg-
nęła po chwili – tutaj osiedliła się moja matka. Mieszkam
u niej.
– Słucham?!
– Maude. Kilka razy rozmawiałeś z nią przez telefon.
– Ona jest twoją matką? A ojciec wie, że z nią
mieszkasz?
– Nie. Nie chciałam go denerwować. W przeszłości
zabraniał mi kontaktować się z Maude, ale...
124
LUCY CLARK
– Ale go nie posłuchałaś. – Potrząsnął z niedowierza-
niem głową i spytał: – Kiedy to wszystko sobie obmyś-
liłaś?
– Kilka lat temu.
– Kilka lat temu? Od jak dawna jesteście w kontakcie? [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl