[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Na szczęście bobas był ładny i pan White czuł, że warto było dać pięć dolarów, by
usłyszeć słowa szczerego zachwytu nad pulchnym, małym przybyszem. Zdarzyło się to po raz
pierwszy i ostatni, że Wawrzyniec White dał składkę na jakiś cel.
Pomimo zmęczenia Ania podjęła tego wieczora jeszcze jeden wysiłek dla dobra ogółu.
Podążyła do pana Harrisona, który, jak zwykle, z fajką w zębach siedział na ganku w
towarzystwie Imbirka. Właściwie mieszkał on już przy drodze do Carmody, lecz Janka i
Berta, znające go tylko z krążących o nim plotek, uprosiły Anię, by je zastąpiła.
Pan Harrison z miejsca odmówił  na nic się nie zdały wszelkie podstępy.
 Zdawało mi się, że pan pochwala nasze stowarzyszenie  żaliła się Ania.
 Pochwalam, pochwalam. Ale moja pochwała nie sięga kieszeni.
 Jeszcze parę takich doświadczeń jak w dniu dzisiejszym, a stanę się pesymistką nie
mniejszą niż Eliza Andrews  zwierzała się Ania swemu odbiciu, czesząc się na noc przed
lustrem w pokoiku na facjatce.
VII. POCZUCIE OBOWIZKU
Przy stole, założonym książkami i zeszytami, siedziała Ania. Był to łagodny wieczór
wrześniowy. Drobno zapisane arkusze, nad którymi pochylała głowę, nie miały jednak nic
wspólnego ani z jej studiami, ani z ćwiczeniami jej uczniów.
 Cóż się stało?  zapytał Gilbert, który stanąwszy niespodzianie w drzwiach
kuchni, usłyszał westchnienie dziewczęcia.
Ania zarumieniła się i wsunęła swą pracę pod zeszyty szkolne.
 Nic strasznego. Próbowałam właśnie spisać niektóre z moich myśli, jak mi to
profesor Hamilton radził  nie mogę jednak dojść z tym do ładu. Z chwilą gdy je ujrzę
spisane czarnym atramentem na białym papierze, wydają mi się sztywne i niedorzeczne.
Marzenia są jak cienie, nie można uwięzić tych kapryśnych pląsających tworów. Może jednak
pewnego dnia uda mi się zgłębić ich tajemnice, jeśli się będę o to nieustannie starać. Niestety,
mam bardzo mało wolnego czasu, Gilbercie. Gdy skończę poprawianie ćwiczeń i zadań
szkolnych, jestem zazwyczaj zbyt zmęczona, by móc zasiąść do pracy nad sobą.
 Zwietnie ci się wiedzie w szkole. Wszystkie dzieci cię uwielbiają  rzekł Gilbert
siadajÄ…c na kamiennych schodkach.
 Nie, nie wszystkie. AntoÅ› Pye nie lubi mnie i nie polubi, a co gorsza, nie szanuje
mnie. Po prostu pogardza mną i muszę ci się przyznać, że mnie to strasznie boli. Nie jest
bynajmniej taki zły  nie gorszy od wielu innych, tylko strasznie krnąbrny.
Rzadko bywa nieposłuszny, ale gdy słucha moich poleceń, ma pogardliwą minę, jakby
uważał, że nie warto się o to spierać, w przeciwnym razie byłby gotów do walki. Ma to zły
wpływ na resztę dzieci. Już na wszelkie sposoby starałam się go sobie zjednać, lecz zaczynam
się lękać, że nigdy mi się to nie uda. A pragnę tego bardzo, bo to sprytny, choć uparty chłopak
i lubiłabym go, gdyby mi na to pozwolił.
 Na jego zachowanie wpływają na pewno rozmowy zasłyszane w domu.
 Niezupełnie. Antoś ma swoje własne poglądy na różne sprawy. Uczył się zawsze u
nauczycieli i twierdzi, że nauczycielki to nic dobrego. Mniejsza z tym, przekonamy się, czego
cierpliwość i łagodność dokażą. Lubię pokonywać trudności, a nauczanie jest bardzo
zajmującą rzeczą. Jaś Irving wynagradza mi wszystkie przykre chwile. Jest to słodkie,
kochane dziecko, przy tym nadzwyczaj zdolny. Wierzę, że imię jego będzie kiedyś sławne 
zakończyła tonem głębokiego przeświadczenia.
 Ja także lubię uczyć  rzekł Gilbert.  Przede wszystkim korzystam przy tym
bardzo dużo. W ciągu tych paru tygodni, odkąd kieruję szkołą w Białych Piaskach,
nauczyłem się więcej niż przez te długie lata, gdy sam byłem uczniem. Wszystkim nam
dobrze się wiedzie. Mieszkańcy Nowych Mostów lubią Jankę, Białe Piaski zaś są,
przypuszczam, dość zadowolone z twego pokornego sługi. Wyjątek stanowi Andrzej Spencer.
Wczoraj wieczorem spotkałem panią Blewett, która uważała za swój obowiązek donieść mi,
że pan Spencer nie uznaje moich metod postępowania z dziećmi.
 Czyś zauważył  zastanowiła się Ania  że gdy ktoś powiada, iż  uważa za swój
obowiązek donieść ci o czymś, to musisz się przygotować na przykrą wiadomość? Dlaczego
ludzie nigdy nie  uważają za swój obowiązek donieść ci miłych wieści, zasłyszanych o
tobie? Pani Donnell wczoraj znowu odwiedziła mnie w szkole, gdyż  uważała za swój
obowiązek donieść mi , że pani Andrews jest przeciwna czytaniu czarodziejskich baśni
dzieciom, pan Rogerson zaś uważa, iż Priscilla czyni zbyt małe postępy w arytmetyce.
Oczywiście mała korzystałaby więcej, gdyby w czasie lekcji mniej wdzięczyła się do
chłopców. Jestem pewna, że to Janek Gillis pisze za nią klasówki z rachunków, choć nigdy
nie zdołałam go na tym przyłapać.
 Czy udało ci się przekonać obiecującego synka pani Donnell do jego
arystokratycznego imienia?
 Owszem  zaśmiała się Ania  ale było to doprawdy trudne zadanie.
Początkowo, gdy zwracałam się do niego  Saint Clair , mimo że powtarzałam to imię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl