[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tylko Ewa ma coÅ› do powiedzenia.
 Wiesz bardzo dobrze, jak ona to rozstrzygnie!  zawołała Ania prawie ze łzami.  Ona
także ma wysokie pojęcie o obowiązkach. Nie pojmuję, jak możesz brać na siebie tego rodzaju
odpowiedzialność. Ja bym tego nie mogła zrobić.
 Ponieważ prawo jest prawem, postępowanie według prawa jest wiedzą pozwalającą nie
obawiać się następstw  zacytował Gilbert.
 Ach, sięgasz do literatury jako do najbardziej przekonywającego argumentu  oburzała się
Ania.  To tak po męsku.  Potem, mimo wszystko, roześmiała się. Jej słowa zabrzmiały jak
echo panny Kornelii.
 Jeżeli nie chcesz słuchać autorytetu Tennysona, to może uwierzysz słowom kogoś jeszcze
większego jak on:  I poznacie prawdę, a prawda uczyni was wolnymi . Ja w to wierzę, Aniu,
całym moim sercem. To najważniejsze i najwspanialsze zdanie w całej Biblii, w każdej
literaturze, i najprawdziwsze, o ile mogą być rozmaite stopnie prawd. A wszakże pierwszym
obowiązkiem mężczyzny jest mówić prawdę tak, jak ją widzi
każdy wierny.
 W tym wypadku prawda nie da biednej Ewie wolności  westchnęła Ania  bodajże
zakuje ją w jeszcze gorsze kajdany. Ach, Gilbercie, nie mogę uwierzyć, że masz zupełną
słuszność.
XXX. POSTANOWIENIE EWY
Z powodu niespodziewanego wybuchu złośliwej influency w Glen i w osadzie rybackiej
Gilbert tyle miał zajęcia przez dwa następne tygodnie, że nie znalazł ani chwilki czasu, aby
złożyć kapitanowi Jimowi obiecaną wizytę. Ania łudziła się nadzieją, że Gilbert zarzucił zamiary
co do Ryszarda, i zdając sobie sprawę, że lepiej nie budzić śpiącego licha, nie poruszała tego
tematu. Wciąż jednak myślała o tym.
 Ciekawam, czy dobrze by było, gdybym mu opowiedziała, że Ewa jest zajęta Owenem 
myślała.  Nigdy by Ewie nie dał poznać, że wie coś o tym. Duma jej nie ucierpiałaby z tego
powodu, a to może by go przekonało, że lepiej pozostawić Ryszarda jego dotychczasowemu
losowi. Powinnam  czy nie? Nie, mimo wszystko, nie mogę. Przyrzeczenie jest święte, a ja nie
mam prawa zdradzać tajemnic Ewy. Ach, mój Boże, już dawno tak się nie martwiłam jak
obecnie, psuje mi to wiosnÄ™, psuje mi wszystko .
Pewnego wieczoru Gilbert nagle zaproponował Ani, aby poszła z nim do kapitana. Zgodziła
się więc, choć ze ściśniętym sercem, i natychmiast wybrali się w drogę. Dwa tygodnie ciepła
słonecznego dokonało cudu nad owym szarym krajobrazem, nad którym unosiła się wrona, której
Gilbert poświęcił tyle uwagi. Wiatr i ciepło osuszyły pagórki i pola, które przybrały teraz
brunatny kolor i gotowe były w każdej chwili zmienić się w jeden wielki ogród, pełen zieleni i
kwiatów. Znowu radością i śmiechem rozbrzmiewała przystań, a tuż obok wiła się jaskrawą,
czerwoną wstęgą prowadząca wzdłuż niej droga. Niżej wydm piaszczystych grupa chłopaków
rozpaliła ogień z wyschniętych traw zeszłorocznego lata; płomienie zabarwiały różowawym
blaskiem piaski wydm, a strzelając wysoko swymi ognistymi językami, oświetlały kanał i wioskę
rybacką. Widok był nader malowniczy i kiedy indziej Ania radowałaby się nim szczerze, dzisiaj
jednak wędrówka nie sprawiała jej żadnej przyjemności. Gilbert czuł się także nieswojo: zwykły,
przyjacielski ich stosunek i wspólność poglądów, łączących wszystkich ludzi z rasy Józefa, na
chwilę ustały. Niezadowolenie Ani z całego projektu widoczne było w dumnie podniesionej
główce i w wyszukanej grzeczności czynionych przez nią uwag; zaciśnięte usta Gilberta
uzewnętrzniały cały upór Bly theów, natomiast w oczach jego znać było niepokój. Stanowczo
zamierzał zrobić to, co uważał za swój obowiązek, ale nieporozumienie z Anią, które z tego
powodu wybuchnęło, wydało mu się zbyt wysoką ceną. Radzi byli oboje, kiedy nareszcie doszli
do latarni. Równocześnie jednak to zadowolenie wywołało w nich pewnego rodzaju wyrzuty
sumienia.
Kapitan odłożył sieć rybacką, koło której pracował, i powitał ich serdecznie. Zdawało się Ani,
że w jaskrawym świetle wiosennego wieczoru wyglądał dużo starzej aniżeli kiedykolwiek
przedtem. Włosy bardziej posiwiały, a krzepkie dotychczas ręce lekko drżały, tylko niebieskie
oczy zachowały jasność i wyrazistość. Wyglądała przez nie na świat jego szczera, nieustraszona
dusza.
Zdumiony, w głębokim milczeniu słuchał słów Gilberta. Ania, która wiedziała dobrze, jak
bardzo kapitan cenił i lubił Ewę, pewna była, że wezmie jej stronę, chociaż i tak nie miała wiele
nadziei, aby opinia starego człowieka zdołała w jakikolwiek sposób wpłynąć na postanowienie
Gilberta. Była też w najwyższym stopniu zaskoczona, kiedy kapitan Jim z wolna i głosem
pełnym smutku zaopiniował, że o wszystkim trzeba powiedzieć Ewie.
 Ach, kapitanie, nie spodziewałam się, że pan tak na to zareaguje!  zawołała z wyrzutem.
 Myślałam, że nie zechce pan przyczyniać jej jeszcze więcej kłopotów. Kapitan potrząsnął
tylko głową.
 Wcale nie jest to moim zamiarem. Wiem, co pani o tym wszystkim myśli, bo sam jestem w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl