[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ła ostrość mikroskopu, a potem przysunęła sobie
krzesło i usiadła. East uśmiechnął się lekko.
 Ally, mówię do ciebie  powtórzył.
Nadal go nie słysząc, pochylała się nad mikro-
skopem. W końcu East ujął ją za ramiona i obrócił.
 Co takiego?  zapytała nieprzytomnie.
 Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć, ale
nie słyszysz, jak się do ciebie mówi.
Zarumieniła się.
 Przepraszam. Zdarzało mi się skupić na pracy
do tego stopnia, że podobno zapominałam oddychać.
 Koncentracja jest dobra, ale na wszystko musi
się znalezć czas. Obydwoje potrzebujemy przerwy.
 Ale...
134 Sharon Sala
East położył palec na jej ustach.
 Nie patrz na mnie tak, jakbym chciał cię zjeść
żywcem.
 Czasem miałabym na to ochotę  rzuciła bez
zastanowienia i natychmiast pobladła, uświadamia-
jąc sobie, co powiedziała.  Nie zamierzałam mówić
tego głośno  mruknęła i odsunęła się od niego.
 Odejdz stąd. Nie mogę się skupić, gdy tak nade
mną stoisz.
East jednak się nie poruszył. Potrząsnął głową
i położył dłoń na jej karku.
 Możesz mnie wyganiać, ale nie możesz zig-
norować tego, co właśnie powiedziałaś.
Przechyliła głowę i spojrzała mu prosto w oczy.
 Gdybyś był dżentelmenem, to ty byś to zig-
norował.
 A jeśli wcale nie chcę tego ignorować?
Napięcie, jakie zapadło między nimi, miało już
zupełnie inny charakter. Ally zamrugała oczami
i przełknęła ślinę.
 To nie wiem  rzekła bezradnie.
 A chciałabyś się dowiedzieć?  zapytał, przysu-
wając usta do jej policzka.
 Edukacja to wspaniała rzecz  szepnęła, uno-
sząc twarz.
East otoczył ją ramionami i przytulił. Ten pocału-
nek był łagodny i przyjacielski. Po chwili to on
odsunął się pierwszy.
 Szybko się uczysz  rzekł z uznaniem.
 Znacznie szybciej uczę się rzeczy interesują-
cych niż nudnych  odparowała.
Misja specjalna 135
 I w dodatku jesteś cholernie szczera  roześmiał
się.  Chyba wpadłem w kłopoty.
Ally z poważnym wyrazem twarzy uniosła brwi.
 Sądzisz, że to ja jestem kłopotem?
East również spoważniał.
 Ja nie sądzę... ja jestem tego pewien.
Rozdział dziewiąty
Noc nadciągnęła nad Los Angeles, ale sądząc po
ruchu ulicznym wyglądało na to, że niewielu ludzi
sypia w tym mieście. Zwiatło ulicznych latarni wpa-
dało do kuchni, oświetlając mikroskop i slajdy, które
Ally zostawiła na stole. Reszta pomieszczenia skryta
była w mroku. Czarny żuczek przeszedł przez lino-
leum i zniknął w szparze, z której zapewne nigdy już
miał nie wyjść, mieszkanie bowiem co miesiąc
odwiedzane było przez ekipę dezynsekcyjną.
Za pierwszymi drzwiami po prawej leżała Ally
i z szeroko otwartymi oczami myślała o mężczyznie,
który spał na sofie w salonie. Co właściwie zaszło
między nimi tego dnia? Czy wynikało to tylko ze
wspólnie przeżywanych sytuacji, czy też zaczynało
ich łączyć coś szczególnego? Obawiała się mieć
nadzieję, obawiała się liczyć na cokolwiek.
Obróciła się na bok i przymknęła oczy.
Nocny wiatr szarpał palmy za oknem. Cienie
tańczyły na ścianie naprzeciwko sofy, na której East
Misja specjalna 137
próbował zasnąć. Sen jednak nie nadchodził. Zmę-
czony i zirytowany, wstał i otworzył drzwi prowadzą-
ce na niewielki taras. Drzwi szczęknęły i przesunęły
się cicho. Bezpośrednio pod tarasem znajdował się
parking. W porównaniu z widokiem, który można
było podziwiać z okien hotelu ,,Kondor  ten pozo-
stawiał wiele do życzenia, East jednak wiedział, że
Jeff był tu szczęśliwy. Mógł tylko mieć nadzieję, że
jego syn wróci tu jeszcze cały i zdrowy.
Gdzieś w dali rozległ się dzwięk syreny, z dołu
dochodziły odgłosy kłótni. East pochylił głowę,
przymknął oczy i zaczął się po cichu modlić o bez-
pieczeństwo syna. Gdy po chwili odwrócił się, zo-
baczył Ally stojącą tuż za nim. Ubrana była tylko w za
dużą koszulkę z emblematem Massachusetts In-
stitute of Technology i białe skarpetki. W mroku,
bez makijażu, wyglądała na trzynaście lat. East
poczuł się przy niej jak stary, wypalony satyr.
 Wstałam, żeby napić się wody  wyjaśniła.
 Ja też nie mogę spać  mruknął, patrząc na
panoramę miasta.  Okropne miejsce, prawda?
Ally stanęła obok, dotykając go ramieniem.
 Gdy byłam mała, bałam się ludzi, którzy prowa-
dzili nocne życie. Na rozum wiedziałam, że lekarze,
policjanci czy strażacy muszą pracować niezależnie
od pory doby, ale jakaś część mnie była przekonana, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl